Aż 23 mln euro - tyle rocznie wynosi pensja Sergio Busquetsa w Barcelonie. Zarabia najwięcej w całej drużynie, ale już nie jest tak kluczową postacią, jak przez wiele lat, które spędził na Camp Nou.
Xavi chciał, żeby Busquets został w drużynie. Potrzebuje go, często stawia na niego. Jednak Hiszpan doskonale zdawał sobie sprawę, że pozostanie w Barcelonie będzie oznaczało znaczące obniżenie pensji (kontrakt wygasa latem).
Ostatecznie Busquets nie zaakceptował nowej propozycji Barcy i za kilka tygodni przestanie być piłkarzem klubu, dla którego zagrał ponad 700 razy i wygrał wszystko, co było tylko możliwe.
ZOBACZ WIDEO: Sensacyjna oferta dla Polaka? "Ktoś go proponuje"
Busquets OUT, Messi IN?
- Odejście Busquetsa z Barcy to początek drogi dla powrotu Leo Messiego. Żeby dojść do jej końca, potrzeba będzie jeszcze przejść wiele metrów. Ja nie jestem jedyną osobą odpowiedzialną za danie im do tego zielonego światła. Tu chodzi o kontrolę ze strony ekonomicznej - stwierdził prezes ligi hiszpańskiej Javier Tebas.
Dotychczas słowa Tebasa na temat powrotu Messiego były bardzo ostrożne, a wręcz sceptyczne. Prezes wielokrotnie podkreślał, że Barcelona musi zmniejszyć budżet płacowy - sprzedawać piłkarzy, żeby móc rejestrować w ogóle innych.
Wszyscy doskonale pamiętają, jak rok temu Barcelonie trudno było rejestrować nowych zawodników. Joan Laporta, prezes klubu, stawał na głowie, żeby poskładać finanse klubu. Nawet w kontekście Roberta Lewandowskiego pojawiały się informacje, że Polak może mieć kłopot. Jules Kounde, który kosztował 60 mln euro, opuścił dwa pierwsze mecze w sezonie, ponieważ Barcelona nie była w stanie zarejestrować jego kontraktu. To sytuacja wręcz niespotykana w profesjonalnym futbolu.
W trakcie sezonu nie było lepiej. Były ogromne zawirowania z nową umową dla Gaviego. Najpierw została zarejestrowana, ale później zmieniono decyzję. A przecież w kolejce do nowych kontraktów są jeszcze inni piłkarze Barcelony.
"Trzęsienie ziemi"
Odejście Busquetsa to dopiero początek drogi Barcelony do zarejestrowania Messiego. Media rozpisują się na temat tego, kto jeszcze może opuścić Camp Nou. Najczęściej dotychczas padało imię i nazwisko Frenkiego de Jonga. Tylko, że Barca nie chce pozbywać się go, sam Holender też ani myśli odchodzić. De Jong jest jednak jednym z najlepiej opłacanych piłkarzy Barcelony.
Rok temu za darmo ściągnięto Andreasa Christensena i Duńczyk zrobił bardzo dobre wrażenie w pierwszym sezonie. Od razu pojawiły się informacje, że to on może dać Barcelonie pieniądze na powrót Messiego, jednak Xavi musiałby się pozbyć swojego kluczowego defensora, a na to zapewne się nie zgodzi.
Pod dużym znakiem zapytania stoi przyszłość Ansu Fatiego. Dla młodego Hiszpana jest to w końcu sezon, w którym nie trapią go kontuzje. Jednak to jest tak naprawdę jedyna pozytywna informacja. Fati rozegrał 46 meczów i strzelił siedem goli. Mało, jak na piłkarza o takim potencjale. Najczęściej jest rezerwowym, a przyjście Messiego sprawi, że spadnie jeszcze niżej w hierarchii.
To też Fati przejął numer po Messim. I chociaż ma dopiero 20 lat i zapewne najlepsze momenty w karierze przed sobą, to coraz więcej mówi się o jego odejściu z Barcelony. Na nim faktycznie klub mógłby zarobić ogromne pieniądze.
Kolejnym piłkarzem, który może odejść jest Franck Kessie. Iworyjczyk gra dopiero rok na Camp Nou, ale nie przeniósł swojej klasy ze Serie A do La Liga. Największym plusem Kessie'ego było to, że trafił za darmo do Barcelony, a dzisiaj mógłby dać nawet 30 mln euro, gdyby zdecydowano się go sprzedać.
Messi chce do Barcelony
Wg medialnych doniesień Messi jest w stanie znacząco obniżyć swoje wymagania finansowe, aby tylko powrót do Barcelony był możliwy. Na stole Argentyńczyk ma propozycję z Arabii Saudyjskiej, gdzie zarobiłby 400 mln euro. W Barcelonie nie dostanie nawet 10 proc. tej kwoty. Mimo to chce wrócić do Katalonii, gdzie spędził niemal całą karierę.
Dwa lata temu musiał odejść, ponieważ Barcelona z powodów finansowych nie była w stanie przedłużyć jego kontraktu. Musiał przenieść się do Paris Saint-Germain, gdzie jednak nie zawsze błyszczał, a kibice mieli ogromne oczekiwania.
- Wiem, że Laporta spróbuje i Leo też. Wiem też, że on i jego rodzina otrzymają miłość, jaką wszyscy fani Barcelony mają dla niego za wdzięczność i szacunek, jaki okazał klubowi. Messi zrobi to, co niemożliwe, aby wrócić do Barcelony - powiedział Pep Guardiola, menedżer Manchesteru City, a niegdyś trener Dumy Katalonii.
Bartosz Zimkowski, WP SportoweFakty