Echa meczu Arka Gdynia - Jagiellonia Białystok: Gdyńska twierdza wciąż "zaczarowana"

Arka Gdynia wciąż pozostaje bez zwycięstwa w tym sezonie na własnym obiekcie. W swoim piątym meczu rozgrywanym w roli gospodarza gdynianie bezbramkowo zremisowali z Jagiellonią Białystok. Tym samym bilans żółto-niebieskich w meczach u siebie wynosi: 0-3-2.

Przed meczem zarówno trener Arki, jak i piłkarze tego zespołu zapowiadali trzy punkty w starciu z Jagiellonią. - Musimy ten mecz wygrać, bo nasza publiczność i my potrzebujemy tego. Chcemy aby kibice mieli fajny weekend i mogli w końcu dobrze się poczuć. Pozwoli nam to złapać pewien oddech przed meczem z Odrą - mówił przed meczem Dariusz Pasieka.

- Do tej pory graliśmy u siebie z mocnym zespołami, takimi jak Wisła czy Legia, z którymi nie mieliśmy większych szans. W meczu z Polonią, Lechem graliśmy ładnie, ale niestety brakowało szczęścia i zdarzały się wpadki. Teraz z kolei gramy mecz z takim zespołem, z którym musimy wygrać - to z kolei słowa Lubomira Lubenova.

Na korzyść Arki przemawiała na pewno dramatyczna seria "Jagi" jeśli chodzi o mecze wyjazdowe. Podopieczni trenera Probierza nie zaznali smaku wygranej na obcym terenie już od 27 spotkań. Niestety dla gdynian boisko zweryfikowało wszelkie kalkulacje i zamiast trzech punktów żółto-niebieskim pozostał niesmak nie tylko z wyniku, ale i wyjątkowo słabej gry w drugiej połowie spotkania.

Czerwona kartka... pomogła w koncentracji

Na pomeczowej konferencji opiekun Jagiellonii przyznał, iż czerwona kartka dla jego piłkarza pomogła zespołowi w lepszej koncentracji, a co za tym idzie dokładniejszą realizację zadań taktycznych powierzonych przez trenera.

- Szkoda tylko tych sytuacji, których nie wykorzystaliśmy w końcówce spotkania. Graliśmy to co chcieliśmy. Uważam, że byliśmy bliżsi zwycięstwa. W takich momentach rodzi się zespół. Moim zawodnikom należy się szacunek, że w dziesięciu realizowali taktykę, którą sobie założyliśmy. Zabrakło tylko kropki nad "i".

- Czerwona kartka tylko pomogła Jadze w koncentracji. Nie mieliśmy wtedy pomysłu na grę, jak złamać skomasowany blok przeciwnika. Stworzyliśmy mało stałych fragmentów gry i akcji oskrzydlających. Biliśmy głową w mur - dodał z kolei Dariusz Pasieka.

I trzeba przyznać, że obaj trenerzy mieli rację, co do oceny boiskowych wydarzeń. Arka do momentu gry z przewagą jednego zawodnika lepiej prezentowała się na boisku, stwarzając zwłaszcza w pierwszych fragmentach meczu kilka okazji pod bramką rywali. Po czerwonej kartce dla Dariusza Jareckiego cała koncepcja jakby się posypała... gdyż?

Zabrakło wykonawców

- Wiedzieliśmy jaki jest jego ciężar gatunkowy. Nie stworzyliśmy niestety wielu sytuacji bramkowych. Mieliśmy kilka stałych fragmentów gry i sytuację Wachowicza z gatunku "1 na 1". Remis uważam jednak za sprawiedliwy - chociaż założyliśmy sobie zwycięstwo. Musimy dalej walczyć. Zabrakło nam wykonawców. Przed samym meczem wypadli nam Bednarek i Budziński, a nie muszę dodawać ile oni dla nas znaczą. Akcje oskrzydlające u nas kuleją, a w sytuacji kiedy nie mogliśmy przebić się bokami ciężko było rozrzedzić defensywę Jagi - chłodno ocenił po meczu trener żółto-niebieskich.

W szeregach Arki widoczny był brak akcji oskrzydlających. Sytuacja z bokami pomocy już teraz spędza sen z powiek Dariuszowi Pasiece, a wobec absencji Bednarka i Budzińskiego sytuacja ta w meczu z Jagiellonią jeszcze bardziej się pogorszyła. Nieco z przymusu na pozycjach "zwolnionych" przez wymienioną dwójkę zagrał Michał Płotka oraz Tadas Labukas. Ten ostatni tego meczu nie może zaliczyć do udanych.

Burkhardt nie pomógł

Znany z uniwersalności młodszy z braci Burkhardtów w przeszłości zaliczył krótki epizod w Jagielloni. - Sentyment do tego klubu na pewno jest. Mimo, że grałem tam tylko rok to awansowałem do ekstraklasy. Ale od tego czasu w klubie z moich kolegów pozostał jedynie masażysta. Z trenerem Probierzem pracowałem w Widzewie Łódź, miło znów będzie się z nim spotkać. Ja jednak zrobię wszystko, gdy otrzymam szansę gry, aby pomóc obecnym kolegom w wygraniu ważnego meczu - mówił przed spotkaniem Filip.

Swoją szansę otrzymał, gdyż na placu gry zastąpił w 57. minucie Litwina Labukasa, ale jej nie wykorzystał. Zagrał słabe zawody, zdecydowanie poniżej oczekiwań. Szkoda, bo potencjał ten zawodnik ma. Ten mecz jednak mu wyraźnie nie wyszedł.

Jaga groźna w kontratakach

O duecie napastników Jagielloni pisać już chyba nie wypada. Zabójcza dwójka Grosicki - Frankowski napsuła w tym sezonie sporo krwi obrońcom rywali. W Gdyni lepiej zaprezentował się ten pierwszy, często dynamicznymi rajdami mijając defensorów Arki. Tym samym popularny "Grosik" udowodnił, że jego największym atutem jest szybkość. W końcówce meczu dwukrotnie mógł przechylić szalę zwycięstwa na korzyść gości. Jego partner z ataku także kilkakrotnie dał pokaz swoich umiejętności, zwłaszcza przy uderzeniu z rzutu wolnego. Dobre zawody rozgrywał także, nie pierwszy zresztą raz, filar środka drugiej linii Jagi Brazylijczyk Bruno.

Rewanż w Pucharze Polski

Oba zespoły będą miały okazje do rewanżu, bowiem los zetknął ich w 1/8 finału REMES Pucharu Polski. Pierwotnie mecz miał odbyć się już w najbliższy wtorek, ale ze względu na uroczystości obchodów 80-lecia klubu Arki Gdynia mecz został przeniesiony na 3 listopada.

- Za półtorej tygodnia przyjedziemy tutaj na rewanż - podkreślił po meczu Michał Probierz.

Tym razem remis nie wchodzi w grę, gdyż tylko zwycięzca awansuje do kolejnej rundy.

Komentarze (0)