Muharem Huskovic raz, potem dwa i Legia Warszawa przegrywała z Austrią Wiedeń już 0:2, ale gol Ernesta Muciego w samej końcówce daje nadzieję wicemistrzom Polski, że jeszcze nie wszystko jest stracone.
Niemniej, sytuacja Legii przed rewanżem w Wiedniu nie jest zbyt ciekawa. Awans do IV rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy jest zagrożony.
- Pozytywne jest to, że dochodzimy do sytuacji. Jesteśmy w stanie wygrać w Wiedniu i jestem pewien, że to zrobimy, ale musimy poprawić skuteczność. Ta rywalizacja jeszcze się nie skończyła - mówił Paweł Wszołek w rozmowie z "TVP Sport".
ZOBACZ WIDEO: Brak komunikacji i panika. O co chodziło z Fernando Santosem?
Jedną z sytuacji zmarnował właśnie Wszołek. W 33. minucie nabiegał na piłkę w polu karnym, ale strzelił prosto w bramkarza. - Może powinienem uderzyć trochę wyżej - zastanawiał się.
Zarówno w meczu II rundy z Ordabasami Szymkent, jak i przeciwko Austrii spore problemy sprawia Legii rozgrywanie piłki od tyłu.
- Dość łatwo podarowaliśmy gola przeciwnikowi. Gdy się rozgrywa od tyłu, to jest wkalkulowane, że można stracić piłkę. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że na tym poziomie nie powinno się to zdarzyć - mówił Wszołek.
Jednocześnie podkreślał, że rywal niczym go nie zaskoczył.- Austria grała agresywnie, w wysokim pressingu, natomiast byliśmy w stanie przechodzić do fazy szybkiego kontrataku. Tworzyliśmy sobie sytuacje. W wielu brakowało ostatniego podania, ale wiemy, co jest do poprawy. W rewanżu musimy zagrać o klasę lepiej, być bardziej skoncentrowani i nie tracić bramek w tak głupi sposób - podsumował Wszołek.
CZYTAJ TAKŻE:
Piłkarski kryminał. Zobacz, co zrobiła Legia
Kontrowersja w meczu Legii Warszawa! "To jest rzut karny" (WIDEO)