Godziny Radolský'ego policzone - relacja z meczu Jagiellonia Białystok - Polonia Warszawa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Niezwykle ważne zwycięstwo w sobotę odniosła Jagiellonia Białystok. Podopieczni Michała Probierza wygrali skromnie 1:0 z Polonią Warszawa i awansowali na 12. miejsce w tabeli - najwyższe w tym sezonie. -<i> Nigdy nie spadnie, BKS nigdy nie spadnie </i>- śpiewali w szatni po meczu uradowani Jagiellończycy.

Obie drużyny przed spotkaniem znajdowały się w bojowych nastrojach. Żaden z zespołów nie mógł pozwolić sobie na porażkę i być może presja sprawiła, że mecz nie stał na wysokim poziomie. Dużo było strat, niedokładnych podań, jednak nie zabrakło również ciekawych akcji.

Już w 6. minucie żółto-czerwoni powinni objąć prowadzenie. Z rzutu wolnego dośrodkował Dariusz Jarecki, a Tomasz Frankowski w stuprocentowej sytuacji posłał piłkę minimalnie niecelnie. - Niefortunnie główkowałem w rękę i piłka przeszła obok słupka - żałował po meczu "łowca bramek".

Optyczna przewaga należała w początkowych fragmentach meczu do białostoczan, jednak Jagiellończycy nie grzeszyli skutecznością. Tak było między innymi w 12. minucie, kiedy Andrius Skerla główkował nad poprzeczką. Czarne Koszule również miały swoje okazje - raz znakomicie interweniował Alexis Norambuena, zdejmując w ostatniej chwili piłkę z głowy Karola Piątka, a innym razem Marcelo Sarvas trafił do siatki, jednak gol słusznie nie został uznany, ponieważ Brazylijczyk znajdował się na metrowym spalonym.

Po półgodzinie gry wydawało się, że Jaga w końcu dopnie swego i trafi do siatki. "Franek" dograł idealnie do Kamila Grosickiego, który "nawinął" obrońcę i tylko trafił w zewnętrzną część słupka. Dużo szczęścia miał w tej sytuacji Sebastian Przyrowski. Po chwili Frankowski niecelnie główkował i na przerwę obie drużyny zeszły przy bezbramkowym remisie.

Wydawało się, że drugie 45 minut Jagiellonia od huraganowych ataków i będzie chciała jak najszybciej zdobyć bramkę. Żółto-czerwoni może i chcieli, może i się starali, ale ich ataki były nieudolne i kończyły się przed szesnastką Polonii. Mnożyły się niecelne podania, w zagrania wkradało się coraz więcej nerwowości. W końcu żółto-czerwoni zadali zabójczy cios. Równo po godzinie gry Jagiellonii objęła prowadzenie. Z rzutu rożnego dośrodkował Jarecki, głową uderzył Bruno, a Frankowski wyrósł niczym spod ziemi i z bliska wpakował piłkę do bramki. Na stadionie wybuchła euforia. - Ten "Franek" to ma nosa - kręcili z podziwu głową zadowoleni kibice.

Czarne Koszule po stracie gola ruszyły do ataków. Podopieczni Radolský'ego stworzyli kilka dobrych okazji na doprowadzenie do wyrównania, lecz nie znaleźli sposobu na znakomicie dysponowanego Grzegorza Sandomierskiego. Na bramkarza Jagi nie potrafili znaleźć sposobu między innymi: Adrian Mierzejewski, Sarvas czy Michał Chałbiński, który przegrał pojedynek sam na sam z golkiperem żółto-czerwonych.

W końcówce szanse na podwyższenie rezultatu miał jeszcze Bruno, jednak z pierwszym razem posłał futbolówkę tuż obok słupka, a w doliczonym czasie gry fantastyczną interwencją popisał się Przyrowski, broniąc mocny strzał Brazylijczyka z rzutu wolnego.

Przed meczem prezes i właściciel Czarnych Koszul Józef Wojciechowski zapowiadał, że jeżeli Polonia przegra, wówczas zostanie zwolniony trener Dušan Radolský. Wydaje się więc, że godziny Słowaka są już policzone.

Jagiellonia Białystok - Polonia Warszawa 1:0 (0:0)

1:0 - Frankowski 60'

Składy:

Jagiellonia Białystok: Sandomierski - Lewczuk, Skerla, Cionek, Norambuena - Jarecki (75' Staňo), Hermes, Bruno, Grosicki (83' Gevorgyan) - Jezierski (90+2' Hlavaty), Frankowski.

Polonia Warszawa: Przyrowski - M. Sokołowski, Dziewicki, Skrzyński, Telichowski - Mierzejewski, Trałka, Piątek (66' Chałbiński), Sarvas, Zasada (72' Kulcsár) - Nikolić (88' Ivanovski).

Żółta kartka: M. Sokołowski (Polonia).

Sędzia: Adam Lyczmański (Bydgoszcz).

Widzów: 5.000 (gości: 0).

Źródło artykułu: