Iga Świątek toczy zacięty bój z Aryną Sabalenką o pierwsze miejsce w rankingu WTA na koniec sezonu. Tymczasem jeszcze niedawno Białorusinka otwarcie popierała reżimowego prezydenta Aleksandra Łukaszenkę, który wspiera Rosję w inwazji na Ukrainę.
Wiceliderka rankingu odwiedzała nawet dyktatora osobiście, a jej podpis widniał na liście jego poparcia. Wprawdzie niedawno Sabalenka stwierdziła, że nie popiera Łukaszenki, bo nie popiera wojny, nie brakuje jednak głosów, że takie słowa powinny paść wcześniej, a niesmak po poprzednich czynach nadal pozostał.
Zgadza się z tym Tomasz Wolfke. - Proszę sobie pomyśleć, jak czuje się Marta Kostiuk albo Elina Switolina, grając przeciwko Rosjance albo Białorusince. Zwłaszcza jeśli trafi im się taka niezrównoważona osoba, jak na przykład Potapowa, która potrafi wyjść na plac gry w koszulce Spartaka Moskwa. Albo jak bardzo dwuznaczna w określeniach swojego stosunku do Łukaszenki jest Sabalenka. To dla Ukrainek niezwykle trudne, ale nie mają innej opcji. Oczywiście zawsze można oddać mecz walkowerem, jednak chyba nie o to w tym chodzi - mówi ceniony komentator Eurosportu, Tomasz Wolfke, w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sabalenka wystartowała. "Szczególne miejsce w moim sercu"
- To okrutne. Marta Kostiuk w drugim dniu wojny uciekała pontonem przez rzekę Prut na drugą stronę granicy ukraińsko-rumuńskiej, zostawiając rodziców. To jest mniej więcej taka sytuacja, jak ta, która miała miejsce w Polsce 2 czy 3 września 1939 roku. Przebieg wojny nie był możliwy do przewidzenia. Mogło się okazać, że Rosjanie ją błyskawicznie wygrają, a rodziców Kostiuk wezmą do więzienia albo rozstrzelają. W momencie, kiedy ma się 20 lat i ucieka z młodszą siostrą pontonem przez rzekę, trauma pozostaje na całe życie. I ona teraz musi wyjść na kort i grać z przedstawicielką narodu, który morduje jej rodaków. To jest dla mnie niepojęte - dodaje.
"Tak samo, jak w 1939 roku"
Świątek ma obecnie ponad 1200 punktów przewagi nad Sabalenką. W Nowym Jorku jednak broni tytułu, wartego aż 2000 punktów. Jeżeli Białorusinka wygra US Open, a raszynianka odpadnie w ćwierćfinale, to spadnie na drugie miejsce w rankingu WTA.
- Trudno mi użyć właściwego słowa, aby określić rywalizację Aryny Sabalenki z Igą Świątek. Moim zdaniem ona po prostu nie powinna mieć miejsca. Białorusinka, podobnie jak jej koleżanki reprezentujące ten sam kraj i wszystkie Rosjanki powinny być wykluczone z gry. Mówię to przy każdej okazji. To tak jakby polscy sportowcy w trakcie drugiej wojny światowej mieli rywalizować z Niemcami. Te dwie rzeczy niczym się nie różnią i w mojej ocenie są nie do pomyślenia - mówi autor wielu książek o tematyce sportowej.
By zobrazować panującą sytuację, Wolfke posłużył się radykalnym przykładem. - Należy zadać sobie pytanie, jakby dana osoba czuła się, będąc Ignacym Tłoczyńskim (przedwojenną gwiazdą polskiego tenisa - przyp. red.), gdyby musiała stoczyć pojedynek z Gotffriedem von Crammem (niemieckim dwukrotnym zwycięzcą na kortach Roland Garros - przyp. red.). To w ogóle trudno sobie wyobrazić, bo wówczas Polacy mieli zakaz uprawiania jakiegokolwiek sportu. Zgodnie z hitlerowskim dekretem, groziła za to nawet śmierć, a w najlepszym wypadku zsyłka do Oświęcimia, jeżeli ktoś został złapany - przypomina.
- Nikt o zdrowych zmysłach nie uprawia zawodowego sportu na terenie Ukrainy. Tamtejsza liga piłki nożnej wprawdzie gra, poszczególne drużyny nawet biorą udział w eliminacjach do europejskich pucharów, ale grają swoje mecze poza granicami kraju. Tak, jak na przykład w ubiegłym roku Szachtar Donieck na stadionie warszawskiej Legii - dodaje dziennikarz.
Gra toczy się o wielkie pieniądze
Oficjalne Sabalenka nie reprezentuje Białorusi, tak jak i Rosjanki swojej ojczyzny. Neutralna flaga to jednak mało.
- To mydlenie oczu i brak reakcji WTA i ATP na wojnę napastniczą wywołaną przez kraj, który rzeczywiście jest w tym sporcie ważny. Ale co z tego, że Sabalenka, czy Potapowa wychodząc na kort nie reprezentują oficjalnie Białorusi lub Rosji? Trzy literki przy nazwisku nie mają żadnego znaczenia. Gry zespołowe zachowują się w miarę przyzwoicie, choć to też trochę trwało, bo FIFA nieco zwlekała - ocenia Wolfke.
Dodaje jednak, że rozumie przyczynę problemu. - Pewnie chodzi również o powiązania sponsorskie związane z Bliskim Wschodem. Doskonale wiemy, że Chiny i większość krajów azjatyckich jest teoretycznie neutralna, jednak po cichu są po stronie Rosji. Wielkie korporacje i sponsorzy z tych państw wspierają ATP i WTA. Zdaję sobie sprawę, dlaczego tak się dzieje i te organizacje nie reagują. Nie zmienia to faktu, że się z tym nie zgadzam - mówi publicysta.
"Niech zmienią zawód, jeśli nie wiedzą, jak należy się zachować"
Sytuacja nie jest zerojedynkowa. Nie brakuje sportowców, którzy absolutnie nie popierają agresji Władimira Putina na Ukrainę. Mimo tego milczą, bo obawiają się konsekwencji. Żyją w strachu ze względu na to, co może spotkać ich rodziny.
- Ja wszystko rozumiem. Wiedzą, jak okrutnie potrafi zachować się KGB albo GRU, ale w takim razie trzeba zmienić zawód. Jak powiedział profesor Władysław Bartoszewski, jeśli nie wiesz, jak się zachować, zachowaj się przyzwoicie. Rozumiem, że niektórzy nie mają innego sposobu na życie albo metody zarabiania, ale w takim razie na czas wojny mogą zająć się na przykład trenowaniem młodzieży, a żyć z tego, co się do tej pory zarobiło. To jednak jest niewygodne - zauważa Wolfke.
Nawołuje do bojkotu. "Ktoś musi im otworzyć oczy"
Letnie igrzyska olimpijskie we Paryżu zbliżają się wielkimi krokami. Deklaracji jednak wciąż brak. Czy reprezentanci Rosji i Białorusi zostaną dopuszczeni do startu?
- Jestem przerażony tym, że MKOl może tak zrobić. Jeśli to nastąpi, sądzę, że należy taką imprezę zbojkotować. Ja wiem, że mi to łatwo mówić. Mam 60 lat i nie jestem zawodowym sportowcem. Dla niektórych to może być wydarzenie, do którego przygotowują się całe życie i jedyna okazja, by wystartować w imprezie tej rangi. Natomiast czasami sport schodzi na drugi plan. Polska, jak i inne kraje, nie powinny być obojętne na to, co się dzieje. Może to otworzyłoby komuś oczy - zastanawia się dziennikarz.
Reakcja w Polsce może być tylko jedna. Identyczna, jak wtedy, gdy próbowano zezwolić rosyjskim piłkarzom na udział w barażach o awans na mistrzostwa świata w Katarze. - Myślę, że PKOl zrobi wszystko, aby Rosjan i Białorusinów nie dopuszczono do igrzysk olimpijskich we Francji. Obawiam się jednak, że jeśli nie uda się tego przeforsować, niezależnie kto będzie przy władzy, Polska może imprezę zbojkotować. Mówię, że obawiam się, bo z jednej strony jest mi strasznie przykro z powodu tych w pewnym sensie anonimowych sportowców, dla których te igrzyska są jedyną szansą, by zaistnieć i marzą o nich całe życie - mówi nasz ekspert.
- Z drugiej jednak strony trzeba pokazać światu, że ktoś przeciwko temu protestuje i nie ma miejsca dla Rosjan oraz Białorusinów w zawodowym sporcie. Takie rozwiązanie jednak miałoby sens tylko wtedy, gdyby zareagowali inni, w tym Stany Zjednoczone. Kończąc jeszcze wątek Igi i Sabalenki... Możemy się zachwycać ich rywalizacją od strony sportowej, ale musimy pamiętać, że taka w ogóle nie powinna teraz mieć miejsca - podsumował Tomasz Wolfke.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Daje do myślenia. Ekspert szczerze o porażce Świątek
- Brutalna opinia o Polce. "Osiągnęła swoje maksimum"