Nadiem Amiri był o krok od transferu z Bayeru Leverkusen do Leeds United. Kluby się porozumiały w kwestii transferu definitywnego, zawodnik wraz z rodziną udał się do Anglii i wydawało się, że podpisanie kontraktu jest kwestią czasu.
Jak mawiał Tadeusz Sznuk - otóż nie.
Amiri miał zamienić Bundesligę na Championship za 5 milionów funtów. Pięciokrotny reprezentant Niemiec przyleciał do Leeds prywatnym samolotem, rozmawiał z m.in. trenerem, odwiedził ośrodek treningowy klubu, zwiedził miasto.
I w pewnym momencie się rozmyślił.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozum na boisku. O tym golu będą chciały zapomnieć
To miał być priorytet trenera Daniela Farke, który desperacko poszukuje wzmocnień w końcówce okienka transferowego. Miał podpisać czteroletni kontrakt, który gwarantowałby mu wyższe zarobki niż w Bayerze Leverkusen (jego obecna umowa wygasa 30 czerwca przyszłego roku).
Na ostatniej prostej Amiri podjął decyzję, że jednak nie chce przechodzić do Leeds, czym zszokował wszystkich ludzi w klubie.
Według "Daily Mail" Amiri miał wątpliwości, ponieważ Leeds nie prezentuje najwyższej formy na początku sezonu 2023/24. W czterech kolejkach drużyna zdobyła tylko pięć punktów. Dodatkowym argumentem przeciwko przeprowadzce miałyby być też planowane narodziny dziecka w ciągu dwóch najbliższych tygodni.
Teraz pod ścianą postawione zostały obie strony. Amiri nie ma czego szukać w Leverkusen (w tym sezonie zagrał minutę), z kolei Leeds potrzebuje wzmocnień po spadku z Premier League, a przecież okno transferowe zamyka się w piątek o północy.
CZYTAJ TAKŻE:
Ultimatum wystraszyło włodarzy Bayernu. Jest zielone światło dla Pavarda
Grożą dzieciom w Warszawie. Znamy działania policji