Reprezentant Polski pokazał kibicom środkowy palec, teraz żałuje

Tomasz Lisowski podczas ostatniego meczu wykonywał obraźliwe gesty w stronę kibiców. Teraz za swoje zachowanie musi ponieść konsekwencje. Komisja Ligi nałożyła na niego karę finansową w wysokości półtora tysiąca złotych. - Mogłem się tego spodziewać - przyznaje w rozmowie ze Sportowymi Faktami reprezentant Polski.

Lisowski w trakcie spotkania Widzewa z Polonią Bytom pokazał w stronę kibiców wyprostowany środkowy palec. - Po prostu puściły mi nerwy. Niepotrzebnie się tak zachowałem i jestem tego świadomy. Na meczu były wielkie emocje, w pewnym momencie nie wytrzymałem. Teraz żałuję... - mówi popularny "Lisek". Jednak jego zdaniem, kibice nie pozostają zupełnie bez winy. - Prowokowali nas przez cały mecz! Kurczę... Naprawdę jestem zaskoczony ich zachowaniem. Zresztą nie tylko ja, ale i również moi koledzy - nie ukrywa.

Lisowski, jeden z piłkarzy, którzy w ostatnim czasie przewinęli się przez kadrę Leo Beenhakkera, stara się jednak zrozumieć zachowanie sympatyków Widzewa. Przypomnijmy, że na stadionie pojawił się transparent "Nie ma tutaj miejsca dla tych co nie wkładają serca", a kibice zamiast dopingować swoich ulubieńców, cieszyli się z goli... zdobywanych przez drużynę przeciwną. - Ja do nich pretensji nie mam, bo mają prawo do takiego zachowania. Zwłaszcza po takich wynikach - uważa 23-latek. A warto dodać, że Widzew po ostatnich porażkach z ŁKS (0:2) i Polonią Bytom (2:4) spadł na przedostatnie miejsce w tabeli.

Żeby wciąż myśleć o utrzymaniu, łodzianie muszą zacząć wygrywać. Problem w tym, że ich najbliższym rywalem jest Groclin, który będzie chciał się zrehabilitować za przegrane derby Wielkopolski i w dobrym stylu wrócić do walki o wicemistrzostwo. - Wszyscy nas skreślają i skazują na pożarcie, ale my jedziemy do Grodziska po komplet punktów. Myślę, że wcale nie stoimy na straconej pozycji - zapowiada Lisowski.

Kluczowa postać łódzkiego Widzewa, który w przyszłym sezonie będzie grał w drugiej albo i nawet trzeciej lidze, jak na razie nie chce mówić o swoim odejściu. Aż trudno sobie wyobrazić, żeby kadrowicz Leo miał nie występować w Orange Ekstraklasie... - Mam jeszcze kontrakt ważny przez trzy lata, ostatnio nie otrzymałem żadnych ofert. W ogóle nie wiadomo, czy po takich wynikach jakieś się pojawią - przyznał Lisowski.

Komentarze (0)