Kosmiczny mecz. Są też dobre wieści dla Lewandowskiego [OPINIA]
Po takim meczu Manchester City będzie faworytem w finale Ligi Mistrzów. Półfinał z Realem pokazał, jak dużo dzieli angielską ligę od hiszpańskiej. Występ jednego gracza może też cieszyć Roberta Lewandowskiego.
Ustępującego mistrza Hiszpanii brutalnie zatrzymała ekipa Pepa Guardioli. Jego piłkarze zagrali kosmiczny mecz. Grali, jakby po drugiej stronie był ligowy średniak a nie jedna z najmocniejszych ekip na kontynencie. Toni Kroos i Luka Modrić, zdobywca Złotej Piłki z 2018 roku, zostali zamknięci w klatce. Fede Valverde przepadł w gąszczu zawodników Manchesteru City. Gospodarze dokonali czegoś, co wydawało się niemożliwe - zneutralizowali cały tercet Realu.
Przy tym bawili się w najlepsze. Bernardo Silva zdobył dwie bramki, Kevin de Bruyne pięknie podawał między zawodników Realu, z rywalami bawił się Ilkay Guendogan, a zabezpieczali ich za plecami Rodri i John Stones.
ZOBACZ WIDEO: Wielki sukces Roberta Lewandowskiego, Kamil Glik w PKO Ekstraklasie? - Z Pierwszej Piłki #38 [CAŁOŚĆ]Wtedy Guardiola oberwał
Guardiola rok temu zapadł się pod ziemię. W końcówce rewanżowego półfinału Real strzelił trzy gole na wagę awansu do finału i powalił go na deski. Hiszpan oberwał wtedy za eksperymentowanie ze składem i pokazywano mu przykład trenera Realu, Carlo Ancelottiego, który kocha stawiać na sprawdzone rozwiązania. W tym roku wykorzystał broń swojego rywala. Nie zmienił składu, który zremisował w pierwszym spotkaniu. I osiągnął spektakularny triumf.
Być może to była zmiana warty. W ostatnich latach najmocniejszym reprezentantem w LM był właśnie Real, klub z wielką tradycją, niemal od zawsze w europejskiej czołówce. Ze sceny zrzucił go Manchester City, który przez lata żył w cieniu lokalnego rywala. Dzięki pieniądzom wpompowanym przez członka rodziny królewskiej Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Odkąd Guardiola został ich trenerem w 2016 roku, na transfery wydali 1,24 miliarda euro. Więcej w tym czasie wydali tylko Chelsea, Juventus i FC Barcelona. W tym zestawieniu Real zajmuje dopiero 13. miejsce.
To też sygnał ostrzegawczy dla hiszpańskich klubów. Real odpadł w LM z Manchesterem City. Drugiego giganta, Barcelonę, wyrzucił z Ligi Europy Manchester United. Anglicy są też od nich skuteczniejsi na rynku transferowym. Bez większego wysiłku wygrywają negocjacje z Hiszpanami o piłkarzy i trenerów. Real i Barcelona prawnie chciały pójść na wojnę z UEFA, tworząc Superligę, by chronić swoje interesy. Tymczasem to Premier League staje się "superligą". Dzięki kasie z krajów arabskich zostawiają w tyle resztę stawki.
Najlepszym przykładem tych zmian jest właśnie Manchester City. Odkąd przejął ich w 2008 roku szejk Mansour bin Zayed Al Nahyan, z ligowego średniaka stali się jednym z najmocniejszych klubów w Europie. Wystarczyło osiem lat, by przekonać do siebie Guardiolę, który wcześniej w Barcelonie i Bayernie zrewolucjonizował dyscyplinę. Bo jeśli ktoś chce się teraz liczyć w elicie, musi grać tak pięknie i kompaktowo, jak drużyny Guardioli.
Tym razem nie przechytrzył go nawet tak wytrwany gracz jak Ancelotti, czterokrotny zwycięzca Ligi Mistrzów. Nikt też tak często nie prowadził drużyn w tych rozgrywkach jak on. W środę zrobił to po raz 191.
To piękny dzień dla kibiców ceniących efektowne, kreatywne granie w piłkę. Najpierw nadzieję Polakom wlała w serca reprezentacja do lat 17 pod wodzą Marcina Włodarskiego, która w pięknym stylu rozbiła Irlandczyków 5:1 w pierwszym meczu mistrzostw Europy. Aż wieczorem podano creme de la creme. W półfinale Ligi Mistrzów wygrał futbol totalny, zacięcie odbierający piłkę i kreujący efektowne akcje mistrzowie Anglii. Nie poradzili im nawet tak wytrawni wyjadacze jak Real Madryt.
Aż tak wysoka porażka będzie mocno boleć w Madrycie. Żaden z pomocników nie wydostał się spod krycia rywali. W dwumeczu nie błysnął też zeszłoroczny zdobywca Złotej Piłki Karim Benzema. A to może dodać pewności Robertowi Lewandowskiemu przed ostatnimi meczami La Liga, w których będzie walczył o tytuł króla strzelców. Polak prowadzi w wyścigu z 21 golami, Francuz ma cztery mniej. Choć po tak bolesnym odpadnięciu, wydaje się, że Real będzie chciał poprawić sobie nastroje w lidze i ten wyścig strzelców będzie bardziej emocjonujący niż środowy spektakl jednego zespołu.
Polak potwierdził formę
Po pierwszym półfinale w Hiszpanii usprawiedliwiali remis błędem arbitrów. Głośno było o akcji bramkowej Manchesteru City, w której piłka miała wyjść na aut. Potwierdziły to analizy stacji beIN Sports. Tym razem sędzia zachował się bezbłędnie. A był nim Szymon Marciniak. Polak potwierdził świetną formę, którą wcześniej zapracował na finał mistrzostw świata.
Rację miał Michał Listkiewicz. - UEFA wyciąga wnioski. Po pierwszym meczu były dyskusje i kontrowersje, więc na rewanż mianowała swojego asa. Nikt nie kombinuje i nie eksperymentuje, tylko stawia na najmocniejszego człowieka - mówił mi po ogłoszeniu nominacji Polaka na półfinał. Tylko jedna rzecz może martwić, bo to prawdopodobnie zamknęło mu drogę do poprowadzenia tegorocznego finału. UEFA nie ma w zwyczaju wyznaczania do finału sędziego, który wcześniej wystąpił w półfinale.
Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj też:
Wielki mecz Polaków. Fantastyczny początek mistrzostw Europy
Manchester zmiażdżył Real, ale o Polaku też jest głośno. "To jest szef"