Polscy kibice przecierali oczy ze zdumienia po drugiej połowie meczu w Kiszyniowie. W ciągu 45 minut drużyna narodowa roztrwoniła dwubramkową przewagę nad reprezentacją Mołdawii i w konsekwencji przegrała 2:3 z niżej notowanym rywalem w rankingu FIFA. Kolejny raz podopieczni Fernando Santosa zgubili punkty w eliminacjach Euro 2024.
Wynik mógł być jeszcze wyższy, ale Polacy mogli mówić o dużym szczęściu w 62. minucie. Przy stanie 1:2 Ion Nicolaescu uwolnił się spod opieki obrońców i pewnym strzałem głową wpakował piłkę do siatki.
Radość Mołdawianina była jednak przedwczesna, bowiem Filip Glova nie uznał tego gola. Słowacki sędzia zauważył, że Nicoleaescu lekko odepchnął Damiana Szymańskiego. O komentarz poprosiliśmy Adama Lyczmańskiego. Były arbiter międzynarodowy uważa, że była to zero-jedynkowa sytuacja.
- Zawsze powtarzam, że piłka nożna jest męską grą. Po prostu mówimy "nie" dla takich subtelnych kontaktów w polu karnym, czy w jedną czy w drugą stronę. Dla mnie jest to błąd sędziego i upiekło nam się, że ta bramka nie została uznana. Byłem cały czas w kontakcie z kolegami z Canal+, którzy w trakcie meczu pytali o ocenę, więc mówiłem jednoznacznie, że to błąd - powiedział nam ekspert.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalna sytuacja w meczu w Turzy Śląskiej
Ewidentny błąd Filipa Glovy w dużym stopniu nie wpłynął na losy wtorkowego spotkania. Duet Ion Nicolaescu - Vladyslava Baboglo w końcówce meczu zapewnił komplet punktów Mołdawii w eliminacjach Euro 2024.
- Szczęście w nieszczęściu, że tutaj obyło się bez konsekwencji, natomiast dla mnie jest to bramka, taki subtelny kontakt nie powinien być oceniany jako faul. Nie wiem, dlaczego VAR nie interweniował. Wiadomo, z perspektywy czasu nie mamy o czym więcej mówić, bo mecz zakończył się porażką - dodał Adam Lyczmański.
Nieuznany gol Nicolaescu (od 1:22):
Czytaj więcej:
Ciekawie w "polskiej grupie". Faworyt drżał na Wyspach Owczych
Kryminał, zbrodnia i kompromitacja! Jak oni mogli to zrobić?!