Przygrywką do pojedynku z lokalnym rywalem był mecz z popularną Jagą. Miedziowi zagrali prawdopodobnie swoje najlepsze spotkanie w sezonie. Chociaż nie wygrali, to zostawili pozytywne wrażenie. - Jagiellonia przyjechała jako faworyt. Zdobyła więcej od nas punktów. My jednak podczas tej przerwy na grę kadry narodowej ciężko trenowaliśmy i wiedzieliśmy, iż jesteśmy dobrze przygotowani. Mieliśmy sporo sytuacji, które powinniśmy byli wykorzystać - przyznaje zawodnik Zagłębia.
Właśnie Plizga miał świetną okazję do zdobycia bramki. W pierwszej połowie znalazł się sam na sam z Grzegorzem Sandomierskim. Fatalnie jednak spudłował. - Taką okazję powinienem był wykorzystać z zamkniętymi oczami. Mogę jedynie przeprosić kolegów z drużyny, ponieważ była to ważna sytuacja w pierwszej połowie przy stanie 0:0. Jakbym strzelił, to ten mecz byłby "ułożony" - wzdycha Plizga.
Franciszek Smuda powiedział na konferencji pomeczowej, że powinien być już królem strzelców, jeśli wykorzystałby swoje sytuacje - licząc sparingi oraz ligowe mecze. Dodał również, że nawet na treningach trafia z metra w słupek. - Zdarza się tak. Może czegoś brakuje. Trzeba nad tym popracować, bo bardzo ważny element. Gramy dobrze, ale goli nie strzelamy. Każda bramka na treningu, na sparingu podbudowuje nas każdego. Ostatnio graliśmy nawet sparing z Chojnowianką. Wiedzieliśmy, iż możemy sobie "poklepać" i nawet dzięki temu nabieramy pewności siebie.
W sobotę Zagłębie zagra ze Śląskiem Wrocław. Kibice liczą tylko i wyłącznie na zwycięstwo. Dla nich to najważniejszy mecz w tym roku. - A dla nas jest to kolejne spotkanie o trzy punkty. Musimy je zdobywać. Śląsk jest w dołku i trzeba go pogrzebać. Jedziemy po trzy punkty, chociaż to oni są faworytem. Na pewno się coraz lepiej czujemy. Mamy więcej sił na bieganie. Wygrana 1:0? Po moim golu? Nie mam nic przeciwko! - zakończył Dawid Plizga.