Odejście Macieja Skorży do Japonii było niemałym zaskoczeniem dla polskiego środowiska piłkarskiego. Polski trener kilka miesięcy wcześniej pożegnał się z Lechem Poznań ze względów rodzinnych i nikt nie spodziewał się, że niedługo później zawita w tak odległych stronach.
Natomiast jego pierwsze miesiące w roli trenera Urawa Red Diamonds są naprawdę efektowne i przede wszystkim efektywne. Polski szkoleniowiec wygrał nawet azjatycką Ligę Mistrzów, choć akurat w tych rozgrywkach polski szkoleniowiec prowadził drużynę w zaledwie kilku spotkaniach, ale oczywiście wygrana w finale idzie na jego konto.
Teraz stało się jasne, że japońska ekipa prowadzona przez Polaka stanie przed szansą obrony tytułu. We wtorek Red Diamonds pokonali reprezentujący Hong Kong zespół Lee Man Warriors. Pewne zwycięstwo 3:0 było praktycznie niezagrożone od samego początku rywalizacji.
Już po zaledwie sześciu minutach drużyna Skorży prowadziła 2:0 i przez resztę spotkania spokojnie kontrolowała grę. Ostatecznie wynik został ustalony za sprawą trzeciej bramki zdobytej w doliczonym czasie drugiej połowy.
Zapewne niektórych może zdziwić, że zwycięzca poprzedniej edycji azjatyckiej Ligi Mistrzów musiał w ogóle grać w eliminacjach. W Europie triumfator ma pewne miejsce w fazie grupowej kolejnych rozgrywek, ale w tamtejszej konfederacji taki przepis nie obowiązuje.
Czytaj też:
Piotr Woźniacki: Niech awansuje Raków!
Ujawnił, co "Lewy" zrobił w Bayernie
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gol! Po tym strzale komentator oszalał
na Instagramie 
na Facebooku 
