Trzy ciosy Tataja - relacja z meczu Dolcan Ząbki - Górnik Łęczna

Hej Tataj Gol!... Tak przez ostatnie minuty meczu z Górnikiem Łęczna śpiewali kibice zebrani na stadionie w Ząbkach. Dolcan zwyciężył z zespołem z Łęcznej a trzy bramki dla ząbkowian zdobył Maciej Tataj. Był najlepszym piłkarzem na boisku a oprócz swoich bramek miał udział we wszystkich sytuacjach podbramkowych swojej drużyny oraz przy bramce Marcina Stańczyka. Goście sobotniego spotkania nie pokazali nić pozytywnego ze swojej strony i zrezygnowani wracają do domu.

W porównaniu z wtorkowym spotkaniem w Pucharze Polski z Koroną Kielce na spotkanie Dolcanu z Górnikiem Łęczna nie wielu kibiców miejscowej drużyny zjawiło się na kameralnym obiekcie w Ząbkach. Jednak około 250 osób zebranych na trybunie za bramką przez cały mecz śpiewem wspierała piłkarzy Marcina Sasala.

Spotkanie rozpoczęło się od ataków Dolcanu, który po meczach z takimi drużynami jak Górnik Zabrze czy Korona Kielce był bardzo pewny siebie. W 11. minucie meczu miała miejsce pierwsza naprawdę groźna akcja Dolcanu, którą od razu zamieniono na bramkę. Po kontrataku piłka podana z głębi boiska trafiła do Marcina Stańczyka. Rozgrywający oraz jedyny wychowanek Dolcanu w pierwszym składzie podał między obrońcami Górnika do Macieja Tataja a najskuteczniejszy napastnik gospodarzy profesorsko podciął piłkę nad bramkarzem z Łęcznej Jakubem Wierzchowskim i było 1:0.

Do odrabiania strat wzięli się goście. Niebezpieczny przez parę minut dla Marcina Korkucia był lewoskrzydłowy Górnika, Bartłomiej Niedziela, który między 15. a 20. minutą kilkakrotnie dośrodkowywał z lewego skrzydła w pole karne Dolcanu. Od 19. minuty przez pewien czas dziwne rzeczy działy się z sędzią głównym spotkania panem Rafałem Greniem. O ile jeszcze decyzja o przyznaniu żółtej kartki Dariuszowi Dadaczowi za niecelny wślizg na przeciwniku była słuszna, to kolejne żółte kartki dla Stańczyka oraz Sebastiana Ziajki przyznane minutę po pierwszym żółtym kartoniku były co najmniej kontrowersyjne. Dlaczego Stańczyk dostał kartkę, to wie tylko sędzia, natomiast z tego co było widać z trybuny dla dziennikarzy, Ziajka otrzymał karę indywidualną za wykonanie rzutu wolnego przed gwizdkiem sędziego.

Przerwy w grze spowodowane kartkami dla piłkarzy Dolcanu najwyraźniej zdekoncentrowały gości, gdyż w 31. minucie stracili kolejną bramkę. Po raz kolejny Maciej Tataj znalazł się w sytuacji sam na sam, lecz tym razem przelobował wychodzącego z bramki Wierzchowskiego na 16. metrze. Piłkę z linii bramkowej udało się wybić Piotrowi Karwanowi. Trafiła ona jednak prosto pod nogi Stańczyka, który z najbliższej odległości wpakował ją do pustej bramki. Sześć minut później Tataj mógł ponownie podwyższyć stan rywalizacji. Po dokładnym podaniu Piotra Kosiorowskiego do Grzegorza Lecha, środkowy pomocnik ząbkowian dośrodkował po ziemi w pole karne, a tam obrońca Górnika nie czysto uderzył piłkę, która trafiła do Tataja, lecz tym razem strzelił prosto w nogi Wierzchowskiego.

Swoją sytuację miał również Korkuć. Ten prawy obrońca Dolcanu po długim podaniu od Dadacza znalazł pod polem karnym Górnika. Bramkarz gości który pierwszy dobiegł do toczącej się piłki minął się z nią a Korkuć zamiast strzelać dograł do wpadającego w pole karne Tataja, lecz napastnika uprzedził obrońca z Łęcznej.

Drugą połowę piłkarze trenera Sasala rozpoczęli nieszczęśliwie. W 50. minucie Maciej Tataj podczas próby minięcia Wierzchowskiego został faulowany a rzutu karnego nie wykorzystał Kosiorowski, który trafił w poprzeczkę. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Po sześciu minutach ząbkowscy kibice cieszyli się z trzeciej bramki autorstwa Tataja, który po podaniu od Stańczyka najpierw nie trafił w piłkę, czym zmylił całą obronę oraz bramkarza, który rzucił się w prawo, po czym spokojnie lecz mocno uderzył na praktycznie pustą bramkę.

W 63. minucie Łęcznian znokautował trzecim uderzeniem Tataj, który po podaniu od Ziajki minął bramkarza i umieścił piłkę w siatce. Jedyna groźna akcja drugiej połowy w wykonaniu Górnika miała miejsce kilkanaście minut przed końcem spotkania, gdy Janusz Surdykowski obrócił się w polu karnym, mając na plecach Roberta Stawickiego, i z ośmiu metrów uderzył na bramkę Rafała Misztala. Strzał ten jednak został cudem obroniony przez bramkarza gospodarzy.

Mecz ten pokazał, że kiedy Dolcan gra tak jak lubi najbardziej, czyli z kontrataku, to pokonać go jest trudną sztuką. Maciej Tataj po tym spotkaniu ma najwięcej, bo 12, trafień w lidze i wyprzeda Marcina Klata dwoma bramkami. Dużo do myślenia dało to spotkanie piłkarzom a raczej trenerowi z Łęcznej, Tadeuszowi Łapie.

Dolcan Ząbki Górnik Łęczna 4:0 (2:0)

1:0 - Tataj 11'

2:0 - Stanczyk 31'

3:0 - Tataj 56'

4:0 - Tataj 63'

Składy:

Dolcan Ząbki: Misztal - Stawicki, Dadacz, Korkuć, Unierzyski, Lech (65' Sochocki), Kosiorowski (75' Sretowicz), Hinc, Ziajka, Stańczyk (78' Grajek), Tataj.

Górnik Łęczna: Wierzchowski - Tomczyk, Karwan, Nikitović, Głowacki (46' Kojasevic), Bartoszewicz, Niżnik, Stefaniuk, Surdykowski, Nakoulma, Niedziela (64' Wójcik).

Żółte kartki: Dadacz, Stańczyk, Ziajka, (Dolcan) oraz Niedziela, Kojasevic, Wierzchowski(Górnik).

Sędzia: Rafał Greń (Rzeszów).

Widzów: 900

Komentarze (0)