Jestem walczak, nie odpuszczam - rozmowa z Vukiem Sotirovicem, piłkarzem Śląska Wrocław

- Czekałem na swoją szansę i udało się strzelić, wygrać - stwierdził napastnik Śląska Wrocław w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl. Na powrót tego snajpera do gry czekali wszyscy kibice wrocławskiego Śląska. Serb zagrał po raz drugi w tym sezonie i po raz drugi trafił do siatki. Jego obecność na boisku to duże wzmocnienie na formacji ofensywnej zespołu prowadzonego przez Ryszarda Tarasiewicza.

Artur Długosz
Artur Długosz

Artur Długosz: W derbowym pojedynku z KGHM Zagłębiem Lubin na boisku pojawiłeś się od początku drugiej połowy. Widać było po tobie, że aż palisz się do gry. Gol wydawał się tylko kwestią czasu.

Vuk Sotirović: Bardzo chciałem zagrać i przede wszystkim dokończyć ten mecz bez żadnej kontuzji. Udało mi się to, a także zdobyłem bramkę, z czego jestem szczęśliwy. Jeszcze przed miałem taką adrenalinę, zacząłem się motywować. Już od dłuższego czasu myślałem o meczu z Zagłębiem. Czekałem na swoją szansę i udało się strzelić, wygrać i pokonać zespół z Lubina.

Liczyłeś na to, że w spotkaniu z KGHM Zagłębiem dostaniesz szansę w podstawowym składzie?

- Trenuję od dwóch tygodni i jestem zadowolony. W pierwszym tygodniu ruszałem się jeszcze ciężko, w tym drugim już lepiej mi się biegało i lepiej się czułem. Myślę, że mogę jeszcze lepiej grać. Nie jestem jeszcze w pełni gotowy do gry przez 90 minut. Zobaczymy jak będzie w następnym meczu - czy będę na ławce czy zagram od początku to nie ma znaczenia - liczy się tylko to, abyśmy wygrywali. Jak zasiądę na ławce i wejdę na boisko to postaram się tak jak w meczu z Zagłębiem coś strzelić i pomóc drużynie.

W którym momencie dowiedziałeś się, że wejdziesz na boisko?

- Poszedłem się rozgrzewać jakieś 10-15 minut przed końcem pierwszej połowy. Już jak się skończyła pierwsza odsłona meczu, to trener powiedział, że wejdę ja albo Sebastian Dudek. Wszedłem na boisko i myślę, że nie zagrałem najgorzej.

Nie bałeś się tego, że jak mocniej wystartujesz do piłki to znowu coś się stanie?

- Nie, nie. Już dwa tygodnie trenuję na pełnych obrotach i w ogóle się nie oszczędzam. Taki jestem, że jak już nie ma kontuzji to nie ma czego się obawiać. Albo jestem gotowy i mogę normalnie grać, albo takie odstawianie nogi nie jest w moim stylu. Naprawdę zawsze, nawet jak mnie coś boli, to próbuję i staram się grać. Ogólnie łapię takie kontuzje, po których nie mogę pojawiać się na boisku. Takie sprawy mięśniowe. Lekarstwem jest tylko i wyłącznie odpoczynek, rehabilitacja. Jestem walczak, nie odpuszczam, po prostu taki jestem.

Teraz cię nic nie boli?

- Nie, nic mnie nie boli (śmiech).

Jak na razie na boisku w tym sezonie pojawiłeś się dwa razy, strzeliłeś dwa gole. Ty grasz - Śląsk nie przegrywa. Jesteś mężem opatrznościowym drużyny?

- Tak się złożyło, że z Koroną Kielce wszedłem i strzeliłem bramkę w końcówce. Z Zagłębiem też tak było. Mogę tak do końca sezonu - siedzieć, wchodzić, strzelać i żebyśmy nie przegrywali. Jak to będzie dawało nam zwycięstwa to nie ma problemu, nie musimy nic zmieniać.

W końcu się przełamaliście i wygraliście. Widać było radość u was po ostatnim gwizdku sędziego. Spadł wam kamień z serca?

- Było widać radość, bo wiadomo, że były to derby Dolnego Śląska i chcieliśmy przede wszystkim sobie coś udowodnić po kilku nieudanych występach. Zagraliśmy naprawdę dobrze. Tak samo jak ten mecz ma znaczenie dla nas, tak samo i dla kibiców. Gdybyśmy przegrali z Zagłębiem, to pojawiłby się problem. Zespoły z dołu tabeli by nas dogoniły, a tak wygraliśmy i mam nadzieję, że w kolejnych spotkaniach będzie podobnie.

Koledzy dziękowali ci za tą bramkę i za to, że przełamałeś zespół Śląska?

- Nie no, gdzie ja przełamałem. Mówiłem wcześniej, bo ktoś narzekał na napastników - na gola pracuje cała drużyna. Wiadomo, że gdy napastnik nie jest formie, to o gola ciężko, ale w zeszłym sezonie było tak, że jak napastnicy nie trafiali, to obrońcy zdobywali gole. Mieliśmy dobre stałe fragmenty. Ogólnie wszystko dobrze się układało. W tym sezonie jest tak, że gramy dobre spotkania, nieszczęśliwie tracimy gole. Początek sezonu mieliśmy bardzo dobry, potem bardzo nieszczęśliwie przegraliśmy z Polonią Warszawa. Wolę grać brzydko, a wygrywać po 1:0. Za kilka tygodni nikt nie będzie pamiętał, że Śląsk grał źle, tylko że Śląsk ma tyle i tyle punktów. Ważne jest to, aby wygrywać. Pracowaliśmy bardzo ciężko na zwycięstwo z Zagłębiem i zasłużenie wygraliśmy.

Na bramki pracuje cały zespół, ale tych goli jak na razie jest mało. Inaczej to wyglądało w poprzednim sezonie.

- No nie jest to to. W tamtym sezonie cały zespół był w dobrej dyspozycji, a tutaj Sebastian Mila wraca po kontuzji, ja też. Marek Gancarczyk jest kontuzjowany. W poprzednim sezonie dobrze grał Krzysiek Ostrowski, potem wskoczył Marek Gancarczyk i też grał dobrze. Teraz on nam wypadł. Mamy trochę niefart, ale myślę, że już będzie wszystko dobrze.

Przed wami mecz z Lechem Poznań. Ciężki mecz.

- No ciężki, ale to jest tylko Lech. To nie jest FC Barcelona. Wiadomo, że to jeden z lepszych zespołów w lidze, ale jest tak samo do ogrania jak każdy. Wszyscy w tej lidze wiedzą, że każdy z każdym może wygrać. Pojedziemy tam, to będzie ciężkie spotkanie, ale myślę, że trzeba być mocnym psychicznie i nie przegrać już przed meczem. Trzeba wierzyć w zwycięstwo i myślę, że tak się stanie.

Będziesz w stanie wyjść od pierwszej minuty w spotkaniu z Kolejorzem?

- Nie wiem. Myślę, że będę w czasie dochodził do pełni sił. Jeszcze troszkę mi jest potrzebne. Czy zagram od początku czy nie to nic nie zmienia. Jeżeli od początku to będę się starał. Na ile będę miał sił to zobaczymy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×