Kibice w Poznaniu z utęsknieniem czekali na moment, aż wyjśni się, kto poprowadzi ich klub w kolejnym sezonie. Okres przejściowy z Mariuszem Rumakiem, delikatnie mówiąc, nie należy bowiem do najbardziej udanych.
I choć oficjalnie nic jeszcze nie zostało ogłoszone, to jest niemal pewne, że nowym szkoleniowcem Kolejorza zostanie Niels Frederiksen.
53-letni Duńczyk w przeszłości pracował tylko i wyłącznie w swojej ojczyźnie, prowadząc takie kluby jak Esbjerg czy Broendby, co ciekawe jednak, w CV ma także... rolę wicedyrektora Danske Banku.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zobacz, jak strzelają kobiety. Co za gol
Doświadczenie z młodzieżą
Zatrudnienie w Poznaniu Nielsa Frederiksena jest sporą niespodzianką. Wcześniej bowiem nazwisko Duńczyka w ogóle nie pojawiało się w medialnych spekulacjach. Zaskoczenie jest tym większe, że Frederiksen pozostaje bez pracy od końca 2022 roku, jednak mimo to zimą Lech zdecydował się na wariant tymczasowy z Mariuszem Rumakiem, zamiast od razu rozpocząć budowę nowego projektu.
A trzeba przyznać, że przynajmniej na papierze, Frederiksen wydaje się trenerem dobrze skrojonym pod poznański projekt. Nie jest to szkoleniowiec w typie Paulo Sousy bądź Ricardo Sa Pinto, w których przypadku przetrwanie w jednym klubie więcej niż 6 miesięcy już można było uznać za sukces.
Frederiksen jak dotąd pracował w trzech klubach (Lyngby, Esbjerg, Broendby) i w każdym z nich wytrwał co najmniej przez 2 sezony. Był także selekcjonerem reprezentacji Danii do lat 21.
I to właśnie umiejętność pracy z młodzieżą może być dodatkowym atutem, który doceniono w poznańskich gabinetach. Zresztą jak sam przyznawał, jedną z jego inspiracji jest Juergen Klopp i to, jakie sukcesy odnosi opierając się w dużej mierze na młodych piłkarzach.
W Poznaniu natomiast nie brakuje młodych talentów czekających na oszlifowanie. Zwłaszcza, że po obecnym sezonie wietrzenie szatni z przysłowiowych "sytych kotów" wydaje się nieuniknione.
Z banku na murawę
Najciekawszym elementem biografii Frederiksena jest jednak nie jego kariera w poszczególnych klubach, a fakt, że przez pewien czas łączył pracę szkoleniowca z posadą... wicedyrektora Danske Banku. Co więcej, on sam skrzętnie ukrywał ten fakt przed opinią publiczną.
- Byłem w obu miejscach. Kłamaliśmy, bo nie chcieliśmy, żeby media nas ścigały. Gdybyśmy przegrali dwa mecze z rzędu z Lyngby, a media wiedziałyby, że jestem w obu miejscach, mówiono by: "Zamknij się, to nonsens. Nie można być trenerem Superligi, będąc zastępcą dyrektora w banku". Postanowiliśmy więc udawać przed wszystkimi, że jestem na urlopie - zdradził później w jednym z wywiadów.
W ten sposób przez rok Frederiksen rano meldował się na obiektach Lyngby, gdzie prowadził zajęcia z piłkarzami, by następnie kierować się do banku, dbając o prawidłowe funkcjonowanie instytucji. Gdy pewnego dnia dziennikarze przyłapali go zmierzającego w garniturze do siedziby banku skłamał, że idzie "wygłosić wykład".
Frederiksen ukończył studia magisterskie z ekonomii na Uniwersytecie Południowej Danii. I choć dziś nie ma już wiele wspólnego z dziedziną, w której się kształcił, to pewne naleciałości wciąż pozostały. Jak sam przyznaje "jestjedną z niewielu osób na świecie, która rysuje okrąg za pomocą linijki, a programy szkoleniowe wykonuję w Excelu".
Niegdyś hitem internetu stał się również obrazek, gdy nie mogąc porozumieć się werbalnie z piłkarzami na boisku stanął przy linii bocznej z napisem "keep attacking" (atakujcie dalej).
At gå fra at være underdirektør i Danske Bank til at vinde det mesterskab, det er sgu en fed rejse! Uanset hvad man synes om Niels Frederiksen eller ej, så var han en fornøjelse at følge udefra og “Keep attacking”-skiltet, vil for altid være legendarisk! #sldk pic.twitter.com/bey6W9fwOS
— Sandro Spasojevic (@SandroSpaso) November 14, 2022
- Kiedy gramy mecz, to tak jakbyśmy toczyli ze sobą wojnę. W takim przypadku musimy mieć do siebie zaufanie i wiedzieć, kto jakie ma zadania. Ja nie słucham intuicji. Tu wszystko musi być czarno na białym i toczyć się wedle planu - tłumaczył swoją filozofię Frederiksen.
W Poznaniu pozostaje mieć zatem nadzieję, że plan Frederiksena wypali.
Czytaj także:
- Borussia na kolanach
- Kane już nie dogoni Lewandowskiego?