W 2005 roku Raków Częstochowa wygrał dwumecz z Koszarawą Żywiec i awansował do III ligi. Rywalizacji towarzyszyła niesamowita dramaturgia. Zwycięzcę wyłoniła seria rzutów karnych, która zakończyła się wynikiem 9:8. - Tamte wydarzenia miały być przełomowe. W Częstochowie wszyscy na to liczyli. Stało się jednak inaczej - wspomina Filip Adamus, były pracownik Rakowa Częstochowa, Canal+ i PZPN, w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Na pewno tamta rywalizacja ma charakter symboliczny. W Częstochowie wciąż często wraca się do niej pamięcią. Robią to zarówno kibice, jak i pracownicy klubu. Również ze względu na dramaturgię i okoliczności, które pozwoliły wyłonić lepszą drużynę. Wspominając momenty wzruszenia, trudno uciec od wydarzeń z 2005 roku. Ja wszystko obserwowałem z perspektywy murawy, jako młody chłopak, pełniąc funkcję spikera. Kibice wypełnili stadion po brzegi. Częstochowianie łaknęli piłki - dodaje producent filmowy F25 Sport.
Błaszczykowski i spółka na ratunek
Ostatecznie po czterech latach Raków znalazł się nad przepaścią. Leszek Ojrzyński miał ambicje awansu do PKO Ekstraklasy, tymczasem jego zespół walczył o utrzymanie w II lidze. Ostatecznie szkoleniowiec stracił pracę, a klub sponsora. Huta Częstochowska zaprzestała wsparcia finansowego, ze względu na światowy kryzys. Raków stracił 90 proc. przychodu, a na dodatek był bliski spadku.
ZOBACZ WIDEO: Zdecydowany komentarz po wyborze Probierza. "Jeden z najlepszych polskich trenerów"
Wtedy na ratunek przyszedł Krzysztof Kołaczyk. Ten sprowadził do Częstochowy Jerzego Brzęczka. Wraz z nim przybyli Błaszczykowscy. Maszyna ruszyła. - Raków był w sytuacji katastrofalnej. Jak wariaci rzuciliśmy się na ratowanie klubu, bo się w nim wychowaliśmy. Moja żona wiedziała o pięciu procentach spraw - powiedział Kołaczyk po latach "Dziennikowi Polskiemu", dodając: - Nie wyobrażam sobie, jakby to miało wyglądać bez Kuby, skoro nawet z jego pomocą było nam momentami masakrycznie ciężko. Bez Jurka i bez Kuby to by się nie udało, nie ma szans.
- Gdyby nie zaangażowanie dużej grupy osób na przełomie roku 2009 i 2010, Michał Świerczewski nie miałby czego zostać sponsorem i właścicielem. Krzysztof Kołaczyk, Jerzy Brzęczek, czy Cezary Suchan dali klubowi drugie życie - mówi nam Filip Adamus.
Wykorzystał kontakty perfekcyjnie
Były pracownik Rakowa nie neguje wielkiego wkładu Błaszczykowskiego. - Nie wiem, czy możemy ograniczyć to tylko do osoby Kuby. Fakt faktem, był taki moment, gdy bez jego wsparcia nie dałoby się tego pociągnąć. Z drugiej strony, nie byłoby Kuby Błaszczykowskiego, gdyby nie postać Jerzego Brzęczka. To jest wszystko ze sobą bardzo mocno powiązane - podkreśla.
Skrzydłowy grający wówczas w Borussii Dortmund udzielał się na wielu frontach. Błaszczykowski w 2010 roku został ambasadorem klubu. Kołaczyk podkreślał, że jego wizerunek i wiarygodność pozwoliły Rakowowi przetrwać.
Reprezentant Polski skrupulatnie wykorzystywał swoje kontakty. Między innymi załatwił umowę partnerską z Borussią, którą ogłosił sam prezes klubu, Hans-Joachim Watzke.
Świerczewski, czyli prezes idealny
Błaszczykowski i spółka przyciągnęli do Rakowa również Michała Świerczewskiego, który pozostaje głównym sponsorem podmiotu do dziś. - Teraz to najlepiej zarządzany klub w Polsce i myślę, że wielu się z tym zgodzi. Koncepcja rozwoju jest realizowana bardzo konsekwentnie. Tego w innych ośrodkach w naszym kraju najczęściej brakuje. Rakowowi można zazdrościć. Na wielu frontach wypada znakomicie. Klub znalazł się w tym miejscu nie przypadkowo, głównie dzięki temu, że jest bardzo rozsądnie zarządzany - zauważa Adamus.
- Nie przypominam sobie klubu, który osiągnąłby tak wiele, w tak krótkim czasie. Lubię podkreślać, że Raków jest klubem jakby z gry komputerowej. Najpierw zaczynał na niskim poziomie rozgrywek, a w ciągu kilku lat awansował do europejskich pucharów. Z tym, że to nie gra, tylko rzeczywistość. Na świecie coś takiego się wcześniej nie zdarzyło. Raków niedawno grał na trzecim poziomie rozgrywkowym - kontynuuje.
Sam Świerczewski to wymarzony prezes klubu dla każdego kibica. - Michał Świerczewski to idealny człowiek na to stanowisko. Rakowowi nie mogło się nic lepszego przytrafić. Patrząc na jego głód sukcesów, połączony z dużą dawką zdrowego rozsądku, jestem pewny, że częstochowianie pozostaną na ścieżce rozwoju. Nie wiem, czy awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów zostanie zrealizowany za rok, dwa, a może trzy, ale jestem pewny, że prędzej, czy później to nastąpi - mówi nam Adamus.
Przez Sosnowiec, po marzenia
Raków mimo wielkich sukcesów, ciągle staje przed wielkimi wyzwaniami. Częstochowianie rozgrywali mecze kwalifikacyjne w Sosnowcu. Wciąż marzą o nowym stadionie. - Nie znam klubu w Polsce, który zrobiłby więcej, jako podmiot, żeby w jego mieście stanął stadion piłkarski z prawdziwego zdarzenia. Rozmowy, próby, lobbing. To wszystko ciągnie się od wielu lat. Władze miasta też mają swoje wyzwania, ostatecznie sytuacja jest taka, a nie inna. Raków zrobił, co mógł - podkreśla były pracownik PZPN.
Już w czwartek o godzinie 21:00 Raków rozpocznie pierwszy mecz w Lidze Europy. Częstochowianie spróbują pokrzyżować szyki Atalancie Bergamo, faworytowi grupy D.
- Zapewne, jeśli spytalibyśmy kogokolwiek spoza Polski o szansę Rakowa w Lidze Europy, odpowiedziałby, że klub zakończy swój udział w pucharach na fazie grupowej. Ja twierdzę wprost przeciwnie. Uważam, że klub przebrnie przez pierwszy etap. Nie zamykam mu drogi nawet do zajęcia drugiego miejsca, które oznaczałoby awans do 1/16 tych rozgrywek - ocenia szansę Rakowa Adamus.
Powalczą o mistrza i nie są skazani na pożarcie w Lidze Europy
Jaki wynik typuje były pracownik klubu z Częstochowy? - Remis w Bergamo byłby bardzo dobrym otwarciem Ligi Europy, który na pewno uskrzydliłby zespół. Życzę takiego wyniku kibicom Rakowa. Mało tego, uważam, że częstochowianie są w stanie wywieźć taki rezultat z Włoch - odpowiada.
Raków spisuje się znakomicie mimo zakończenia wieloletniej współpracy z Markiem Papszunem. - Początek sezonu pokazuje, że to chyba nie o Marka Papszuna chodziło. Raków utrzymał bardzo dobrą dyspozycję. W niektórych momentach radzi sobie nawet lepiej. Fenomen tkwi gdzie indziej. Zdecydowanie wygrywa cały projekt, co niewątpliwie może napawać optymizmem - mówi były pracownik PZPN.
Gra na dwóch frontach to dodatkowe wyzwanie. Czy Raków może bić się o najwyższe cele? - Nie sądzę, że to może ich przerosnąć. Początek sezonu PKO Ekstraklasy pokazał, że w Częstochowie wiedzą, jak łączyć oba cele. Ja w każdym razie jestem przekonany, że Raków będzie liczył się w walce o mistrzowski tytuł, a dodatkowo nie zakończy szybko przygody z europejskimi pucharami - podsumował Filip Adamus.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Puchar Polski zyska na znaczeniu
- To nowy ekspert TVP Sport