Spotkanie Pogoni Szczecin z Miedzią Legnica zaczęło się zgodnie z oczekiwaniami. To Portowcy przeważali na boisku. Przyjezdni powinni otworzyć wynik meczu po rzucie karnym, którego sprokurował Danijel Loncar. Do piłki podszedł Kamil Drygas, którego przed meczem bardzo dobrze przywitali kibice. Dante Stipica wyczuł wtedy intencję strzelca.
Gorzej było już minutę później. Bramkę po podaniu młodzieżowca Olafa Kobackiego zdobył Chuca. - Każdemu potrafimy się postawić, ale punktów nie zdobywamy. Niestety, spadamy z ligi. To już wiadomo, ale gramy jak równy z równym z lepszymi drużynami. Mamy jednak pecha, niefart. Dużo było tych bramek ze spalonych. Tworzymy sytuacje, a zawsze ten wynik nie jest po naszej myśli - powiedział Hubert Matynia.
Obrońca przyznał, że trener Grzegorz Mokry uczulał zespół na strzały z dystansu, które ostatnio kończą się w przypadku szczecinian trafieniami (więcej o zawodach tutaj). Tak było w meczu z Legią Warszawa, tak też się stało przeciwko drużynie z Dolnego Śląska. - Oczywiście. Są analizy, więc wiedzieliśmy, w czym mogą nam zagrozić. Niestety, przegraliśmy - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Co z przyszłością Zielińskiego? "Jeden trener do niego wydzwania"
Matynia nie będzie miło wspominał spotkania w Grodzie Gryfa. Nie tylko z powodu przegranej 2:3. Lewy defensor zaliczył samobójcze trafienie po uderzeniu z lewej strony Leonardo Koutris. Zdecydował przypadek. - Dokładnie, niespecjalnie. Takie jest życie. Tak po prostu wyszło - stwierdził.
Na koniec dodał, że po spadku klub będzie chciał szybko wrócić do Ekstraklasy, ale jego przyszłość nie jest jeszcze znana. - Na razie nie wiem, co się będzie ze mną działo. Jak jest spadek, to różne rzeczy się dzieją - podsumował.
Czytaj więcej:
--> Sensacyjna wpadka wielkiego klubu. Lewandowski o krok od mistrzostwa