ILE?! Santos wystawił PZPN istny "paragon grozy"

Getty Images / Foto Olympik / Fernando Santos to najlepiej zarabiający selekcjoner w historii reprezentacji Polski
Getty Images / Foto Olympik / Fernando Santos to najlepiej zarabiający selekcjoner w historii reprezentacji Polski

1,16 mln zł - tyle PZPN zapłacił Fernando Santosowi za każdy ze zdobytych przez Polskę punktów w eliminacjach Euro 2024. Polski futbol w wydaniu reprezentacyjnym nie widział bardziej zmarnowanych pieniędzy niż te wydane na Portugalczyka.

Fernando Santos jest najlepiej opłacanym selekcjonerem w historii reprezentacji Polski. PZPN strzeże zapisów kontraktu z Portugalczykiem, ale według przecieków z Bitwy Warszawskiej [na tej ulicy mieści się siedziba PZPN - przyp.red.], opiekun Biało-Czerwonych zarabia co najmniej 700 tys. zł miesięcznie.

"Co najmniej", ponieważ to najniższa kwota spośród tych, które pojawiły się w obiegu. Ale nawet biorąc pod uwagę dolne widełki, dotychczasowy rekordzista pod względem wielkości apanaży, czyli Paulo Sousa, wygląda przy swoim rodaku jak ubogi krewny.

Zastaw się, a postaw się

Sousa zarabiał ok. 315 tys. zł miesięcznie, czyli blisko dwa razy więcej od swojego poprzednika Jerzego Brzęczka. By go zatrudnić, Zbigniew Boniek sięgnął naprawdę głęboko do związkowego skarbca.

Cezary Kulesza, szukając naprędce następcy portugalskiego "Dezertera", zdecydował się na wariant budżetowy - Czesław Michniewicz inkasował ok. 200 tys. zł miesięcznie. Po mundialu jednak pochodzący z Białegostoku (a tam, jak wiadomo z kultowego filmu, "społeczeństwo jest ofiarne") prezes PZPN uznał, że PZPN stać na rekordowy kontrakt. Więcej TUTAJ.

ZOBACZ WIDEO: Mecz z Niemcami zaszkodził Polakom? "Tu zawiódł mental"

Sam Santos zarabia miesięcznie więcej niż... trzech jego poprzedników razem wziętych. Po skumulowaniu pensji Sousy (315), Michniewicza (200) i Brzęczka (160) przy Bitwy Warszawskiej zostałby jeszcze "ogonek" na asystenta. Albo na "dniówkę" Santosa.

A i tak bierzemy pod uwagę najskromniejszy wariant, w którym miesięczna pensja Santosa to 700 tys. zł. Nie brak bowiem informacji, że Portugalczyk inkasuje ponad 900 tys. zł. W tej opcji kosztowałby PZPN więcej niż Sousa, Michniewicz, Brzęczka i Adam Nawałka (120) razem wzięci.

Kompromitacja za kompromitacją

Inwestycja w Santosa broniłaby się, gdyby Portugalczyk gwarantował wprowadzenie reprezentacji na wyższy poziom. W końcu np. Leo Beenhakker, dla którego swego czasu skarbonkę rozbił Michał Listkiewicz, wyprowadził nas z "drewnianych chatek".

Tymczasem Santos w zamian za kosmiczną pensję na razie wystawia Biało-Czerwonych na pośmiewisko. W debiucie Portugalczyka z Czechami (1:3) Polska straciła gola najszybciej w historii, bo już w 27. sekundzie. Więcej TUTAJ. A do wtorkowego meczu w Kiszyniowie z Mołdawią (2:3) Biało-Czerwoni nigdy nie przegrali z tak nisko notowanym rywalem.
 
Idźmy dalej. Jedno zwycięstwo i dwie porażki w trzech pierwszych meczach eliminacji Euro 2024 to najgorszy start Polski w kwalifikacjach do mistrzostw świata bądź Europy od... 35 lat i falstartu w walce o awans do MŚ 1990 (1-0-2).

Owszem, został też drugim selekcjonerem w historii, który ograł Niemcy, ale nie zrobił tego, jak Adam Nawałka, w grze o punkty, a w spotkaniu towarzyskim. Paradoksalne jest to, że meczu, za który zebrał największe pochwały, w ogóle nie chciał grać.

Fernando Santos prowadzi Polskę od 24 stycznia 2023 roku
Fernando Santos prowadzi Polskę od 24 stycznia 2023 roku

Nasz drogi selekcjoner

Santos jest selekcjonerem od 24 stycznia i za te 150 dni pracy wystawił PZPN istny "paragon grozy". Jedyne zwycięstwo o stawkę, nad Albanią (1:0), było warte na 3,5 mln zł, każdy punkt zdobyty w el. Euro 2024 - 1,16 mln zł, a gol strzelony w nich przez Polskę: 875 tys. zł.

Polski futbol w wydaniu reprezentacyjnym nie widział bardziej zmarnowanych pieniędzy niż te wydane na Portugalczyka. W porównaniu z selekcjonerami, którzy prowadzili Biało-Czerwonych w ostatnich 10 latach, ocena kadencji Santosa pod względem relacji ceny do jakości zasługuje na niedostateczny z wykrzyknikiem.

Dla porównania, za kadencji Michniewicza zwycięstwo drużyny narodowej kosztowało federację 550 tys. zł, a punkt i bramka - 200. Nawałka i Brzęczek byli jeszcze bardziej opłacalni. Nawet kadencja Sousy była efektywniejsza pod względem relacji wyniku do nakładów finansowych.

Za każde ze zwycięstw PZPN zapłacił wtedy 525 tys. zł, za punkt: 150, a za gola: 93. A gdy prezes Kulesza wynegocjował od Portugalczyka odszkodowanie za zerwanie kontraktu, ostateczne koszty utrzymania Sousy były o wiele niższe (i te są zawarte w tabeli).

Wynagrodzenie Fernando Santosa na tle poprzednich selekcjonerów:

Fernando SantosCzesław MichniewiczPaulo SousaJerzy BrzęczekAdam Nawałka
Pensja wypłacona 3,5 mln zł 2,2 mln zł 1,15** 4,43 mln zł 5,44 mln zł
Pensja roczna 8,4 mln zł 2,4 mln zł 3,78 mln zł 1,92 mln zł 1,18 mln zł
- pensja miesięczna 700 tys. zł 200 tys. zł 315 tys. zł 160 tys. zł 97 tys. zł*
średnio za zwycięstwo 3,5 mln zł 550 tys. zł 192 tys. zł 369 tys. zł 209 tys. zł
średnio za punkt 1,16 mln zł 200 tys. zł 55 tys. zł 127 tys. zł 103 tys. zł
średnio za bramkę 875 tys. zł 200 tys. zł 34 tys. zł 123 tys. zł 51 tys. zł

* - w przypadku Adama Nawałki to kwota uśredniona - zaczynał od ok. 80 tys. zł miesięcznie, a kończył na 120 tys. zł miesięcznie
** - kwota pomniejszona o wypłacone przez Paulo Sousę odszkodowanie za zerwanie kontraktu

W dodatku każdy z poprzedników Santos "coś" osiągnął z reprezentacją Polski. Nawałka dotarł do ćwierćfinału Euro 2016 i został pierwszym selekcjonerem, który wprowadził Biało-Czerwonych do dwóch kolejnych turniejów rangi mistrzowskiej. Z Brzęczkiem Polska bez problemu, z rekordowym dorobkiem, awansowała do Euro 2020.

Sousa dostał ten turniej "w nagrodę", ale za to za jego kadencji Polska zrealizowała cel w postaci awansu do baraży o MŚ 2022. Te już wygrał z kolei Michniewicz, a potem awansował z drużyną narodową do 1/8 finału turnieju w Katarze - to największy mundialowy sukces Polski od trzech dekady.

Tymczasem za kadencji Santosa na razie, tuż przed półmetkiem eliminacji Euro 2024, Polska jest poza miejscami dającymi bezpośredni awans do mistrzostw.

Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty