Na mecz wraz z zawodnikami Lechii wyszedł obchodzący niedawno 80 urodziny Roman Korynt, legenda gdańskiego klubu. Jeśli chodzi o sam mecz, to ustawieniem zaskoczył Tomasz Kafarski, który na mecz z Lechem wystawił aż trzech napastników, dodatkowo od pierwszej minuty wyszli Sergejs Kożans, który w tym sezonie nie zagrał jeszcze ani minuty w Ekstraklasie, a także Marcin Pietrowski, który jak dotąd wychodził tylko z rezerwy! To było ewidentnie ustawienie pod Lecha - przyznał po meczu szkoleniowiec biało-zielonych. Pierwszą akcję w spotkaniu przeprowadził jednak Lech. Już w trzeciej minucie spotkania Sławomir Peszko zaatakował bramkę Pawła Kapsy, jednak ten ubiegł skrzydłowego Kolejorza. W kolejnych minutach bardzo dobrze grali biało-zieloni. Najpierw Paweł Nowak podał piłkę do aktywnego w tym spotkaniu Marcina Pietrowskiego, ale ten mocno niecelnie uderzył na bramkę Jasmina Buricia.
Najlepszą szansę na strzelenie bramki w pierwszej połowie gospodarze spotkania mieli w 25 minucie potyczki. Genialnym podaniem popisał się Pietrowski, posyłając piłkę wprost pod nogi Jakuba Zabłockiego. Ten zauważył dobrze ustawionego Pawła Buzałę, do którego zagrał z pierwszej piłki. Buzała strzelił jednak niecelnie mimo, że strzelał z pola bramkowego. - Szkoda, że Paweł nie trafił czysto - przyznał po spotkaniu Pietrowski.
W 33 minucie spotkania szansę miał Robert Lewandowski. Ku niezadowoleniu Reprezentanta Polski, piłka po jego strzale przeleciała minimalnie obok bramki Kapsy. Jeszcze większą szansę Kolejorz miał w 40 minucie. Do kontrataku wyszedł Seweryn Gancarczyk, jego strzał wybił Kapsa i piłka trafiła prosto pod nogi Lewandowskiego. Ten jednak nie miał możliwości strzelić bramki i piłka tylko sie od niego odbiła, po czym potoczyła się obok bramki. - Brakowało trochę szczęścia. Instynktownie chciałem dołożyć nogę, ale piłka poszła obok bramki - powiedział reprezentant Polski. Pod koniec pierwszej części gry szansę mieli jeszcze gdańszczanie. Rzut rożny wykonał Zabłocki, podał piłkę koledze z zespołu, który ponownie odegrał do Zabłockiego. Napastnik biało-zielonych uderzył z ostrego kąta, jednak piłka przeleciała tuż obok okienka bramki Buricia.
Druga połowa rozpoczęła się od intensywnych ataków Lechii Gdańsk. Pierwsze 20 minut tej części gry, to zdecydowana dominacja biało-zielonych. Co chwila gdańszczanie zbliżali się do pola karnego rywali, ale brakowało przede wszystkim skuteczności. Przewaga gdańszczan była bardzo widoczna szczególnie w okolicach 56 minuty. Wtedy to piłkę na bramkę Buricia strzelał Krzysztof Bąk. Bośniak musiał piąstkować piłkę, a ta trafiła pod nogi Pawła Nowaka. Jego strzał został zablokowany. Chwilę później pod polem karnym Lecha po raz kolejny atakował Nowak, ale znowu jego strzały były blokowane przez zmasowaną obronę zawodników ze stolicy Wielkopolski. - Lechia nie dała nam pograć, stworzyła dużo sytuacji, a nam nie szło tak, jak byśmy chcieli - przyznał Lewandowski. - Mieliśmy dużo niecelnych podań. Nie chodzi o to, że Lechia na nas usiadła i nie mogliśmy nic zrobić. Nie można mówić, że to było przez deszcz, bo każdy, kto gra w Ekstraklasie musi być na to przygotowany - dodał Jakub Wilk.
Pierwszą szansę w drugiej połowie dla zespołu gości miał Robert Lewandowski. Jego strzał nie mógł jednak zaskoczyć Kapsy. Od tego czasu gra się wyrównała. W 72 minucie szansę miał Maciej Kowalczyk, po dograniu piłki przez Zabłockiego. Strzał napastnika, który wszedł na boisko trzy minuty wcześniej powędrował jednak ponad bramkę rywala. Cztery minuty później doszło do największej konferencji spotkania. Jakub Wilk wrzucał piłkę do Sławomira Peszki, a ten z metra uderzył na bramkę Lechii. Sędzia jednak nie uznał gola, gdyż dopatrzył się kontrowersyjnego przewinienia Peszki na Kaczmarku. - W tej sytuacji na pewno byłem faulowany, gdyż byłem obrócony tyłem. Miałem piłkę na głowie i chciałem ją wybić. Czułem, że mam ręce Sławka na plecach i wytrącił mnie on z równowagi. Zobaczymy jak to będzie wyglądało w telewizji, ja jednak myślę, że był faul - powiedział o akcji Kaka.
Gdy wydawało się, że Lech Poznań odzyskał wiary we własne siły, dwie żółte kartki w przeciągu dwóch minut dostał Ivan Djurdjevic, za co został usunięty z boiska. - Szkoda, ze Djurdjevic tak się zagrzał, ale to się stało w ferworze walki. W przeciągu paru minut trzykrotnie faulował też Rogalski, ale sędzia mu tylko pogroził palcem. Jeśli jest on konsekwentny, to powinien jemu też dać czerwoną kartkę. Dziwię się postępowaniu sędziów, bo brakuje im tej konsekwencji. Tu minęło parę minut. Przerwał naszą szybką kontrę, a w przepisach jest to zawsze żółta kartka - skomentował trener Jacek Zieliński. Mimo gry w dziesiątkę, w ostatnich minutach szanse mieli Peszko i Lewandowski, ale nie udało im się zaskoczyć Kapsy. W ostatnich sekundach spotkania pierwszy celny strzał oddała natomiast Lechia. Po strzale Piotra Wiśniewskiego z kilku metrów, piłkę wybił znakomicie ustawiony Burić. Ostatecznie mecz zakończył się sprawiedliwym remisem, który jednak nie cieszy żadnej ze stron, gdyż przy lepszej celności zawodników Lechii, lub innej interpretacji dla Lecha przy akcji z 76 minuty, mecz mógł zakończyć się zwycięstwem jednej ze stron. - Zabrakło zimnej krwi i wyrachowania - przyznał trener Kafarski.
Lechia Gdańsk - Lech Poznań 0:0 (0:0)
Składy:
Lechia: Kapsa - Kaczmarek, Kożans, Wołąkiewicz, Bąk - Pietrowski, Surma, Nowak - Buzała (69' Kowalczyk), Lukjanovs (57' Wiśniewski), Zabłocki (78' Rogalski).
Lech: Birić - Kikut, Wojtkowiak, Bosacki, Djurdjevic, Gancarczyk - Peszko, Kikut, Injac (76' Bandrowski), Stilic (82' Zapotoka), Możdżeń (46' Wilk) - Lewandowski.
Żółte kartki: Kożans, Wiśniewski, Nowak (Lechia), Djurdjević (Lech)
Czerwona kartka: Djurdjević (Lech).
Sędzia: Paweł Gil (Lublin).
Strzały: Lechia - 11, Lech - 7.
Celne: Lechia - 1, Lech - 4.
Zablokowane: Lechia - 4, Lech - 0.
Faule: Lechia - 16, Lech - 17.
Rzuty rożne: Lechia - 5, Lech - 2.
Spalone: Lechia - 2, Lech - 0.
Najlepszy zawodnik Lecha: Sławomir Peszko.
Najlepszy zawodnik Lechii: Marcin Kaczmarek.
Piłkarz meczu: Marcin Kaczmarek.
Widzów: 11.000 (600 gości).