Jarosław Bieniuk: Jeszcze nie jesteśmy w ekstraklasie

Po ostatnim gwizdku sędziego w ligowym klasyku pomiędzy Górnikiem Zabrze a Widzewem Łódź stoper łódzkiej drużyny, Jarosław Bieniuk miał powody do radości. Jego drużyna wywiozła z Zabrza cenne trzy punkty, a on sam przez cały mecz był silnym punktem łódzkiej defensywy. - Chcieliśmy przede wszystkim zagrać zdyscyplinowanie taktycznie, nie popełniać błędów i strzelić bramkę. To się nam udało i nie da się ukryć, że mamy powody do radości - powiedział gracz drużyny z Alei Piłsudskiego.

- Jesteśmy bardzo szczęśliwi. Zdobyliśmy trzy punkty na bardzo ciężkim terenie, na boisku bezpośredniego rywala do walki o awans do ekstraklasy. To wielki sukces całej drużyny, trenerów i kibiców. Myślę, że ten dzień będzie świętem w rodzinie Widzewa - powiedział rosły obrońca łódzkiej drużyny, Jarosław Bieniuk. - Widać po chłopakach z Górnika, że są w dołku psychicznym. Grało im się bardzo ciężko, a kibice także nieszczególnie pomagali każde nieudane zagranie kwitując gwizdami i okrzykami z trybun. Doping był przez całe spotkanie był jednak na dobrym poziomie i za to szacunek należy się kibicom obu drużyn - dodał gracz drużyny lidera I ligi.

Zdaniem Bieniuka łodzianie umiejętnie wykorzystali fakt, że Górnik jest w słabszej dyspozycji. - Górnik w ostatnich tygodniach przechodził zniżkę formy i gra chłopakom nie układała się najlepiej. My chcieliśmy to w tym meczu wykorzystać i plan ten zrealizowaliśmy bardzo dobrze. Umieliśmy wykorzystać błąd obrony gospodarzy i zdobyliśmy bramkę, która jak się potem okazało sprawiła, że trzy punkty jadą do Łodzi. To cieszy, bo prawdę mówiąc nie do końca wiedzieliśmy czego możemy się po Górniku w tym meczu spodziewać. Na szczęście zabrzanie niczym nas nie zaskoczyli, a nam udało się trafić do siatki i wygrać to spotkanie - nie ukrywał radości stoper jedenastki z Alei Piłsudskiego.

- Nie jechaliśmy do Zabrza jak po pewne trzy punkty. Jak wcześniej wspomniałem nie wiedzieliśmy czego się po Górniku spodziewać. Wiadomo, że gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Chcieliśmy przede wszystkim zagrać zdyscyplinowanie taktycznie, nie popełniać błędów i strzelić bramkę. To się nam udało i nie da się ukryć, że mamy powody do radości. Nie popadamy jednak w hurraoptymizm. Wygraliśmy mecz, ale twierdzenie już teraz, że Widzew jest w ekstraklasie byłoby szaleństwem. Najważniejsze żebyśmy robili swoje. Przed nami jeszcze wiele meczów, w których będziemy musieli walczyć o punkty. Mam nadzieję, że uda nam się sezon zakończyć na miejscu premiowanym awansem, ale na razie o tym nie myślimy. Liczy się każdy kolejny mecz - zakończył 30-letni zawodnik łódzkiej drużyny.

Źródło artykułu: