Michał Gałęzewski: W meczu z Lechią miałeś kilka sytuacji, ale niestety dla ciebie nie zamieniłeś ich na bramki...
Robert Lewandowski: No nie udało się... Podczas sytuacji w pierwszej połowie chciałem instynktownie dołożyć nogę, ale piłka przeleciała obok bramki. Później w kolejnej mojej akcji, obrońca wybił piłkę głową. Czegoś nam brakowało i ten mecz nie był w naszym wykonaniu zbyt dobry. Nie wiem z czego to wynika. Chyba nie mieliśmy siły i przez to nie było tak, jak trzeba.
Jesteś chyba najbardziej doświadczonym zawodnikiem Lecha, jeśli chodzi o mecze z Lechią. Grałeś przeciwko biało-zielonym jeszcze w Zniczu. Dlaczego nie znaleźliście recepty na biało-zielonych?
- Lechia się broniła na własnej połowie i to było widać. Później próbowała wyprowadzać kontry. Gdybyśmy strzelili bramkę, to inaczej mogłoby się potoczyć, a tak bramka została nieuznana, a chyba powinna być uznana. Uważam, że sędzia gwizdnął na naszą niekorzyść.
Gdy grasz z przodu jako osamotniony napastnik czasem można mieć wrażenie, że nie masz z kim pograć. Czy naprawdę tak jest?
- Faktycznie w Gdańsku tak było. Nie miałem za bardzo z kim zagrać i ciężko było coś zrobić. Może nie było przez to aż tak dużo sytuacji?
Zdziwiło was ultraofensywne ustawienie Lechii? Trzema napastnikami gdańszczanie jeszcze nie grali ani razu...
- To było złudne, gdyż na boisku grali oni tak naprawdę jednym napastnikiem, a dziewięcioma zawodnikami grali od własnej połowy. Szczególnie było to widać w pierwszej połowie. Szkoda, że nasza bramka została nieuznana, bo była słuszna.
Przyznasz chyba jednak, że przez dłuższy czas drugiej połowy Lechia nie dała wam pograć...
- Faktycznie gdańszczanie nie dali nam pograć, nie mogliśmy stworzyć sobie sytuacji i nam nie szło tak, jak byśmy chcieli. Blokowaliśmy strzały Lechii. Można powiedzieć, że był to mecz na remis.
Jak to jest, że grając z Wisłą potrafiliście wygrać, a z Lechią nie? To nie była kwestia determinacji? Było widać, że Lechiści wprost gryźli murawę, szczególnie w drugiej połowie...
- Trudno mi powiedzieć. W meczu z Wisłą jakoś pokazaliśmy się z dobrej strony mimo, że kilku nas miało zgrupowanie kadry. Potrafiliśmy biegać, mieliśmy siłę przez pełne 90 minut, a w Gdańsku tej siły nie było po treningach w klubie. Może mieliśmy słabszy dzień? Żeby jednak wszyscy mieli słabszy dzień? Też ciężko o to.
Wisła wygrała swój mecz, więc znowu wam odskoczyła.
- Tak, ale teraz powinniśmy się skupić na sobie i na tym, abyśmy my wygrywali. O Wiśle pomyślimy, jak zaczniemy wygrywać i zdobywać po trzy punkty w każdym meczu.
Zahaczmy o temat reprezentacji. Z jakim trenerem chciałbyś w niej współpracować? Czy jest to trener Smuda, który odkrył ciebie w Ekstraklasie?
- Nie wiem, to nie ode mnie zależy. Mam nadzieję, że zostanie podjęty trafny wybór.