Pięć lat swojej kariery spędził w Polsce. Ukraiński obrońca Ołeksij Dytiatjew trafił do naszego kraju w 2017 roku do Cracovii. Spędził też pół sezonu w Puszczy Niepołomice.
Aktualnie 34-latek przebywa w Kijowie, gdzie m.in. robi kurs trenerski. - Żyjemy, bo co mamy robić, siedzieć i płakać? To nie pomoże - mówi w rozmowie z "Super Expressem".
Dytiatjew przyznał, że Ukraińcy zdążyli się już przyzwyczaić do tego, co dzieje się w ich kraju. Ostatnio jednak sam wziął udział w wyprawie do Chersonia.
Działając w stworzonej organizacji transportował żywność i lekarstwa dla potrzebujących. - W Chersoniu żyje dużo emerytów i dzieci, którzy potrzebują przede wszystkim jedzenia - zdradził.
Opowiedział, co widział i jak wygląda tam sytuacja. - Rosjanie stoją po drugiej stronie rzeki, czyli jakiś niecały kilometr od centrum Chersonia. Każdego dnia artyleria ostrzeliwuje miasto i ciężko całkiem ukryć się przed pociskami - zdradził. - Życie tam jest dramatyczne - dodał.
Czy bał się jadąc pomagać? - Zawsze jest trochę strachu, ale pojechałem, żeby zobaczyć to na własne oczy. Chciałem pomóc i chyba pomogłem - przyznał i zdradził, że wszyscy byli wyposażeni w odpowiednią odzież i kamizelki, ale nie posiadali broni. - Dostają ją tylko żołnierze służący w armii - wyjaśnił.
Przypomnijmy, że wojna w Ukrainie rozpoczęła się 24 lutego 2022 roku na rozkaz Władimira Putina.
Zobacz także:
Więcej niż sport. Mała Ukraina we Wrocławiu
Ma już dość. Domaga się wykluczenia Sabalenki z turniejów
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gest Messiego! Ma klasę