Kazimierz Moskal zrobił to po raz drugi z ŁKS-em! "Sorry, nie ma co podsumowywać"

Materiały prasowe / Mateusz Słodkowski/Cyfrasport/ŁKS Łódź / Na zdjęciu: trener Kazimierz Moskal
Materiały prasowe / Mateusz Słodkowski/Cyfrasport/ŁKS Łódź / Na zdjęciu: trener Kazimierz Moskal

- Mówiłem w przerwie piłkarzom, że jeśli strzelamy w tym sezonie bramkę w meczu, to go nie przegrywamy. I to się potwierdziło - podkreślił szczęśliwy trener ŁKS-u Łódź Kazimierz Moskal po remisie w Gdyni z Arką w 33. kolejce Fortuna I Ligi.

Ten rezultat dał łodzianom upragniony awans do PKO Ekstraklasy. Ełkaesiacy wracają na najwyższy szczebel rozgrywkowy po trzech sezonach spędzonych na zapleczu. Poprzedni awans, w sezonie 2018/2019 zespół z al. Unii także wywalczył pod wodzą Kazimierza Moskala.

- Sorry, nie ma co podsumowywać meczu. Ważne jest to, co na końcu czyli awans. Dziękuję zawodnikom, którzy wykonali kawał znakomitej roboty - nie tylko w tym spotkaniu, ale przez cały sezon. Mieliśmy trudne momenty, nie tylko na boisku, ale dzielnie to znieśli i zasłużyli na to, by świętować - powiedział szkoleniowiec Łódzkiego Klubu Sportowego na pomeczowej konferencji prasowej.

- Nie udało się wygrać, choć z takim założeniem przyjechaliśmy. Tradycji stało się zadość - ŁKS nie wygrał znowu w Gdyni, ale moja tradycja tez została podtrzymana, bo moje mecze z Arką też kończyły się remisami 1:1 - w Ekstraklasie w 2020 roku, potem w Zagłębiu Sosnowiec w I lidze i teraz także - uśmiechał się Kazimierz Moskal.

ZOBACZ WIDEO:Lewandowski mistrzem Hiszpanii, powrót Messiego do Barcy, Polska U17 zachwyca - Z Pierwszej Piłki #39 [CAŁY ODCINEK]

Gola na wagę remisu i awansu zdobył 19-letni Mateusz Kowalczyk w 84. minucie. A wcześniej, w pierwszej połowie jego rówieśnik w bramce ŁKS-u, Aleksander Bobek, obronił rzut karny wykonywany przez Huberta Adamczyka. Od 13. minuty Arkowcy prowadzili po trafieniu Przemysława Stolca.

- To nie jest siatkówka czy koszykówka, że można pewne rzeczy zaplanować i grać wariant numer trzy czy osiem. Trzeba umieć się znaleźć w odpowiedniej pozycji i to wykorzystać. Świetnie się odnalazł. A drugi młody - Aleksander Bobek obronił rzut karny. Cieszy, że to oni wzięli na siebie ciężar tego spotkania. Obaj w maju pisali matury, a teraz przeszli też niezły egzamin - powiedział Moskal.

Trzeba jednak przyznać, że spotkanie rozegrane w piątkowy wieczór na Stadionie Miejskim w Gdyni długo nie układało się po myśli biało-czerwono-białych. ŁKS w całym meczu oddał trzy celne strzały, a akcje ofensywne łódzkiemu zespołowi raczej się nie kleiły.

- To nie był nasz wielki mecz. Arka też grała o swoje cele. Pierwsza połowa zdecydowanie pod ich dyktando i nie ma co się nad tym rozwodzić. W drugiej części gry ta gra wyglądała już nieco inaczej i coś zaczęło się dziać pod polem karnym gdynian - ocenił trener nowego ekstraklasowicza.

Moskal zdradził, że w przerwie nie było wielkiej rewolucji czy tzw. "suszarki", ale suche fakty, które się potwierdziły.

- Potwierdziło się, że jeśli strzelamy bramkę w tym sezonie, to nie przegrywamy. Powiedziałem w przerwie, że jeśli chcemy wygrać lub przynajmniej zremisować, nic się tu nie zmienia - zakończył Moskal.

Ostatnim meczem sezonu w Fortuna I Lidze dla ŁKS-u będzie domowe starcie z Odrą Opole w sobotę, 3 czerwca o 17:30.

Z Gdyni - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Czytaj też: ŁKS świętuje wyczekiwany awans. "Doskonały sezon!"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty