Już pierwsze minuty sobotniej konfrontacji pokazały, że Piast w niczym nie przypomina drużyny, która przed tygodniem zremisowała z Legią Warszawa. Gliwiczanie ograniczali się do gry obronnej, ale i to nie bardzo im wychodziło. - Przed meczem powiedzieliśmy sobie, że to tylko czerwone koszulki z "Białą Gwiazdą", ale nie wszyscy wytrzymali to ciśnienie. Było zbyt dużo nerwowości i bojaźni w naszej grze przede wszystkim w pierwszej połowie, która mogła zakończyć się wyższym prowadzeniem Wisły - mówił po końcowym gwizdku sędziego szkoleniowiec Piastunek, Dariusz Fornalak.
Sami piłkarze przyznają, że gra z Mistrzami Polski w pewnym sensie ich sparaliżowała. - Nie byliśmy sobą. Nie potrafiliśmy wymienić kilku podań. Pierwsze co prawda znajdowało drogę do partnera, ale kolejne już padało łupem rywala - wyjaśnia strzelec gola, Jakub Biskup.
Po zmianie stron niebiesko-czerwoni zagrali już lepiej. Znaleźli nawet drogę do bramki rywala, ale to było za mało, by myśleć o zatrzymaniu Wisły. Ostatnie słowo należało do Białej Gwiazdy. - W pierwszej połowie chyba się trochę wystraszyliśmy rywala, ale w drugiej mieliśmy już swoje sytuacje i mogliśmy się pokusić o jeden punkt. W meczach z Wisłą też można coś ugrać, ale wiadomo, że porażka jest raczej wkalkulowana. Teraz myślimy już o kolejnym spotkaniu, z Lechią Gdańsk - stwierdził Kamil Glik.
Piast przegrał z Wisłą w Sosnowcu 1:2. Zwycięską bramkę w 76 minucie tej rywalizacji zdobył Marcelo.