W środę jako pierwsi poinformowaliśmy, że PZPN podjął ostateczną decyzję o rozstaniu z Fernando Santosem. Portugalczyk pojawił się w siedzibie związku tuż po godzinie 13, ale już tylko po to, aby podpisać "dokumenty rozwodowe".
Z naszych informacji wynika, że wypracowane porozumienie nie rujnuje finansowo PZPN. Związek, co oczywiste w takich przypadkach, zapłaci odszkodowanie, ale nie będą to jakieś niebotyczne kwoty.
Polska szuka więc trenera, a co będzie z Santosem? O tym czy jego zwolnienie zaskoczyło Portugalczyków i gdzie może wylądować mistrz Europy z 2016 roku, rozmawialiśmy z Francisco Sebe, dziennikarzem sportowej gazety "O Jogo".
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Mówi się coś w Portugalii o zwolnieniu Fernando Santosa? Zaskoczyła cię ta dymisja czy nie?
Francisco Sebe, dziennikarz gazety "O Jogo": Mimo wszystko tak. Zaskoczyła. Owszem, wiedziałem, że Polska ma, delikatnie mówiąc, bardzo nieregularne wyniki pod batutą Santosa i niespodziewane problemy w eliminacjach EURO, będąc w teoretycznie łatwiej grupie. Uważałem jednak, że raczej dane mu będzie dokończyć te eliminacje, bo patrząc na tabelę i kalendarz spotkań, awans Polski wciąż jest możliwy. Szanse nie zostały stracone bezpowrotnie. W tym kontekście jestem więc zdziwiony, że Santos został zdymisjonowany już teraz. Choć oczywiście, spodziewałem się, że prowadzona przez niego Polska będzie grała lepiej.
Czy w Portugalii śledzono pracę Santosa z reprezentacją Polski?
Naturalnym jest, że niektórzy jednak śledzili. Mówimy o portugalskim trenerze, znanym szkoleniowcu, który podjął pracę z reprezentacją regularnie występującą ostatnio w finałach dużych turniejów. Nie jest więc tak, że Santos totalnie zniknął z radarów zainteresowania. Wiadomo jednak, że do Portugalii docierała tylko cząstka tego, co się u was działo. Ale wydaje się, że na przykład relacje Santosa z polskimi mediami od początku nie były najlepsze.
A czy docierały do was informacje o przeszkodach jakie Santos tu zastał? Afera premiowa, ciężka atmosfera wokół reprezentacji, głośne wywiady kadrowiczów. To wszystko ciążyło na zespole, ale winy Santosa tu nie było akurat żadnej.
Miałem pewną wiedzę o tych kontrowersyjnych sprawach wokół kadry, więc coś tam do nas docierało. Ale uczciwie powiem, że nie żyłem tym, nie zgłębiałem tematu. Natomiast to co mówisz miało pewnie wpływ na to, jak rozczarowująca jest postawa Polski w tych eliminacjach. I mimo wszystko mam nadzieję, że Santos nie będzie uznany i zapamiętany w Polsce za jedyne źródło tego całego zła.
ZOBACZ WIDEO: Afera za aferą. Winny porażki nie jest tylko Fernando Santos
To co nas zaskoczyło, to jego podejście do pracy. Sprawiał wrażenie zobojętniałego, nieprzygotowanego, niechętnego do współpracy, nie znającego niektórych powoływanych lub pomijanych zawodników…
To dziwne. Bo w moich oczach Fernando Santos to zaangażowany profesjonalista. Jestem zaskoczony jeśli polscy fani i media postrzegają go w sposób jaki opisałeś.
Może Santos jest już zmęczony, wypalony? Czyli coś, czego mimo wszystko obawiała się część obserwatorów po jego nominacji.
Po prawie dziesięciu latach pracy z tak silnym, ale i wymagającym zespołem jak Portugalia, gdzie zawsze jest wielka presja, która po wygraniu EURO 2016 stała się jeszcze większa. Moim zdaniem Santos mógł być trochę zmęczony. A ten koktajl mieszanek, tych różnych powodów, o których mówiliśmy wyżej, go "dobił" jeśli chodzi o pracę z Polską. Natomiast prawdą jest, że część portugalskich dziennikarzy ostrzegała zaraz po nominacji, że to nie jest dobry wybór dla Polski.
Dlaczego?
Patrzono przez pryzmat jego ostatnich miesięcy z reprezentacją Portugalii. I proponowanego przez Santosa w jakimś sensie archaicznego futbolu.
Co teraz z tym trenerem? Może wrócić do portugalskiej piłki?
Nie. Nie wierzę, że na tym etapie kariery Fernando Santos zdecydowałby się na powrót do portugalskiego futbolu. Jedyne miejsce dla niego w portugalskiej piłce to reprezentacja, ale to stanowisko jest zajęte przez Roberto Martineza, który wykonuje dobrą pracę. Nie sądzę natomiast, aby Santos chciał wrócić do klubowej piłki po tylu latach pracy jako selekcjoner. W sensie do portugalskiej klubowej piłki.
No właśnie, bo jeśli nie praca w Portugalii, to gdzie?
Wydaje mi się, że astronomiczna oferta klubu z jednego z krajów arabskich to całkiem możliwy scenariusz. Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Katar mogą być jego następną destynacją.
A może przejdzie na emeryturę?
Nie sądzę. Owszem, w najbliższym czasie może chcieć odpocząć, ale według mnie jeszcze wróci do pracy.
Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
Tak upadała reprezentacja Polski. Nie tylko Santos zawinił
Lato ma faworyta. "Jest pod ręką"