37-letni szkoleniowiec we wtorek przejął stanowisko po zwolnionym Januszu Niedźwiedziu. Po południu poprowadził już pierwszy trening, a w środę rano został oficjalnie zaprezentowany dziennikarzom na konferencji prasowej.
- Nie jestem od gadania a od roboty - powiedział na samym początku, choć później przez dobre kilkadziesiąt minut odpowiadał na przeróżne pytania przedstawicieli mediów.
- Cieszę się, że mogłem zacząć pracę dla Widzewa i chciałbym nie musieć nic deklarować. Chciałbym, żeby wszystko to, o czym rozmawialiśmy z zarządem było widoczne poprzez nasze - moje i sztabu - działania. Wychodząc z założenia, że świadczą o nas nie słowa a czyny, chcę przejść od razu do czynów. Najważniejsza jest praca. Cieszę się bardzo, że mogę być częścią tego klubu i chciałbym, żeby tę pracę było widać od pierwszego meczu - zapowiedział.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz ruszył do ataku. Ostatnia akcja i... Tylko zobacz!
Zmiany w podejściu
Przedstawiając nowego trenera wiceprezes Widzewa Łódź Maciej Szymański przytoczył statystyki a propos średniej liczby straconych bramek przez czerwono-biało-czerwonych. Wiosną było to 1,76 na mecz, zaś w nowym sezonie - 1,5 na mecz.
- Ważne jest, żeby wiedzieć, dlaczego się je traci. To nigdy nie jest kwestia odpowiedzialności indywidualnej. Kolektywne podejście jest dla mnie kluczowe. Wymagam, żebyśmy byli razem jako drużyna i klub, co bardzo eksponowane było też np. w serialu Canal+. Wierzę też w obronę strefową, choć bardzo rzadko się ją stosuje teraz. Kiedy ja zaczynałem przygodę z Ekstraklasą, jedynym zespołem, który tak grał, była Legia Heninga Berga w 2014 roku. Ten trend jest inny, co widać na przykładzie Rakowa Częstochowa - przyznał.
- Mam podejście systemowe w sensie: "bądźmy razem" i chciałbym od pierwszego meczu zmieniać nawyki oraz odpowiedzialność indywidualną. Bo jeśli popełni ktoś błąd w najbliższym meczu i stracimy po nim bramkę, to na tablicy wyników nie będzie napisane na przykład: "Żyro - Cracovia 0:1", tylko "Widzew - Cracovia 0:1". Chciałbym, żeby to był organizm, żeby piłkarze wiedzieli, że moja praca wpływa na pracę całego zespołu. To jest trudne, wymaga pracy i odwagi. Pierwszym etapem za każdym razem, kiedy przychodzę, jest sprawdzenie odwagi - wyjaśnił.
37-letni szkoleniowiec dał się poznać jako ten, który zdecydowanie woli ofensywny styl grania, nawet kosztem tego, że jego drużyna może tracić nieco więcej bramek. Zilustrował to przykładem.
- Jeśli idziemy do przodu razem i mamy bilans bramek straconych 1,48, ale zdobytych zdobyte 3, to wolę to, niż stracone 1,00, a zdobyte 1,24. To wymaga zmiany sposobu myślenia. Jeśli chcę bronić skutecznie, nie znaczy, że mam uciekać ze swojej bramki, bo tam jest łatwiej i bezpieczniej. Jeśli będę oczekiwał obrony wysokiej, to nawet w przypadku pomyłki, mają 10 wojowników za sobą, którzy mu pomogą - powiedział.
Od Poczobuta do Poczaldo
Razem z Danielem Myśliwcem do klubu przychodzi jego asystent - Karol Zniszczoł, z którym pracował m.in. w Stali Rzeszów. Aby zadziałać na zmysły lokalnej społeczności, nowy trener Widzewa posłużył się przykładem Bartłomieja Poczobuta, który w latach 2019-2021 grał w czerwono-biało-czerwonych barwach, a później przeniósł się właśnie do stolicy Podkarpacia, gdzie współpracował właśnie z Myśliwcem.
- Piłka nie polega tylko na tym, by zmieniać ludzi. Nie jestem w stanie zmieniać kogoś, mogę inspirować ludzi do tego, by byli najlepszą wersją siebie. Wspominaliśmy o Bartku Poczobucie. Czy ktoś dwa lata temu powiedziałby, że mógłby on zostać liderem drużyny, że będzie miał opaskę kapitana, strzelał "zewniakiem" i będzie miał największą liczbę progresywnych podań, a kibice będą nazywać go "Poczaldo? Pewnie wtedy odpowiedzielibyśmy że nie. Gdzie teraz jest Bartek? Jest o jedną kolejkę w ekstraklasie szybciej ode mnie - żartował nowy trener RTS.
- To pokazuje, że łatwo kogoś ocenić i skreślić, a trudniej jest zrozumieć, jak dotrzeć do niego i dać możliwości, by stał się jak najlepszą wersją siebie. Jeśli dostał instrukcję, że ma robić wślizgi i łapać kartki, robił to, jak żołnierz. Ale dało się z niego zrobić generała - tłumaczył.
Co z młodzieżowcami?
Podczas ostatniego okresu pracy w Rzeszowie, Myśliwcowi przypięto łatkę tego, który niechętnie gra młodzieżowcami. W Widzewie od początku jest z tym problem, bo - jak przyznali prezesi - tylko w 2 meczach z 7 młodzieżowcy rozegrali pełne 90 minut. Jak poradzi sobie nowy szkoleniowiec z tym problemem?
- Nie traktuję tego w kategorii "problemu", a jako "wyzwanie". Jesteśmy na musiku. Musimy wypełnić limit. A w jaki sposób to zrobimy, to już moje kompetencje. Trzeba wziąć w koszty to, że taki piłkarz może popełnić błąd. Drużyna ma zastanawiać się, jak mu pomóc. Nie patrzę na to, czy to młodzieżowiec, czy obcokrajowiec. Będziemy robić wszystko, by wypełnić założenia - odpowiedział.
W momencie spotkania z przedstawicielami mediów, trener Myśliwiec miał już na koncie jeden trening poprowadzony z drużyną. Został zapytany o to, jaki zespół zastał w szatni przed pierwszymi zajęciami i czy był rozbity.
- Ciężko wyobrazić, co świadczy o tym, czy "drużyna jest rozbita". Wszyscy patrzą na mnie tak jak państwo teraz, na zasadzie: "czego się można po nim spodziewać?". Zdaję sobie sprawę, że jestem obserwowany. Moim zadaniem jest sprawić, żeby ci ludzie mogli wygrywać dla Widzewa. Jak każdy człowiek, który ma wobec mnie oczekiwania, sprawdzają mnie jaki jestem. Jeśli powiedzą, że jestem odważny, a zacznę robić rzeczy, które tej odwadze przeczą, będą rozczarowani. Oni oczekują ode mnie poprowadzenia do zwycięstwa - powiedział.
W czwartek widzewiacy pod wodzą Myśliwca rozegrają sparing ze Zniczem Pruszków. A pierwsze granie o punkty czeka ich w niedzielę, 17 września o 15:00 w Łodzi. W 8. kolejce PKO Ekstraklasy czerwono-biało-czerwoni zmierzą się z Cracovią.
Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Czytaj także: Widzew Łódź wzmacnia obronę. Kolejny Hiszpan w drużynie