Przerażające sceny po meczu. Grozili piłkarzowi, że go postrzelą

Getty Images / Rodrigo Valle / Na zdjęciu: Gianluca Prestianni
Getty Images / Rodrigo Valle / Na zdjęciu: Gianluca Prestianni

Takich obrazków nie chcemy oglądać. Chwilę grozy przeżyli piłkarze Vélez Sarsfield, którzy zostali napadnięci przez grupkę chuliganów.

Sytuacja miała miejsce po pożegnalnym meczu Diego Godina. Urugwajski defensor to jedna z najważniejszych postaci Atletico Madryt. W barwach "Los Rojiblancos" rozegrał łącznie ponad 380 spotkań. W 2014 roku przyczynił się do zdobycia mistrzostwa kraju, wówczas dziesiątego w historii klubu.

Obrońca ma za sobą także bogatą przeszłość reprezentacyjną. W koszulce Urugwaju wystąpił w 161 meczach. W drużynie narodowej zadebiutował w 2005 roku, jednak jego kariera nabrała takiego tempa, że szybko stał się jej liderem.

Z kadrą zagrał m.in. na czterech mundialach i sześciu edycjach Copa America. Szczególne chwile przeżywał w 2011 roku. Wraz z zespołem wywalczył wówczas tytuł mistrza Ameryki Południowej.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ależ petarda! Zrobiła to niczym Messi

W ostatnim czasie reprezentował barwy Velez Sarsfield. W ostatnim meczu w karierze drużyna Godina przegrała z Huracanem Buenos Aires 0:1, co rozwścieczyło niezadowolonych pseudokibiców. Ci posunęli się do skandalicznego zachowania.

Jak informuje portal theguardian.com, po zakończonym spotkaniu piłkarze udali się na boisko treningowe, gdzie mieli zaparkowane swoje samochody. Gdy dojechali na miejsce, zostali zatrzymani przez grupkę agresywnych chuliganów, którzy następnie rzucili się na zawodników. Jeden z nich, Gianluca Prestianni, został pobity.

- Prawdopodobnie było ich pięciu lub sześciu. Uderzyli mnie dwa razy w twarz, chwytając mnie za kurtkę. Byłem zbyt przerażony, a moi koledzy z drużyny nie chcieli wracać do domu, na wypadek, gdybyśmy byli śledzeni - powiedział Prestianni w rozmowie z ESPN.

To jednak nie wszystko. Leonardo Lara, inny z zawodników Velez Sarsfield, spotkał się z groźbami ze strony wspomnianej grupki.

- Wyjechali przed mój samochód i chcieli, żebym wysiadł. Następnie powiedzieli, że strzelą mi w nogi, jeśli nie wysiądę - powiedział Lara.

Do tej sytuacji ustosunkowali się już przedstawiciele Velez Sarsfield. Klub, dla którego występują zaatakowani piłkarze, wydał oświadczenie.

"Velez Sarsfield żałuje i zdecydowanie protestuje przeciwko zastraszającej sytuacji, jakiej doświadczyli niektórzy z naszych piłkarzy pierwszego zespołu" - czytamy.

Lokalne media poinformowały, że zawodnicy postanowili nie składać skargi na policję, ale zostali wezwani do śledztwa. Trener drużyny, Sebastian Mendez, poinformował dyrektorów klubu, że zespół nie wróci do treningów, dopóki nie zostanie zagwarantowane pełne bezpieczeństwo.

Zobacz także:
Polak oficjalnie przeniósł się do MLS
Zaskakująca sytuacja na lotnisku

Źródło artykułu: WP SportoweFakty