Nieczęsto zdarza się, by piłkarze będący w sile wieku i mogący pochwalić się takim CV decydowali się na grę w PKO Ekstraklasie. Można snuć domysły, co kierowało Sonnym Kittelem, który przyjął ofertę Rakowa Częstochowa? Przede wszystkim z krajowego podwórka jest bliżej do reprezentacji Polski.
Początkowo Polacy się na nim nie poznali. Choć występował w młodzieżowych reprezentacjach Niemiec, to od odkąd pamięta kibicował Biało-Czerwonym. Co należy podkreślić, jego rodzina pochodzi z Katowic. Swego czasu sam piłkarz wyrażał chęć gry z orzełkiem na piersi i w dalszym ciągu nie doczekał się debiutu.
Boniek zamknął mu drzwi przed nosem
Temat Kittela w drużynie narodowej pierwszy raz pojawił się już pod koniec 2017 roku. Gdy selekcjonerem był Adam Nawałka, zaś Zbigniew Boniek kierował PZPN-em, zawodnik urodzony w niemieckim Giessen zawodnik złożył wniosek o polski paszport. Miał iść ścieżką utartą przez między innymi Ludovica Obraniaka i Damiena Perquisa, przaśnie nazywanych "farbowanymi lisami".
Po kilkumiesięcznych staraniach uzyskał obywatelstwo i wydawało się, że jedynie kwestią czasu jest, kiedy skontaktują się z nim przedstawiciele PZPN. Mijały tygodnie, w międzyczasie nastąpiła zmiana na stanowisku selekcjonera, a telefon milczał. Kittela spotkało bolesne rozczarowanie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pękniesz ze śmiechu. To najgorszy rzut karny w historii?
PZPN nie uległ naciskom i utalentowany gracz również za kadencji Jerzego Brzęczka nie otrzymał szansy debiutu. Jak się okazało, ówczesny prezes związku postawił stanowcze weto. Boniek odebrał wszelkie złudzenia Kittelowi, udzielając stanowczej wypowiedzi na kanale youtube'owym "Prawda Futbolu".
- W 2012 roku powiedziałem, że będziemy grali Polakami. Nie chcemy w zespole zawodników, którzy czują się Polakami tylko dlatego, bo jedziemy na dużą imprezę. Jeśli piłkarz w wieku 26 lat wyrabia paszport, bo tak się składa, że reprezentacja jedzie na ważny turniej, to nas ktoś taki nie interesuje. Nie zagra w kadrze - grzmiał Boniek, ucinając spekulacje.
Przed Euro 2020 aktualny wiceprezydent UEFA za wszelką cenę nie chciał dopuścić, by w kadrze wróciły czasy, w których naturalizowani byli tacy piłkarze jak choćby wspomniani Obraniak czy Perquis. Różnica polegała na tym, że Kittel w odróżnieniu od nich porozumiewa się w naszym języku.
Kittel zdał sobie sprawę, że marzenie o debiucie w narodowych barwach jest nierealne dopóki Boniek piastował stanowisko prezesa. Z wywiadu udzielonego przez piłkarza tygodnikowi "Piłka Nożna" biła rezygnacja.
- Czuję się Polakiem, chciałbym i jestem gotowy grać w reprezentacji Polski. Ale fakt, że PZPN nie interesuje się mną jako kandydatem do kadry narodowej, nie stanowi dla mnie problemu. Nie jestem już najmłodszy chłop, a pewnie w Polsce jest dużo młodych, utalentowanych zawodników, którzy chcą i mogą już grać w reprezentacji. Nie będę się wpraszał na siłę - powiedział (więcej TUTAJ).
Podejście do piłkarzy z polskimi korzeniami występujących za granicą zmieniło się w momencie, w którym Cezary Kulesza przejął po Bońku stery w PZPN. Najlepszym przykładem jest Matty Cash. Obrońca Aston Villi nie miał szans na grę w angielskiej kadrze, nawet nie mówił po polsku i w ostatnich miesiącach stał się podstawowym zawodnikiem naszej reprezentacji.
Przychodzi Rakowowi z odsieczą
Trudno w tej chwili stwierdzić, czy przeprowadzka do Częstochowy sprawi, że o Kittelu znowu zacznie się mówić w kontekście debiutu w barwach Biało-Czerwonych. Niemniej jednak mistrz kraju odpalił prawdziwą bombę transferową w środku lata.
Boniek był przeciwnikiem obecności 30-latka w reprezentacji, ale kurz upadł i pomimo wydarzeń z przeszłości docenił ruch Rakowa. "Ciekawy transfer. Kiedyś ktoś z niego chciał zrobić Polaka. W piłkę grać umie. Żeby tylko zdrowie dopisywało . Powodzenia" - skomentował działacz na Twitterze.
Tuż przed startem sezonu Raków wykorzystał limit pecha, bowiem w jednym z meczów sparingowych poważnej kontuzji doznał Ivi Lopez. Właśnie Kittel jest naturalnym następcą ofensywnego pomocnika z Hiszpanii.
Niewątpliwie na ekstraklasowe warunki jest to zawodnik ponadprzeciętny. Klub kierowany przez Michała Świerczewskiego przeprowadził sensacyjny transfer, dokonując poważnego wzmocnienia przed walką o awans do fazy grupowej europejskich pucharów. Wystarczy spojrzeć na przeszłość uniwersalnego gracza za naszą zachodnią granicą.
Na zasadzie wolnego transferu opuścił Hamburger SV, gdzie przez cztery lata był istotnym elementem w układance trenera. Tylko w poprzednim sezonie 2. Bundeslidze zdobył sześć bramek i siedem razy asystował kolegom.
Przez wiele sezonów był wymieniany wśród największych gwiazd na niemieckim zapleczu. Jak wyliczył Tomasz Ćwiąkała, od 2017 roku miał udział w akcji bramkowej średnio co 129 minut.
Pierwsze szlify zbierał w Eintrachcie Frankfurt - zarówno w koszulce tego klubu, jak i FC Ingolstadt 04 - rozegrał łącznie 60 spotkań w elitarnej Bundeslidze. Zarząd Rakowa gruntownie przemyślał ten ruch i do samego końca trzymał transfer w tajemnicy. Wiele wskazuje na to, że działacze nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa w letnim okienku.
Czytaj więcej:
Co dalej z Zielińskim? Ekspert: Warto by było, aby spróbował tam swoich sił
Wszystko jasne. Raków Częstochowa zna rywala w eliminacjach Ligi Mistrzów