Mieliśmy sporo niecelnych podań - rozmowa z Jakubem Wilkiem, pomocnikiem Lecha Poznań

Jakub Wilk wrócił po chorobie do składu poznańskiego Lecha. 24-letni pomocnik wszedł w Gdańsku w meczu z Lechią na początku drugiej połowy, zastępując Mateusza Możdżenia. Wychowanek poznańskiego klubu uważa, że walka o miejsce w składzie jest w Kolejorzu potrzebna.

Michał Gałęzewski: Remis jest dla was sukcesem, czy raczej stratą dwóch punktów?

Jakub Wilk: Sukcesem na pewno nie, straciliśmy dwa punkty. Nie był to jednak mecz, który mieliśmy spokojnie wygrać. Było to spotkanie wyrównane, ale my mieliśmy troszeczkę więcej dogodnych sytuacji. Zabrakło skuteczności. Zostaliśmy jeszcze osłabieni na koniec, ale mecz zakończył się podziałem punktów.

Na mecz wszedłeś w drugiej połowie za twojego kolegę. Uważasz, że przegrałeś walkę o miejsce w składzie z Możdżeniem?

- Nie chodzi o to, że przegrałem. Po prostu trener tak zdecydował i mnie zmienił. Ja byłem chory i dał szansę Możdżeniowi. Ja chciałem się pokazać z jak najlepszej strony i zobaczymy jak będzie za tydzień. Trzeba ciężko trenować i walczyć o skład. Nikt nie ma składu bez rywalizacji, bo o to w tym chodzi.

Twoja dyspozycja fizyczna jest już stuprocentowa?

- Czy stuprocentowa... Wiadomo, że jak wchodzi się w 46 minucie, to trzeba się dobrze dogrzać i ciężko wejść w mecz. Nie było jednak źle, a może być też lepiej.

A jak się teraz czujesz?

- Wiadomo, że chorowałem, ale jestem w dobrej dyspozycji. W zbliżającym się tygodniu będę do siebie dochodził, bo choroba była bardzo ciężka.

W zeszłej kolejce zredukowaliście dystans do Wisły, a teraz znów wam ona trochę odskoczyła...

- Można powiedzieć, że wszyscy z góry tabeli wygrali i też musieliśmy wygrać, żeby nie stracić dystansu. Nie udało się to. Teraz mamy mecz ze Śląskiem we Wronkach i trzeba go wygrać.

Przez większość sezonu Lechia grała jednym napastnikiem. Zaskoczyło was to, że tym razem weszło ich aż trzech?

- Nie zaskoczyło nas to, bo gdy Lechia gra u siebie, to gra o zwycięstwo, walczy o korzystny wynik i gra ofensywnie.

Jak wszedłeś na boisko, to przez większą część drugiej połowy Lechia grała bardzo ofensywnie, z zaangażowaniem, można powiedzieć, że gryzła trawę i ciężko wam było przez pewien czas nawet wyjść z własnej połowy.

- Stało się to dlatego, bo mieliśmy sporo niecelnych podań. Nie chodzi o to, że Lechia tak na nas siadła, bo nie mogliśmy nic zrobić.

Mogło to wyniknąć z powodu mokrej murawy?

- Nie, bo każdy kto gra w Ekstraklasie musi być przygotowany na to, że będzie padał deszcz, śnieg, albo będzie słońce. Każdy ma takie same warunki i nie chodzi o to jaka jest murawa. Była ona dobra i nie ma co narzekać.

Dogrywałeś piłkę przy waszej nieuznanej bramce. Jak byś skomentował tą sytuację?

- Moim zdaniem bramka wpadła prawidłowo. Nie było żadnego ruchu rękami, że mógłby być faul.

Można więc powiedzieć, że to przez decyzję sędziego wyjeżdżacie z Gdańska bez kompletu punktów?

- Później Robert Lewandowski miał jeszcze szansę, także Sławek mógł lepiej przyjąć podanie. Nie udało się i nie strzeliliśmy bramki. Tamta bramka powinna być jednak uznana.

Źródło artykułu: