Zagra w "klubie Erdogana". Polak wie, co wybrał?

Getty Images / Na zdjęciu: Recep Tayyip Erdogan
Getty Images / Na zdjęciu: Recep Tayyip Erdogan

Istanbul Basaksehir to zespół mocno wspierany przez kontrowersyjnego prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana. Jeszcze na początku XXI wieku klub był niezwykle mały i nie aspirował do zdobywania trofeów. Jedno wydarzenie wszystko zmieniło.

W tym artykule dowiesz się o:

Wszystko zaczęło się w 1990 roku. To wtedy utworzono klub pod nazwą Instanbul BB (BB - skrót od Buyuksehir Belediyespor - przyp. red.) w zachodniej dzielnicy Stambułu. Nie był zbyt znany, utrzymywany na początku przez miejskie wodociągi. Miał służyć do treningów dzieciom. Pod koniec lat 90. pierwszą styczność z zespołem miał ówczesny mer miasta Recep Tayyip Erdogan. Instanbul BB stopniowo rozwijał się coraz bardziej i doszedł do momentu, w którym awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej. Miało to miejsce w sezonie 2006/07.

Zupełna zmiana

Instanbul BB nie mógł liczyć na wysoką frekwencję. Kibiców miał niewielu, ale mimo to, rozgrywał swoje domowe spotkania na stadionie Ataturk, który może pomieścić 80 tys. widzów. W Turcji tymczasem zainteresowanie futbolem było na ogół spore, stąd sytuacja na trybunach stadionu olimpijskiego mogła dawać działaczom do myślenia.

Drużyna powstała w 1990 roku nie do końca odpowiadała kibicom innych klubów. To wszystko dlatego, że była utrzymywana głównie z miejskich środków. I to przez wiele lat. Przełom nastąpił jednak w 2014 roku.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jak tego nie strzelił?! Koszmarny kiks przed pustą bramką

To właśnie wtedy Istanbul BB przemianowano na Basaksehir. Oderwano się od miejskiej kasy. Prezesem został Goksel Gumusdag. To osoba nieprzypadkowa. Gumusdag jest mężem siostrzenicy żony Erdogana. Od momentu przejęcia przez niego klubu, ten zaczął się cieszyć zainteresowaniem państwowych firm. Swoje "trzy grosze" do działalności zaczął też ponownie dorzucać sam Erdogan, wówczas już prezydent kraju.

Hat-trick na pokaz

2014 roku to przełom nie tylko ze względu na nową nazwę i właściciela, ale również z uwagi na oddany do użytku stadion, który może pomieścić 18 tys. widzów. W ceremonii jego otwarcia brał udział Erdogan i... strzelił trzy bramki.

Oczywiście wszystko było wyreżyserowane, ale dało się odczuć, iż prezydent Turcji jest mocno związany z Basaksehirem. A przecież w mieście są trzy inne potęgi - Besiktas, Fenerbahce oraz Galatasaray.

Erdogan z miejsca miał tak spory wpływ na Basaksehir, że zawodnicy tego klubu występują w strojach pomarańczowo-niebieskich, czyli nawiązujących do barw partii politycznej prezydenta. Mało tego, w tunelu prowadzącym na murawę znajduje się jego podobizna. Kibice innych stambulskich klubów uważają to za żałosne, tym bardziej że Erdogan jest niezwykle kontrowersyjną postacią w świecie polityki. To swego rodzaju zemsta na tych stambulskich kibicach, którzy protestowali przeciwko działaniom politycznym prezydenta.

69-latek ma też pewne konflikty ze sportowcami. Przykładowo konta bankowe Hakana Sukura, legendy tureckiej piłki, zostały zajęte przez władze. Wszystko przez konflikt z głową państwa. - Zabrał mi wszystko. Moje prawo do wolności, wolności słowa i prawo do pracy - mówił Sukur kilka lat temu dla "Welt am Sonntag".

Polityk nie ukrywał, że życzy Basaksehirowi wielkich sukcesów. Powtarzał, że to klub, z którego mają być dumni wszyscy Turcy.

Rozkwit

Po zmianie właściciela Basaksehir stopniowo rósł pod względem sportowym. I nie można tutaj powiedzieć, że to zasługa tylko państwowych firm, bo klub przeprowadza przemyślane transfery i co jakiś czas wypuszcza w świat utalentowanego wychowanka. Przykładem jest choćby Cengiz Under (obecnie gracz Olympique Marsylia - przyp. red.).

Mądra polityka sprawiła, że Basaksehir zdobył w sezonie 2019/20 mistrzostwo Turcji, a wcześniej było to poprzedzone dwoma wicemistrzostwami. Do tego doszły oczywiście występy w europejskich pucharach, na czele z Ligą Mistrzów. Z pewnością zespół ma potencjał na kolejne sukcesy, choć w ostatnim sezonie zajął dopiero piąte miejsce w rozgrywkach ligowych.

Kolejna szansa dla Piątka

To właśnie w "zespole Erdogana" spróbuje odbudować się Krzysztof Piątek. Po kiepskim poprzednim sezonie szansa od Basaksehiru jest dla niego jak dar od losu. Trudno jednak powiedzieć, czy Polak będzie w stanie to wykorzystać. Na razie rozpoczął od trafienia w spotkaniu towarzyskim z katarskim Al Markhiya.

Nie tylko ostatni sezon, ale także wcześniejsze były dla 28-latka nieudane. Piątek był zmuszony do zmiany klubów. Przypomnijmy, że o Polaku usłyszało wielu kibiców, gdy w sezonie 2018/19 zrobił furorę w barwach Genoi. Później po pół roku został zawodnikiem Milanu, gdzie do końca sezonu spisywał się wybornie.

Następnie rozpoczął się zjazd formy, ponadto do klubu wrócił Zlatan Ibrahimović, więc Piątek znów zmienił klub. W styczniu 2020 zawarł umowę z Herthą Berlin. Po dwóch latach trafił na wypożyczenie do Fiorentiny, a później do Salernitany. To właśnie ten zespół reprezentował w ostatniej kampanii. Bilans? 33 mecze, 4 bramki i 5 asyst. Jak na napastnika, to liczby przeciętne.

W Basaksehirze Piątek nie jest jedynym Polakiem. Już w ubiegłym roku do ekipy ze Stambułu trafił Patryk Szysz, lecz obecnie leczy poważną kontuzję łąkotki. Obaj mają coś do udowodnienia.

Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Zmienił nazwisko i podbił Hollywood. Nieznana historia sprzed lat

Źródło artykułu: WP SportoweFakty