Michał Szydlik: Ponad rok temu zainteresował pan swoją osobą działaczy włoskiej Sieny. Występował pan tam przez pół roku. Co najbardziej utkwiło w pamięci z tego okresu?
Robert Trznadel: Jestem zadowolony z tego, że znalazłem się we Włoszech. Na pewno w pamięci utkwił mi pierwszy turniej, jaki rozegrałem w barwach Sieny. Było to zaraz na początku stycznia ubiegłego roku. Graliśmy m.in. z zespołami Piacenzy i Arezzo, a ja strzeliłem cztery bramki i zostałem wybrany najlepszym graczem turnieju. Dzięki pobytowi we Włoszech zyskałem piłkarsko większe wybieganie, dużo spokoju w grze i oczywiście poprawiłem technikę.
Nie miał pan problemów z przyswajaniem nowego języka?
- Klub załatwił mi lekcje języka włoskiego. Chodziłem na nie trzy razy w tygodniu po dwie, trzy godziny. Na początku było ciężko, ale jak załapałem przede wszystkim te piłkarskie słówka, to było już dużo łatwiej. Zarówno na boisku jak i poza nim.
To było jednak jedynie wypożyczenie i potem musiał pan wracać do Zabrza. Czy była możliwość pozostania w Sienie?
- W trakcie sezonu zmarł ówczesny prezes Sieny i wtedy dużo się zmieniło. Przyszedł nowy człowiek ze swoimi ludźmi, którzy nie widzieli dla mnie miejsca w zespole. Klub postawił wszystko na utrzymanie zespołu w Serie A, a nie na promowanie młodych piłkarzy. Dlatego nie zostałem w tym klubie.
Kiedy pojawiła się oferta z Parmy i do kiedy jest pan z nią związany?
- Na początku września minionego roku zadzwonił do mnie prezes szkółki z Górnika i powiedział mi o ofercie z Parmy. Z tego co wiem to zgłosili się sami, choć cały transfer pilotował pan Koźmiński. Na razie gram do końca sezonu na zasadzie wypożyczenia, ale z możliwością wykupienia.
Jest pan, więc zawodnikiem już drugiego włoskiego klubu. Czy jest to właśnie pańska ulubiona liga?
- Zawsze podobała mi się liga włoska i kibicowałem ich reprezentacji. Z pewnością nie żałuję wyjazdu do Włoch.
Jak wygląda pana przeciętny dzień we Włoszech?
- Każdy dzień jest praktycznie taki sam. Pobudka jest o godzinie 8:30, potem śniadanie. O godzinie 10:00 wychodzę do szkoły na kurs włoskiego. Po powrocie mam obiad. Później autobus zabiera nas na zajęcia w klubie, które trwają od 15:00 do 17:00. Powrót, kolacja i czas na relaks.
Gdzie pan mieszka na co dzień?
- W ośrodku dla piłkarzy Parmy. Jest nas tam około czterdziestu.
Z kim z drużyny trzyma pan się najbliżej?
- Z reprezentantem Serbii, Aleksandrem Prijoviciem, który mieszka razem ze mną w pokoju.
Włosi znani są z tego, że kochają nocne życie, spotkania w pubach, barach, klubach. Czy często zdarza się panu wyskoczyć gdzieś wieczorem z kolegami z drużyny?
- Czasem wychodzimy na miasto, ale to sporadycznie. Zależy też od sytuacji. Jeżeli wygramy mecz to wypad na miasto jest bardziej realny w sobotę po meczu, a jeżeli przegramy to nawet wstyd pytać dyrektora sportowego o pozwolenie na wyjście.
W pierwszych zespołach włoskich klubów na próżno szukać Polaków. Niewielu jest też ich w drużynach młodzieżowych. Czym to jest według pana spowodowane, że młodzi Polacy nie garną się do wyjazdu na Półwysep Apeniński? Czy naprawdę włoska piłka jest tak bardzo wymagająca, a może nie jest to atrakcyjne miejsce dla Polaków?
- Moim zdaniem większość zawodników chce wyjeżdżać do Niemiec czy do Anglii, gdzie są bliżej domów rodziców. Jest też to sprawa menadżerów, bo niewielu ma kontakty we Włoszech, a jest to według mnie bardzo dobre miejsce dla piłkarza, bo jest tu bardzo dużo znakomitych ośrodków szkoleniowych.
Parma uchodzi na Półwyspie Apenińskim za klub, który od lat dostarczał innym zespołom młodych utalentowanych piłkarzy. Obecnie w pierwszym zespole gra chociażby Cigarini, a równie utalentowanych piłkarzy nie brakuje też w drużynie Primavery. Jak pan sam odnajduje się w takim towarzystwie?
- Według mnie nie odstaję poziomem od zawodników grających w Primawerze, a jeżeli tak jest to nadrabiam to na treningach. Większość z tych piłkarzy trenuje 1-2 razy w tygodniu lub leczą kontuzje. Ja jestem na treningach 5 razy w tygodniu, w sobotę mam mecz i niedzielę wolną. Na zajęcia zawsze przychodzę pierwszy a wychodzę ostatni.
Czy traktuje pan ten klub już jako odskocznię właśnie do większej kariery w mocniejszym włoskim klubie?
- W takich klubach jak Parma łatwiej przebić się do pierwszego zespołu i w przyszłości mam nadzieję, że to będzie moja przepustka do wielkiej kariery. Realna szansa na przebicie się do pierwszej drużyny to był jeden z powodów, dla których zdecydowałem się tam przejść. Szczerze jednak mówiąc w chwili transferu nie za wiele wiedziałem o tym klubie. Jedynie tyle, że grali tu kiedyś naprawdę świetni piłkarze jak chociażby Adriano i że jest to utytułowany klub.
W ostatnich latach Polakom, którzy zdecydowali się na grę w Serie A, nie wiodło się najlepiej. Nie obawia się pan, że i panu w przyszłości może się nie udać?
- Czas pokaże co się będzie ze mną działo. Ja mam swój cel i będę do niego dążył.
?A tym celem jest…
- Jak najszybciej przebić się do pierwszego zespołu i zadebiutować w Serie A.
Jest pan zawodnikiem nie tylko jednego z najbardziej utytułowanych włoskich klubów, ale też etatowym reprezentantem Polski w swojej kategorii wiekowej. Czy marzy pan już o grze w seniorskiej kadrze podczas Euro2012?
- Przechodzi mi to czasem przez glowę, że jest taka szansa. Nawet ostatnio trener wspominał nam o tym na kadrze, ale to jeszcze odległe plany.
Rozpoczął się nowy rok. Postawił pan sobie przed nim specjalne cele, które chciałby zrealizować?
- Bardzo bym chciał awansować z reprezentacją do mistrzostw Europy do lat 19. To byłby największy tegoroczny sukces i to jest moim celem.