Wolał Legię od Arabii. "Nie chciałem, żeby moja żona była ninja"

Materiały prasowe / legia.com / Radovan Pankov zagra w Legii z numerem 12 na koszulce
Materiały prasowe / legia.com / Radovan Pankov zagra w Legii z numerem 12 na koszulce

- Szczerze mówiąc, Legia ma lepsze warunki niż Crvena - mówi Radovan Pankov, nowy obrońca Legii Warszawa. 27-latek to były mistrz świata U-20, który dla gry przy Łazienkowskiej 3 odrzucił atrakcyjniejsze finansowo oferty.

Marcin Szymczyk, legia.net: Po opuszczeniu Vojvodiny Nowy Sad, szukałeś sobie miejsca w Europie. Występowałeś w rosyjskim Urału Jekaterynburg, potem w cypryjskim AEK-u Larnaka. To był dobry czas?
Radovan Pankov, nowy piłkarz Legii Warsrzawa:

Z profesjonalnego punktu widzenia, może popełniłem błąd, ale możliwe, że gdyby nie te ruchy, to nigdy nie miałbym szansy gry w barwach mojego ulubionego klubu, czyli Crvenej Zvezdy Belgrad. Wszystko w życiu dzieje się z jakiegoś powodu. Mimo że byłem wtedy bardzo młody, to miałem trochę doświadczenia, uważam, że w tamtym momencie podjąłem najlepsze decyzje, lecz ostatecznie, po latach można na to spojrzeć inaczej, że to nie było dobre dla mojego piłkarskiego rozwoju.

Wróciłeś do ojczyzny, trafiłeś do Radnickiego Nisz i znalazłeś się w jedenastce sezonu ligi serbskiej.

Zgadza się. Gdy byłem w Larnace, to przez pierwsze sześć miesięcy nie grałem, potem wystąpiłem w play-offach, zdobyłem Puchar Cypru. Przyszedł czas na zmiany w karierze. Trafiłem do Radnickiego Nisz, wróciłem do ojczyzny, również w młodym wieku. Mieliśmy dobry sezon, solidny zespół, walczyliśmy o mistrzostwo z Crveną Zvezdą.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "Magia wciąż zachowana". Popis zawodnika FC Barcelony

Transfer do Crvenej był spełnieniem marzeń. Dołączyłeś do klubu, któremu kibicujesz od dziecka.

To prawda. Od początku planowałem, by wrócić do Serbii i jak najszybciej podpisać kontrakt z Crveną. Wiem kim jestem, znam swoje walory, to była tylko kwestia czasu. Sześć miesięcy po tym, jak związałem się z Radnickim, zaczęły pojawiać się plotki, że w letnim okienku mogę przejść do klubu z Belgradu. Tak też się stało, po dobrym - dla wszystkich - sezonie w Niszu.

Jak wspominasz zdobycie mistrzostwa świata do lat 20?

Mam dobre wspomnienia, uczucia nadal są świetne. Serbia to nie Brazylia czy Argentyna, bycie mistrzem świata w piłce nożnej to coś niesamowitego, lecz wówczas nie mieliśmy poczucia, że dokonaliśmy czegoś wielkiego. Kilka lat później się to zmieniło, ale uważam, że moim największym sukcesem jest gra w Lidze Mistrzów z Crveną.

Kiedy pierwszy raz usłyszałeś o zainteresowaniu Legii?

Sześć miesięcy wcześniej, w trakcie zimowych przygotowań. Starałem się być jednak obiektywny. Wciąż czułem, że jestem kontuzjowany. Wówczas pewnie nie mógłbym dać zespołowi tyle, ile bym oczekiwał. Nie byłoby to uczciwe, gdybym zdecydował się wtedy na taki ruch. O Legii wtedy opowiedział mi Ivica Vrdoljak, on też załatwiał sprawy z Legią, proponował mnie do Warszawy.

Słyszałem, że po sezonie trener Runjaić pojechał na dwa dni do Belgradu. Może się spotkaliście.

Był w Belgradzie, poznaliśmy się, to dobry człowiek, bardzo go szanuję. Poza tym mówimy w tym samym języku. Wszystko jest w nim dobre, tak jak w Warszawie, kibicach.

Ilu znasz Serbów, którzy reprezentowali Legię?

Wielu. Svitlicę, Radovicia, Vukovicia, Mladenovicia, Poledicę, Nikolicia, Prijovicia… Łącznie było ich chyba 12-13. Serbowie i Legia to dobre połączenie. To jeden z aspektów, który dodatkowo nakłonił mnie do podpisania umowy.

Rozmawiałeś z kimś z tego grona przed twoim transferem?

Oczywiście. Gdy dostałem ofertę z Legii, miałem stały kontakt z Filipem Mladenoviciem. Był jednym z głównych powodów, razem z trenerem Kostą, dla których wybrałem Legię na kolejny krok w karierze. O transferze zadecydowało też wiele innych rzeczy, ale ten element okazał się ważny. Wiadomo, że jak reprezentujesz wielki klub, to trudno przenieść się do zespołu, w którym nie ma takiej odpowiedzialności, tylu kibiców. Po opuszczeniu Crvenej, otrzymałem różne propozycje, najlepszą przedstawiła Legia.

Radović i Vuković są za Partizanem, ty kibicujesz Crvenej. W Serbii albo jesteś za jednym, albo za drugim z tych klubów. Dlaczego?

Crvena i Partizan to największe kluby w mojej ojczyźnie. Serbia nie jest tak duża jak Polska, która ma 40 mln ludzi, wiele drużyn w całym kraju. Przykładowo, jak mieszkasz w Szczecinie, to jesteś kibicem Pogoni. Tak ma być, aczkolwiek inaczej wygląda to w Nowym Sadzie, gdzie 70 proc. ludzi nie wspiera Vojvodiny. Szczerze mówiąc, to nie jest normalne, ale jest jak jest. W Serbii 70 proc. kibiców jest za Crveną, a 30 proc. za Partizanem.

Zaczynałeś w Vojwodinie.

Tak, w akademii.

To ponoć najlepsza akademia w Serbii.

Była, ale myślę, że teraz nie jest tak dobra. Moje pokolenie, rocznik 1995, było niesamowite.

Z tego rocznika jest choćby Milinković-Savić...

Mijat Gacinović, Nebojsa Kosović, Emil Rockov, Srdjan Babić i kilku innych zawodników, którzy też grają na profesjonalnym poziomie.

Jakie są twoje mocne strony? Jak mógłbyś się przedstawić kibicom?

Nie lubię mówić o sobie i własnych zaletach, fani zobaczą je na boisku. Mogę obiecać jedynie ciężką pracę, poświęcenie, profesjonalizm.

Kosta Runjaić powiedział, że bardzo dobrze radzisz sobie z presją, gdyż zdobywałeś trofea z Crveną. Ciśnienie w Warszawie też jest spore.

Zdaję sobie z tego sprawę. Sezon jeszcze się nie zaczął, ale czuję presję. Mimo że nie urodziłem się w Polsce, jestem tutaj obcokrajowcem, to wiem, jak to działa. Tak samo wyglądało to w Crvenej Zveździe – musisz wygrywać każdy mecz, grać wysoko. Oczekiwania są wielkie. Myślę, że w tym roku kibice z Belgradu liczą na wyjście z grupy Ligi Mistrzów. To nierealne, lecz lubię takie oczekiwania. Daje to więcej siły, by przekraczać granice.

Jakie są twoje pierwsze wrażenia po przejściu do Legii?

Wspaniałe. Moja żona przyjechała do Warszawy, zwiedziliśmy miasto. Mamy dwóch synków, którzy dostali prezenty, klubowe koszulki Legii. Wrażenia są TOP. To wielka stolica, jest tu mnóstwo zieleni, czyli to, co lubię. Niewiarygodne miejsce pod kątem życia rodzinnego. Do tego niesamowite LTC, piękny stadion, trybuny wypełnione kibicami. Szczerze mówiąc, Legia ma lepsze warunki niż Crvena.

Podoba ci się system z trzema obrońcami?

Tak, grałem w trójce w Belgradzie, za kadencji Dejana Stankovicia.

Na której pozycji w trójce czujesz się najlepiej?

Grałem na każdej. Gdy prawonożny Strahinja Eraković zaczynał występy w Crvenej, to trener umieszczał go na pozycji półprawego stopera, a ja byłem po lewej stronie, czasami na środku. Mogę rywalizować na każdej pozycji zarówno w trójce, jak i w czwórce, ale lubię system z trzema obrońcami. Uwielbiam grać wysoko, jeden na jednego. To mój typ futbolu, tak też go postrzegam. Musisz być gotowy. Piłka nie jest już taka, jak 20 lat temu. Ewoluowała.

Jesteś prawonożny.

Tak, moja prawa noga jest lepsza, ale korzystam też z lewej - nie służy tylko do podpierania.

Radovan Pankov w barwach Crvenej Zvezdy Belgrad / fot. PAP/EPA/ANDREJ CUKIC
Radovan Pankov w barwach Crvenej Zvezdy Belgrad / fot. PAP/EPA/ANDREJ CUKIC

Muszę zapytać o sytuację po finale Pucharu Serbii z minionego sezonu. Wiele gazet w twoim kraju pisało, że byłeś w koszulce Crvenej, świętowałeś trofeum, mimo że reprezentowałeś wtedy... FK Cukaricki.

Tak. To był mój ostatni raz z FK Cukaricki. Miałem wpisane w kontrakcie, że nie mogę zagrać, nie wystąpiłem ani razu przeciwko Crvenej. Wtedy nie miałem jeszcze ofert, ale zaczęło się coś dziać w kontekście propozycji z Japonii, Arabii Saudyjskiej, Legii.

Jeśli chodzi o finał Pucharu Serbii, to pojawiłem się na stadionie. Mimo że nie wystąpiłem, to byłem częścią meczu, choć nie miałem takiej siły, by przejść przez tunel na boisko. Oglądałem spotkanie razem z fizjoterapeutą Crvenej. W Belgradzie są moi przyjaciele, Zvezda to mój klub.

W poprzedniej rundzie poszedłem na wypożyczenie, by pomóc FK Cukaricki w zajęciu 3. miejsca w lidze. Zespół na pewno awansuje do Ligi Konferencji, zagra w fazie play-off Ligi Europy, ale trafi przynajmniej do LKE. Rozgrywki 2022/2023 okazały się dla nas udane, lecz - tak, jak wspomniałem - moim klubem jest Crvena, w barwach której zagrałem jeden mecz w krajowym pucharze, w rundzie jesiennej. To znaczy, że dołożyłem cegiełkę do trofeum.

Wybrałeś Legię, mimo że miałeś oferty z Arabii Saudyjskiej i Japonii. Dlaczego? Przecież w tych krajach mógłbyś liczyć na większe pieniądze.

Oczywiście, ale czasami nie chodzi jedynie o finanse. Miałem w Crvenej dobre warunki. Jestem jeszcze młody, chcę się wykazać, widzę to tak, że spędzę w Legii 2-3 lata i przejdę do jednej z pięciu najlepszych lig. Jestem w formie, dbam o swoje życie, ciało, więc myślę, że mogę grać do 35.-36. roku życia. Mam jeszcze wystarczająco dużo czasu, by przenieść się na Wschód. Bardzo ważną kwestią jest rodzina, z którą nie da się wspólnie pojechać do Arabii Saudyjskiej. Wiecie, jak tam jest, gdy nie mieszkasz w większym mieście. Dzieci i kobiety muszą być jak ninja. Nie podoba mi się to.

Oglądałeś filmiki z kibicami Legii na YouTube?

Tak, oczywiście, kto ich nie zna. Wiem, że kibice Crvenej nie mają jakichś grupowych powiązań z kibicami Legii, ale sporo ludzi z trybun w Belgradzie i Warszawie darzy się wzajemnym szacunkiem.

Jesteś zawodnikiem, który nie jest obecny w mediach społecznościowych.

Zgadza się, nie mam ich, wykasowałem je rok temu. Być może to dziwne, ale uważam, że to marnowanie czasu. Lubię grać na PlayStation, spędzać czas z dziećmi na czytaniu książek. Nie jestem wielką gwiazdą, która może zarabiać na Instagramie, nie jest mi to potrzebne

Źródło artykułu: Legia.Net