Sezony w europejskich ligach już praktycznie wygasły i przed nami są jeszcze tylko pojedyncze mecze. Ostatnie kolejki zawsze oznaczają mniej lub bardziej liczne pożegnania. W ostatnich dniach najwięcej ich było w Hiszpanii. Najpierw z FC Barceloną pożegnali się Sergio Busquets i Jordi Alba. Natomiast w ostatniej kolejce kibicom Realu Madryt podziękował Karim Benzema, a Realu Betis Joaquin.
Jednak ciekawe rzeczy wydarzyły się również we Włoszech. Przy okazji meczu AC Milanu z Hellasem Werona z mediolańskim klubem miał się pożegnać Zlatan Ibrahimović. Oczywiście nie od początku miało to oznaczać całkowite zakończenie kariery piłkarskiej, a okazało się, że jedno jest równe drugiemu.
Szwed po spotkaniu wyszedł na murawę San Siro i w przemówieniu skierowanym do kibiców powiedział, że kończy karierę. Gdy to ogłaszał, cały stadion zalał się łzami.
ZOBACZ WIDEO: Feta i kompromitacja w Monachium, "Lewy" talizmanem Barcy i powołania do kadry - Z Pierwszej Piłki #40
41-latek jeszcze w sezonie 2021/22 poprowadził Milan do pierwszego od lat mistrzostwa Włoch, ale w tych rozgrywkach nie był już tak ważną częścią zespołu.
Przynajmniej nie był nią na boisku, bo na pewno swoją charyzmą dawał dużo drużynie w szatni. Problemy zdrowotne mocno mu dokuczały i przez to wiele spotkań obejrzał z perspektywy trybun. Jednak niezależnie od tego mówimy o wielkim piłkarzu, który zawiesza buty na kołku.
Ponad 20 lat profesjonalnej kariery, zwiedzone największe kluby na świecie i niezapomniane chwile, jak chociażby legendarny gol w meczu reprezentacji Szwecji z Anglią. Podczas pożegnania Zlatana z głośników na San Siro poleciała kultowa piosenka z filmu "Gladiator" i trzeba przyznać, że był to trafny wybór, gdyż ze sceny schodzi prawdziwy wojownik.
Czytaj też:
Ostatni gol Benzemy w Realu (WIDEO)
Napoli podkradnie trenera reprezentacji?