Ełkaesiacy byli stroną dominującą w tym spotkaniu, ale przez ponad 90 minut nie potrafili tego udowodnić na boisku. Na szczęście dla nich w doliczonym czasie gry Engjell Hoti huknął z dystansu w okienko bramki Bartosza Klebaniuka i dał zwycięstwo biało-czerwono-białym. Więcej o meczu przeczytasz TUTAJ.
- Gratulacje przede wszystkim dla piłkarzy, bo moim zdaniem zagrali najlepszy mecz w tym sezonie. Pogoń ma bardzo dobry zespół. Myślę, że nie ma co mówić o tym, że byli po pucharach, bo wiemy, jak ten mecz wyglądał. Kto miał odpocząć, odpoczął. Teraz grali w najsilniejszym składzie. Pokazaliśmy charakter u siebie, zagraliśmy dojrzale i mądrze w tym meczu - mówił Kazimierz Moskal na pomeczowej konferencji prasowej.
- Nie chcę mówić, czy było to zwycięstwo zasłużone, ale to nasz najlepszy występ jak dotąd. Do 90. minuty brakowało nam bramki, ale na szczęście mamy doliczony czas gry, po którym możemy się cieszyć - dodał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gol! Po tym strzale komentator oszalał
Ełkaesiacy w tym sezonie doznali już trzech porażek, ale dwa pozostałe mecze wygrali. Oba zwycięstwa odnieśli przed własną publicznością. Czy w tym należy doszukiwać się jakiejś analogii?
- Atmosfera, która jest na stadionie, bardzo nam pomaga. Musimy zrobić wszystko, by przychodziło jeszcze więcej kibiców. Dzięki temu wchodzimy na inny poziom. Ja nie mam wątpliwości, że ta atmosfera robi swoje. Mam nadzieję, że ten czas, który jesteśmy razem, nam sprzyja i właśnie dlatego ten mecz tak wyglądał. Poza początkiem drugiej połowy, całe spotkanie graliśmy równo - skomentował trener ŁKS Łódź.
ŁKS do końca wyglądał na drużynę, która była bardziej zdeterminowana do odniesienia zwycięstwa. Remis jej nie zadowalał.
- Chcieliśmy grać o pełną pulę, ale odwaga to jest jedno. Po drugiej kolejce już mówiłem, że trzeba być w tym wszystkim odpowiedzialnym. Można się wybrać w sandałach i krótkich spodenkach na Mount Everest. Ktoś to nazwie odwagą, a inny głupotą. Dlatego musimy być racjonalni - odpowiedział Moskal.
Po raz drugi w tym sezonie łodzianie u siebie wygrali mecz po golu w doliczonym czasie gry. Można mówić o szczęściu, ale nie trzeba tego rozpatrywać wyłącznie w takich kategoriach.
- Brakowało nam tej bramki. Można mówić o szczęściu, że strzelamy w doliczonym czasie. Jeśli się mocno pracuje i wierzy, łatwiej osiągnąć cel. Ta końcówka była imponująca. Gdy patrzyłem na wprowadzenie piłki Adriena Louveau i determinację, mogło się wydawać, że to kwestia czasu, ale tego czasu było bardzo mało. Strzeliliśmy to w ostatnim momencie. Cieszy tym bardziej, że pokonaliśmy dobrą drużynę, jaką jest Pogoń - przyznał szkoleniowiec.
Tym razem sztab Łódzkiego Klubu Sportowego postawił na wariant taktyczny z piątką obrońców. To ograniczyło pole do popisu piłkarzom Pogoni Szczecin w ofensywie.
- Wiedzieliśmy, że Kamil Grosicki jest groźny na boku, a do tego grał jeszcze Biczachczjan. Chcieliśmy wzmocnić boki. Nie odchodzimy od sposobu ani systemu funkcjonującego wcześniej. Ustawiamy drużynę w zależności od tego, jak uznamy i jakich ludzi będziemy mieć do dyspozycji. Chciałbym mieć taką opcję, by nawet w trakcie meczu zmienić ustawienie - zakończył Moskal.
Po pięciu kolejkach beniaminek z Łodzi ma na koncie sześć punktów. W najbliższej serii gier przyjdzie mu zmierzyć się na wyjeździe z Puszczą Niepołomice.
Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Czytaj też: Jeszcze jeden nowy piłkarz w ŁKS Łódź. Ogłoszony tuż przed meczem