Wiele mówiło się o tym, że Fernando Santos będzie miał w swoim sztabie szkoleniowym polskiego trenera. Finalnie dostał wolną rękę na jego budowę i żadnego przedstawiciela naszej myśli szkoleniowej nie wybrał.
Postawił za to na Grzegorza Mielcarskiego, który miał być niejako łącznikiem pomiędzy Portugalczykiem a reprezentacją Polski.
- Trener Santos zna Grzegorza i chciałby mieć osobę zaufaną w sztabie. W jakiej roli by go widział, na jakim stanowisku? Zostawiam to trenerowi - mówił w rozmowie z WP SportoweFakty prezes PZPN Cezary Kulesza.
ZOBACZ WIDEO: Ile zarabiał Fernando Santos? Dziennikarz WP SportoweFakty rozwiewa wątpliwości
On sam sceptycznie podchodził do takiego ruchu, ale Santos mając wolną rękę dopiął swego. - Grzegorz Mielcarski nigdy nie miał wsparcia ze strony prezesa, bo był niechciany. My o tym wiemy - przyznał w "Kanale Sportowym" Marek Koźmiński, były wiceprezes PZPN.
Pracy Mielcarskiego w kadrze nie ocenia pozytywnie. - Według mnie jest fantastycznym komentatorem, natomiast jak poszedł do normalnej pracy, to się wykrzaczył - stwierdził.
- Co innego komentowanie, co innego zarządzanie. Grzegorz dostał jakiś procent zarządzania. Nie wiem, czy jeden procent czy dwadzieścia, ale raz, że nie miał wsparcia, a dwa, że działał w sposób dla nas nierozszyfrowalny - powiedział.
Przypomnijmy, że w środę 13 września władze PZPN poinformowały o zwolnieniu Fernando Santosa razem z całym sztabem Portugalczyka. Mielcarski przed podjęciem wyzwania w reprezentacji pracował jako ekspert i komentator w Canal Plus Sport.
Zobacz także:
"Nie daje rady". Były selekcjoner uderza w gwiazdę reprezentacji
Sensacyjny powrót trenera? Sam Kulesza ujawnił to nazwisko