Szymon Marciniak witany był jak największa gwiazda. I żegnany tak samo. Gdy tylko zakończył mecz, na murawę wbiegło kilkuset kibiców, ale nie żeby fetować zwycięstwo 4:1 nad Sokołem Aleksandrów Łódzki i prowadzenie w tabeli oraz bliski awans do wyższej ligi. Oni wbiegli po to, żeby z bliska zobaczyć, dotknąć, zadać pytanie, zrobić sobie zdjęcie z najsłynniejszym obok Roberta Lewandowskiego Polakiem w światowej piłce nożnej.
Spiker apelował, prosił, ale nadaremno. A Szymon Marciniak długo i cierpliwie dzielił się sobą z kibicami. Na koniec zrobił sobie z nimi pamiątkowe zdjęcie. Dziesiątki fanów stanęło w bramce, a na czele Marciniak. Pamiątka na całe życie.
Przyjęcie w Bełchatowie polski arbiter miał skromniejsze, było jeszcze godzinę do rozpoczęcia meczu, ale ciepłe. Kiedy tylko wysiadł z auta zaparkowanego za stadionem GKS-u Bełchatów, powitali go kibice, klubowi działacze i urzędnicy. Nie zdążył wejść do szatni, a miał już na koncie z nimi kilka wspólnych zdjęć.
ZOBACZ WIDEO: Pożegnanie Błaszczykowskiego, przyszłość Szymona Marciniaka - Z Pierwszej Piłki #41
Trudno się dziwić tym wszystkim emocjom. W końcu Marciniak w tym sezonie najpierw w grudniu poprowadził finał mistrzostw świata w Katarze Argentyna - Francja. I to poprowadził fantastycznie, chwalił go cały świat. Teraz w weekend niespodziewanie gwizdał w Stambule na finale Ligi Mistrzów. Także bez zarzutu, choć oczywiście były nerwy kilka dni przed meczem, czy Polaka nie wykluczą w związku z aferą z politykiem Sławomirem Mentzenem (więcej TUTAJ).
Tym bardziej wszyscy robili wielkie oczy, kiedy IV-ligowy GKS Bełchatów ogłosił, że ich środowy mecz poprowadzi Marciniak. Nie było w tym jednak przypadku. To tu arbiter z Płocka zadebiutował w Ekstraklasie. 18 kwietnia 2009 roku sędziował spotkanie GKS-u z Odrą Wodzisław Śląski. W środę wrócił do Bełchatowa, by świętować 14 lat od pierwszego meczu w najwyższej lidze.
Pierwotnie miał to zrobić w kwietniu. Wtedy przeszkodził uraz i nadchodzące mecze w Europie. Dlatego jubileusz obchodził dopiero teraz.
"Dajcie odpocząć sędziemu"
Marciniak przyjechał do Bełchatowa niecałą godzinę przed meczem. Zdążył przez kwadrans porozmawiać z dziennikarzami. Przyznał, że na chwilę uchylił swoją ciszę medialną, a wcześniej zmylił ich co do dnia powrotu ze Stambułu. Dziennikarzom przekazał, że wróci w poniedziałek. Ostatecznie wylądował w Polsce już w niedzielę. - Nie chcieliśmy, żeby nas ktoś na lotnisku atakował - tłumaczył się.
Hucznie powitał go cały stadion. Kiedy spiker wyczytywał nazwiska piłkarzy obu ekip oraz obsady sędziowskiej, najgłośniejszy aplauz był po przedstawieniu Marciniaka. A po tym, jak wyprowadził drużyny na murawę, dostał od prezesa GKS-u oprawione zdjęcie z jego pierwszego meczu w Bełchatowie.
- Tamto spotkanie poszło łatwo, miło i przyjemnie - wspominał Marciniak. - Padły trzy bramki, dałem obu drużynom po jednej żółtej kartce. Mogłem potem wejść do ligi z przytupem - uzupełnił.
Tym razem padło więcej bramek, a Marciniak dał więcej kartek,. GKS pokonał Sokoła 4:1 i utrzymał się na miejscu lidera IV ligi. Na finiszu sezonu zespół Bełchatowa walczy o awans z rezerwami Widzewa.
Mimo wysokiej wygranej, największą gwiazdą na boisku był sędzia. To on przykuwał uwagę kibiców. W trakcie rozgrzewki podszedł do grupy dzieci, z którymi zrobił sobie zdjęcie. Później rozdał kilka autografów. W największy szał kibice wpadli po ostatnim gwizdku Marciniaka.
- Dajcie odpocząć sędziemu - interweniował spiker widząc otoczonego Marciniaka.
Powiedział mu: "Ty durniu"
Okazało się, że Marciniak nie pierwszy raz zaskoczył w ten sposób. Od debiutu w Ekstraklasie i występów w najważniejszych rozgrywkach na świecie zdarza mu się sędziować w niższych ligach. Przed wylotem do Kataru prowadził spotkanie płockiej ligi okręgowej w swoich rodzinnych stronach.
- W Staroźrebach podszedł do mnie zawodnik i powiedział, że jestem najlepszym sędzią w okręgówce. Nie poznał mnie, miał prawo. Potem dobiegli do niego piłkarze i powiedzieli "ty durniu" - opowiadał rozbawiony Marciniak.
Marciniaka kuszą Arabowie
Wielu upatrywało się w wizycie Marciniaka w Bełchatowie niespodzianki. Plotkowano nawet o ogłoszeniu końca kariery, bo przecież największe marzenia już spełnił. Może jeszcze tylko poprowadzić finał mistrzostw Europy.
Nic z tego, choć sędzia w tej sprawie zaskoczył. - Kusi mnie nie tylko Arabia Saudyjska - przyznał na temat ofert od innych federacji. - Ale pieniądze to nie wszystko. Taką decyzję musiałbym podjąć z całą rodziną. Nie muszę uciekać z Polski i Europy. Zobaczymy - dodał.
Często federacje z najbogatszych państw świata kuszą przenosinami najlepszych europejskich arbitrów. Najsłynniejszym był Anglik Mark Clattenburg, który pracował w Arabii Saudyjskiej i Chinach. Takie przenosiny oznaczają koniec kariery w Europie. Po finałach mundialu i LM podobny los przepowiada się Polakowi.
Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj też:
Śladami Szymona Marciniaka. "Można przeżyć wspaniałą przygodę"
Reprezentacja ma problem. "Okazał się niezastąpiony"