Ruch idealny dla obu stron. Raków znalazł brakujące ogniwo?

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Ivi Lopez (czwarty od lewej)
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Ivi Lopez (czwarty od lewej)

Łukasz Zwoliński to pierwszy transfer Rakowa Częstochowa przed sezonem 2023/24. Ściągnięcie napastnika było priorytetem dla trenera i właściciela mistrza Polski. Ma to być lek na problemy ze skutecznością.

Na ten moment niewiele wiadomo o Rakowie Częstochowa w kontekście sezonu 2023/24 i - potencjalnie - walki o Ligę Mistrzów. Nie jest jeszcze znana ostateczna kadra zespołu, nie można też niczego zakładać w kwestii wyników, bo nowy trener Dawid Szwarga będzie zaczynał od początku. Może nie od zera, bo jednak jest w klubie od dawna i mógł podpatrywać metody pracy Marka Papszuna, natomiast na pewno nie będzie to kalka, sytuacja jeden do jednego.

Ale jedno wiemy. Raków wreszcie doczekał się napastnika.

W poniedziałek kontrakt podpisał Łukasz Zwoliński, który zamienia Gdańsk na Częstochowę. Jest to ruch oczywisty z perspektywy jednej i drugiej strony.

ZOBACZ WIDEO: Holendrzy próbują wyciągnąć Polaka z Rosji. "Wszystko rozejdzie się o pieniądze"

Raków od awansu do Ekstraklasy miał gigantyczne problemy ze znalezieniem skutecznego napastnika. Zresztą, spójrzmy na liczby:

Sezon 2022/23. Niby mowa o zespole z największą liczbą strzelonych goli, natomiast najlepszym strzelcem Rakowa jest Bartosz Nowak (10 trafień). Dziewięć miał Ivi Lopez, czyli zdecydowanie nie nominalny napastnik, osiem Vladislavs Gutkovskis, choć tu należy pamiętać, że dokładnie połowę bramek zdobył w jednym meczu z Wisłą Płock. Reszta napastników? Trzy gole Fabiana Piaseckiego, a o Sebastianie Musioliku lepiej nie wspominać. On strzelił tylko jednego gola w Pucharze Polski. W lidze grał mało i nie trafił ani razu.

Sezon 2021/22. Tu oczywiście brylował Ivi Lopez, który zdobył 20 bramek i zgarnął tytuł króla strzelców. Niejako przykrył problemy Rakowa z napastnikami. Gutkovskis dziewięć, Musiolik trzy.

Sezon 2020/21. Ivi Lopez dziewięć, Gutkovskis siedem, Jakub Arak i Oskar Zawada po jednym.

Sezon 2019/20. Pierwszy po awansie. Felicio Brown Forbes dziesięć, Musiolik sześć.

Zresztą nawet jeśli spojrzymy na sezon, w którym Raków zajął pierwsze miejsce w Fortuna I lidze i awansował do Ekstraklasy, to nie było tam tzw. łowcy bramek. Najwięcej zdobył ich Szymon Lewicki, ale liczba, a w zasadzie cyfra osiem na kolana nie rzuca. Szczególnie, że tyle samo goli strzelił środkowy obrońca Tomas Petrasek. O jedno trafienie mniej miał Musiolik.

Poza jednym sezonem, gdy imponował Ivi Lopez, Raków nie miał w kadrze zawodnika, który strzeliłby przynajmniej piętnaście goli. Lech Poznań miał Mikaela Ishaka, a wcześniej Christiana Gytkjaera, Legia Warszawa miała Tomasa Pekharta. W Częstochowie kogoś takiego brakowało. Gutkovskis i Piasecki dochodzili do sytuacji, ale pamiętamy ich głównie z tego, że spektakularnie je marnowali.

Czy Zwoliński okaże się lekiem na problemy? Czas pokaże, natomiast wydaje się, że przychodzi do Częstochowy jako numer jeden. Powinien bez większych problemów wygrać rywalizację z Gutkovskisem i Piaseckim.

Jego liczby w Lechii były następujące:

Pierwszy sezon: 7 goli w 16 meczach (tylko wiosna)
Drugi sezon: 8 goli w 24 meczach
Trzeci sezon: 16 goli w 34 meczach
Czwarty sezon: 13 goli w 33 meczach

Oczywiście nie są to wyniki, po których za chwilę ktoś powie, że Zwoliński to przyszły król strzelców, ale trzeba zauważyć, że grał w dużo słabszym zespole niż Raków i miał zdecydowanie mniej czystych, klarownych sytuacji. Często była to jedna w meczu, czasem pół, a bywały i spotkania, że nie miał w ogóle okazji. Musiał wracać się na własną połowę, pomagać w rozegraniu. W Rakowie będzie częściej w polu karnym przeciwnika, więc i o gole powinno być zdecydowanie łatwiej.

Wspomnieliśmy na wstępie, że na tym transferze skorzystają obie strony. Raków, bo ma napastnika i Zwoliński, bo przychodzi do klubu poukładanego, w którym nie ma opóźnień w płatnościach, w szatni nie ma podziałów, a na boisku chodzi o grę do przodu, a nie cierpienie przez dziewięćdziesiąt minut.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

CZYTAJ TAKŻE:
Co dalej z trenerem Januszem Niedźwiedziem? Mamy odpowiedź właściciela Widzewa Łódź
"Ale w czasach VAR-u?". Ekspert grzmi ws. decyzji sędziów w Zabrzu

Źródło artykułu: WP SportoweFakty