Na boisku Bełchatowianie radzą sobie wspaniale. Wygrywają mecz za meczem i co najważniejsze, od prawie dwóch miesięcy nie dali strzelić sobie gola. Niestety wygląda na to, że w najbliższych tygodniach szefowie GKS-u popsują humory zawodnikom.
Wszystko przez sprawę związaną z przedłużaniem kontraktów, która dała się we znaki już przed rozpoczęciem sezonu. Pierwszy ligowy mecz zbliżał się nieuchronnie, a Jacek Popek i Grzegorz Fonfara wciąż nie byli pewni, że kolejny sezon rozegrają w barwach bełchatowskiego klubu. Działacze do końca zwlekali z zaproponowaniem nowych kontraktów, a zawodnicy co raz bardziej się denerwowali. Podobny problem miał zresztą trener Rafał Ulatowski, który po cichu rozglądał się za posadą w innym klubie. Wówczas wszystko skończyło się dobrze i wszyscy trzej w ostatniej chwili złożyli podpisy na nowych umowach. - W lecie rzeczywiście była taka sytuacja, że z niektórymi zawodnikami podpisywano umowy za pięć dwunasta. Myślę, że to nie było tak, jak powinno wyglądać w profesjonalnym klubie. Jeśli klub chce zatrzymać zawodnika, powinien rozmawiać z nim dużo wcześniej - mówi Paweł Magdoń, który może odejść z Bełchatowa już zimą.
Teraz włodarze GKS Bełchatów zgotowali sobie podobny kłopot. W grudniu wygasają kontrakty Tomasza Wróbla i wspomnianego Magdonia. Pierwszy jest jednym z najlepszych zawodników w zespole Ulatowskiego i niewątpliwie bardzo przydałby się w rundzie wiosennej. Choć rozmowy się rozpoczęły, to oferta zaproponowana przez działaczy nie spełnia oczekiwań 27-letniego skrzydłowego. - Działacze przedstawili mi propozycję, ja również przedstawiłem swoją. Niestety nie pokrywają się one w takim stopniu, w jakim chciałbym. Wydaje mi się jednak, że jeśli dwie strony bardzo chcą to znajdzie się jakieś rozwiązanie. Ostatnio czytałem, że prezes uznał moją ofertę za wygórowaną. Ja uważam, że taki klub jak Bełchatów jest w stanie zagwarantować mi odpowiedni kontrakt - stwierdził sam zainteresowany w rozmowie z naszym portalem.
Wróbel przyznaje jednak, że już otrzymuje oferty z innych klubów: - W środę dostałem bardzo konkretną propozycję, gdzie właściwie kontrakt był gotowy. Powiedziałem, że Bełchatów zawsze ma pierwszeństwo, bo zbyt wiele zawdzięczam temu klubowi. Nie będę jednak czekał w nieskończoność.
Kwestia Magdonia jest bardziej klarowna, bo 30-letni obrońca deklaruje, że chce na wiosnę zmienić otoczenie. - Chcę odejść i nie zastanawiam się nad tym, czy Bełchatów złoży mi jakąś propozycję - mówi. Działacze mimo upływającego czasu nie pytają jednak o plany wychowanka Igloopolu Dębica.
Podobnie nie interesują się Dariuszem Pietrasiakiem, który związany jest umową do wiosny przyszłego roku. - Nie mam pojęcia czy będą chcieli żebym został w Bełchatowie. Na chwilę obecną ciężko jest mi cokolwiek w tym temacie powiedzieć - dziwi się "Pietras".
- Na pewno pół roku temu sprawa kontraktów była źle przeprowadzona. Bodajże z czterema chłopakami podpisywano kontrakty dopiero po sezonie. Oni mogli dużo wcześniej odejść, do końca czekali na umowę no i na szczęście się doczekali. Wiadomo, że każdy chce być zabezpieczony - krytykuje 29-letni obrońca.