Finał Fortuna Pucharu Polski elektryzował jeszcze przed rozpoczęciem meczu. W końcu do finału doszły obecnie dwa najlepsze zespoły PKO Ekstraklasy. Mowa o Rakowie Częstochowa i Legii Warszawa.
We wtorek, 2 maja, sędzia Piotr Lasyk zagwizdał po raz pierwszy, czym rozpoczął spotkanie na PGE Narodowym w Warszawie. Szybko doszło jednak do tego, że arbiter musiał skorzystać z VAR-u.
W 7. minucie bardzo dobre podanie na wolne pole otrzymał Fran Tudor. Ten nie miał przed sobą żadnego obrońcy, ale zdążył wrócić i interweniować Yuri Ribeiro. Mimo że po jego wślizgu upadł Tudor, to arbiter nie reagował. Dopiero w momencie, gdy piłka opuściła boisko, zareagował VAR.
ZOBACZ WIDEO: Nieprawdopodobne sceny. Cieszył się z gola ze środka boiska, a po chwili...
"4' - Lasyk już popełnił błąd. VAR musi naprawiać" - ocenił tę sytuację na Twitterze były sędzia piłkarski, Marcin Borski.
"Wg mnie na żywo faul był widoczny. Piłka nietrafiona. Przy takiej konfiguracji wślizgujący zawsze trafia w nogi. Tym razem drugą nogą. Jedyny problem to kolor kartki, bo jest kwestia kąta i opanowania piłki. Jednak szła do boku i nie była pod pełną kontrolą" - dodał.
Po obejrzeniu tej sytuacji Lasyk wciąż nie był pewny, jaką decyzję powinien podjąć. Przez to nadal musiał nasłuchiwać wskazówek od wozu VAR. Ostatecznie jednak zawodnik Legii otrzymał czerwoną kartkę.
"Decyzja z pogranicza, tym bardziej styl jej podjęcia niepokoi mnie. Na co Lasyk czekał po obejrzeniu monitora? Na zatwierdzenie czerwonej przez szefa sędziów czy przez Prezesa Kuleszę" - grzmiał Borski, kontynuując wątek w dodanym przez siebie wpisie.
Ostatecznie zdecydował się on dorzucić kolejnego posta. W nim dorzucił kolejne słowa, wyrażając swoje niezadowolenie faktem, jak bardzo przeciągała się decyzja głównego arbitra finału Fortuna Pucharu Polski.
"Na co sędzia czekał po obejrzeniu monitora? Na zgodę z reżyserki? Kto faktycznie sędziuje ten mecz?" - brzmiały kolejne pytania w stronę zachowania Lasyka.
Tym samym warszawianie od początku meczu muszą radzić sobie w osłabieniu. A gdyby tego było mało, to szybko ukarany żółtym kartonikiem został także Josue. Jeszcze w pierwszej połowie napomniany został także Paweł Wszołek oraz piłkarze Rakowa, Jean Carlos, Zoran Arsenić i Vladislavs Gutkovskis.
"Rozwalił sobie mecz nie gwiżdżąc w klarownej sytuacji w 4 min. Potem, po VAR zwlekał z decyzją. Zawodnicy i ławki stracili zaufanie..." - ocenił sędziowanie głównego arbitra finału Borski.
Działo się także poza boiskiem. Po pierwszym kwadransie zarówno Kosta Runjaić, jak i Marek Papszun mieli na swoim koncie żółtą kartkę.
Przeczytaj także:
Bezradny Glik. Rodak nie miał dla niego litości