W przeszłości Ronaldinho czarował na piłkarskich stadionach. Zachwycał w barwach Paris Saint-Germain i FC Barcelony. To już jednak przeszłość. Piłkarz zakończył karierę i skupia się na biznesie. W tym jednak nie ma szczęścia.
Brazylijczyk założył firmę "18kRonaldinho", która oferowała zyski w wysokości ponad 2 procent dziennie inwestorom. Warunkiem było wpłacenie co najmniej 30 dolarów w wirtualnych walutach. Wszystko okazało się oszustwem.
Sprawą zajęła się prokuratura. Śledztwo to efekt pozwu cywilnego, jaki klienci jego firmy złożyli w sądzie. Poszkodowani domagają się odszkodowania na łączną kwotę 61,2 mln dolarów. To gigantyczna kwota, ale obrońcy piłkarza odpierają zarzuty.
ZOBACZ WIDEO: Konkretne pytanie o "Lewego". Odpowiedź kibiców inna niż zwykle
Problem jest jednak w uzyskaniu zeznań od byłego piłkarza. 97-krotny reprezentant Brazylii (w latach 1999-2013) nie pojawił się na posiedzeniu komisji śledczej i do tej pory nie złożył żadnych wyjaśnień, które tłumaczyłyby powód nieobecności.
Jak informuje "Marca", piłkarz może wrócić do więzienia. A ma za sobą już jedną odsiadkę po tym, jak w Paragwaju posługiwał się fałszywymi dokumentami. To byłby dla niego kolejny pobyt w więzieniu.
Ronaldinho otrzymał szansę i wyznaczono datę kolejnego posiedzenia. Jeśli się na nim nie stawi, to siłą zostanie doprowadzony na przesłuchanie. Jednak jeśli nadal będzie unikał składania zeznań, to trafi do więzienia.
Czytaj także:
Pucharowa jesień w Warszawie? Legia rozpocznie ważny dwumecz
Dramat polskiego piłkarza w USA. Klub potwierdził najgorsze