Kibice na Dolnym Śląska czekali siedem na pojedynek derbowy pomiędzy Śląskiem Wrocław a Zagłębiem Lubin. W końcu się jednak doczekali. W sobotę 24 października wrocławianie pokonali zespół z Lubina 2:0 i to do nich należy teraz prymat na Dolnym Śląsku. Po pierwszej połowie wcale nie zanosiło się jednak na taki wynik.
Obydwie drużyny od pierwszych minut od razu rzuciły się do ataku. Już w pierwszej minucie na strzał zdecydował się Sebastian Mila, ale słabe uderzenie bez problemów złapał Aleksander Ptak. Goście odpowiedzieli niecelnymi główkami Mouhamadou Traore i Piotra Świerczewskiego. W 8. minucie wrocławianie objęliby prowadzenie, gdyby większą precyzją wykazał się Tomasz Szewczuk, któremu piłkę wyłożył Janusz Gancarczyk. Napastnik Śląska spudłował jednak z 11 metrów.
Tuż przed 10 minutą dał o sobie znać Dawid Plizga. Najpierw był on bliski wykorzystania nieporozumienia w szeregach wrocławskiej defensywy, a później jego uderzenie z kilku metrów nogami obronił Wojciech Kaczmarek. Tempo meczu w stolicy Dolnego Śląska było dość szybkie, ale brakowało dobrych okazji strzeleckich. Strzały Plizgi i Mili, mimo szczerych chęci uderzających, nie mogły zaskoczyć golkiperów obu ekip.
Pod koniec pierwszej połowy podopieczni Ryszarda Tarasiewicza nastawili się grę z kontrataku, ale niezbyt im to wychodziło. Zagłębie, za sprawą Łukasza Hanzela, odpowiedziało w 42. minucie. O tym uderzeniu pomocnik Miedziowych chciałby zapewne jednak jak najszybciej zapomnieć. Po chwili, mimo że stadionowy zegar wskazywał dopiero 44. minutę, arbiter zakończył pierwszą odsłonę spotkania
Od początku drugiej części starcia na placu boju w ekipie zielono-biało-czerwonych pojawił się Vuk Sotirović. Była to, jak się później okazało, kluczowa zmiana w sobotnim meczu. - Adrenalinę miałem już przed meczem, zacząłem się wcześniej motywować. Od tygodnia myślałem już o meczu z Zagłębiem - powiedział już po spotkaniu Sotirović. Już w 47. minucie napastnik Śląska pokazał próbkę swoich możliwości, ale jego strzał został zablokowany. W 60. minucie serbski snajper był już jednak bezbłędny. Po podaniu Mili, mimo interwencji Ptaka, Sotirović umieścił piłkę w siatce. Był to drugi występ tego zawodnika w tym sezonie i zarazem drugi jego gol.
Po tym trafieniu Miedziowi rzucili się do ataku, ale brakowało im pomysłu na rozmontowanie defensywy gospodarzy. W 72. minucie po rzucie rożnym wykonywanym przez Świerczewskiego minimalnie niecelnie główkował Martins Ekwueme. W 77. minucie Świerczewski na połowie Śląska źle zagrał piłkę, którą przejął Mila i od razu uruchomił wychodzącego na czystą pozycję Janusza Gancarczyka. Ten wpadł w pole karne, oddał strzał, piłka otarła się jeszcze o Plizgę i wpadła do bramki. - Przy drugiej bramce taki błąd Piotrka Świerczewskiego nie może się zdarzyć - komentował po meczu szkoleniowiec Miedziowych Franciszek Smuda. Do końcu meczu wynik już się nie zmienił. Śląsk pokonał KGHM Zagłębie Lubin 2:0. Wrocławianie tym samym zwyciężyli po raz pierwszy od 14 sierpnia i przełamali passę spotkań bez wygranej. - W drugiej połowie graliśmy bardzo słabo. Te dwa gole straciliśmy po naprawdę głupich błędach - komentował w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Plizga. W końcówce spotkania, po raz pierwszy w tym sezonie, po prawie rocznej przerwie, na boisku pojawił jeszcze Dariusz Sztylka, którego powrotu od dawna wyczekiwali kibice Śląska.
Śląsk Wrocław - KGHM Zagłębie Lubin 2:0 (0:0)
1:0 - Sotirović 60'
2:0 - Janusz Gancarczyk 77'
Składy:
Śląsk Wrocław: Kaczmarek - Socha, Celeban, Fojut, Pawelec, Janusz Gancarczyk, Łukasiewicz, Spahić (90'+1 Sztylka), Mila, Madej (46' Sotirović), Szewczuk (81' Dudek).
KGHM Zagłębie Lubin: Ptak - Grzegorz Bartczak, Jasiński, Costa, Dinis, Mateusz Bartczak (46' Micanski), Świerczewski (80' Pawłowski), Ekwueme, Hanzel, Plizga, Traore.
Żółte kartki: Łukasiewicz, Janusz Gancarczyk, Kaczmarek, Socha (Śląsk).
Sędzia: Adam Kajzer (Rzeszów).
Widzów: 6500.