Prezes PSG z ważną wizytą w Polsce. "Jestem zachwycony Warszawą"

Getty Images /  Antonio Borga/Eurasia Sport Images / Od lewej: Nasser Al-Khelaifi i Kyllian Mbappe
Getty Images / Antonio Borga/Eurasia Sport Images / Od lewej: Nasser Al-Khelaifi i Kyllian Mbappe

Nasser Al-Khelaifi, uważany za najpotężniejszego człowieka światowej piłki, spędził dwa dni w Warszawie. Jak mu się tu podobało? Którego Polaka bardzo szanuje? Jak wspomina Grzegorza Krychowiaka? O tym prezes PSG opowiedział w rozmowie z WP.

Warszawa, jeden z najbardziej luksusowych hoteli w stolicy. W środę i czwartek można tu było spotkać najważniejszych ludzi klubowej piłki, na czele z Nasserem Al-Khelaifim.

To prezes Paris Saint-Germain, multimiliarder z Kataru, szef ECA, czyli Europejskiego Stowarzyszenia Klubów.

ECA to głos klubów w rozmowach z UEFA i FIFA, głos coraz donośniejszy. A dlaczego najważniejsi ludzie klubowej piłki spotkali się akurat w Warszawie?

To inicjatywa Dariusza Mioduskiego, właściciela Legii Warszawa, który od kilku lat jest w zarządzie tej organizacji.

Mioduski ściągnął zarząd ECA do Warszawy i wygląda na to, że to nie było ostatnie spotkanie tych ludzi w stolicy Polski. Bo jak przyznał Nasser Al-Khelaifi w rozmowie z WP SportoweFakty, w Polsce bardzo mu się spodobało. Katarczyk odpowiedział też na inne nasze pytania. Zarówno te dotyczące polskiej piłki, jak i przyszłości europejskiego futbolu.

Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Niedawno został pan ponownie wybrany na szefa ECA. Kadencja potrwa do 2027 roku. Co musi się stać w międzynarodowej piłce w tym czasie, żeby uznał pan, że misja się powiodła?

Nasser Al-Khelaifi, prezes PSG, prezes zarządu ECA, członek Komitetu Wykonawczego UEFA
: Na początku proszę mi pozwolić powiedzieć kilka zdań od siebie. O Polsce, o mieście, w którym rozmawiamy. Jestem pod wrażeniem tego jak to wszystko tu wygląda. Nie spędziłem tu dużo czasu, ale zdążyłem się przekonać, że Warszawa to piękne miasto, a Polacy są bardzo otwarci, przyjacielscy.

Nie wiem jak to wyrazić, ale po prostu czuje się, że to jest bardzo fajne miejsce, z fajnymi ludźmi, że jest tu coś specjalnego. W środę wieczorem byliśmy na kolacji, zorganizowanej przez naszego gospodarza, Dariusza Mioduskiego. Atmosfera, miejsce, jedzenie... To był super wieczór. A jeszcze potem, choć było już późno, udało mi się zagrać w padla, grę, którą uwielbiam.

Od lewej: Nasser Al-Khelaifi, Dariusz Mioduski
Od lewej: Nasser Al-Khelaifi, Dariusz Mioduski

Skoro wspomniał pan prezesa Mioduskiego. Wiadomo, że spotkaliście się w Warszawie z jego inicjatywy.

Tak. I chcę bardzo mocno podkreślić, że Dariusz wykonuje świetną robotę. Znamy się już dość długo, współpraca z nim to wielka przyjemność. Bardzo mu ufam i liczę na niego w wielu sprawach. Mówię to z całą odpowiedzialnością: Polska powinna być dumna, że ma kogoś takiego. Że ktoś taki reprezentuje polską piłkę.

Bardzo dobrze się dogadujemy. Dariusz dużo robi dla piłki, dla europejskiej piłki, ale widzę też ile robi dla swojego klubu. A pół żartem, pół serio mogę powiedzieć, że jestem tak zadowolony z tej wizyty, że chyba będę za tym, abyśmy częściej spotykali się właśnie tutaj, w Warszawie.

Prawdą jest, że o Legii jest ostatnio dość głośno, nie tylko w Polsce. Orientuje się pan coś w realiach tego klubu?


Tak. Jak mówiłem, Dariusz wykonuje świetną robotę również u siebie. Widziałem mecz Legii z Aston Villą. Nie dość, że wiele się działo na boisku, to jeszcze te trybuny. Przecież to było coś wyjątkowego. Fantastyczna atmosfera i fantastyczny rezultat dla Legii. Myślę, że taki klub jak Legia to coś super dla Polski. Natomiast jeszcze raz, po francusku mówimy: czapki z głów. I ja to mówię pod adresem Dariusza Mioduskiego.

Nie dlatego, że siedzi w tym momencie obok mnie. Nie, najlepiej, żeby teraz nas zostawił, poszedł sobie, a ja i tak, już bez niego, powiedziałbym to samo. Bo dobrze znam to uczucie bycia prezesem. Tę wszechogarniającą krytykę. A piłka to nie matematyka. Tu jeden plus jeden nie zawsze jest dwa. Dobrze wiem, jak to działa. Kiedy zespół przegrywa, to winny jest prezes czy właściciel. A gdy wygrywa, to wygrywa drużyna.

ZOBACZ WIDEO: Gol sezonu?! To co zrobił można oglądać godzinami

A wracając do ECA, celów tej organizacji. Co chcecie osiągnąć?

Chcemy się maksymalnie otwierać, reprezentować coraz większą liczbę klubów. To moja wizja, to wizja Dariusza. Nie chcemy być elitą. Chcemy reprezentować jak największą liczbę klubów. Tysiąc, dwa tysiące. I będziemy dumni z tego, że to się będzie rozszerzało. Od dwóch lat mocno się o to staramy. Wcześniej były z nami 74 kluby, teraz jest około pięćset. I chcemy dalej się rozszerzać, również jeśli chodzi o polskie kluby. Nie chcę, aby ECA reprezentowała tylko niektóre podmioty, niektóre ligi. W tym projekcie chodzi o to, aby nasza organizacja mogła o sobie powiedzieć, że w sensie klubowym reprezentujemy całą Europę.

A odpowiadając na pana pierwsze pytanie, kiedy uznam, że moja misja się powiodła, to odpowiadam: wtedy, gdy głos każdego europejskiego klubu, dzięki ECA, będzie słyszany. A drugi cel, zresztą powiązany z pierwszym, to ten, aby nasz głos, głos klubów, był wystarczająco głośny w UEFA i FIFA. I to już się dzieje. Oczywiście, nie we wszystkim z UEFA się zgadzamy, są spory, dyskusje, ale jesteśmy partnerami. Z kolei z FIFA też niedawno podpisaliśmy ważne porozumienie.

Tutaj istotną kwestią są zmiany w Mistrzostwach Świata Klubów. Dbamy o to, aby i inne kluby, nie uczestniczące w tym turnieju, też skorzystały. Cały czas powiększamy kwoty do podziału między kluby, również te, które nie będą brały bezpośredniego udziału w rywalizacji.

Nie sposób przy tej okazji nie poruszyć tematu Superligi. Czy to nie było tak, że ten rozłam przyniósł odwrotny skutek? Że wiele klubów jeszcze bardziej zaczęło ze sobą współpracować? Że UEFA bardziej was doceniła? Bo nie ma co ukrywać, pomogliście jej w tej sytuacji.

O, pojawił się mój ulubiony temat. A całkiem serio: ta sytuacja sprawiła, że byliśmy zjednoczeni. Tak jak nigdy wcześniej. Prawda jest taka, że ci, którzy chcieli nas podzielić, sprawili, że staliśmy się jako organizacja silniejsi niż kiedykolwiek. To się czuło choćby podczas środowej kolacji. Te przejścia sprawiły, że to nie był tylko oficjalny event. Dla mnie to była bardziej kolacja z rodziną.

Reporter Wirtualnej Polski spotkał się z Nasserem Al-Khelaifim w Warszawie
Reporter Wirtualnej Polski spotkał się z Nasserem Al-Khelaifim w Warszawie

Wiadomo, że ideę Superligi poparły między innymi Real Madryt i Barcelona. Można powiedzieć, że Nasser Al-Khelaifi jest w stanie wojny z tymi klubami?

Jestem przeciwko takim konfliktom, walkom. Barcelona i Real są znów mile widziane w naszej rodzinie. Juventus wypadł teraz z pucharów, ale Barca i Real nie mają innego wyjścia niż powrót do naszej rodziny. Chcę, żebyśmy wszyscy byli znów razem. Nie jestem przeciw tym klubom. Ale jeśli będą chciały walczyć dalej na własną rękę, to my nie będziemy już tracić więcej czasu na to. Mamy co robić.

Czyli chcecie pojednania z nimi?

Oczywiście, że tak. Spotkałem się nawet z Laportą.

Kiedy to było?

Akurat tego nie zdradzę.

A widzi pan różnicę w podejściu UEFA do was, do ECA? Wasz głos jest bardziej słyszalny?

Tak. Mamy z UEFA bardzo dobre relacje. Na pewno lepsze niż wcześniej. Jest więcej zaufania we wzajemnych stosunkach. Ale według mnie to nie powinno dziwić. Przecież ostatecznie nasz cel jest taki sam: żeby piłka szła do przodu.

Z okazji pańskiej wizyty w Polsce chcieliśmy też poruszyć polskie wątki. Czy PSG było kiedykolwiek bliskie pozyskania Roberta Lewandowskiego?

Co do Roberta Lewandowskiego, to mogę powiedzieć jedno: to fantastyczny piłkarz, jeden z najlepszych napastników na świecie. Ale mam zasadę, że nigdy nie mówię o graczu, który nie jest zawodnikiem mojego klubu. To super zawodnik, gra w Barcelonie. Szanuję to. Jestem przekonany, że każdy Polak jest z niego dumny. Strzela gole w każdym meczu.

To bezpieczniejsze pytanie. Ogląda pan więcej tenisa czy piłki? Bo przecież był pan tenisistą, a my w tej dyscyplinie mamy na szczycie Igę Świątek.

Lubię tenis, ale nie. W tym momencie piłka jest na pierwszym miejscu u mnie. Mogę obejrzeć nawet cztery-pięć meczów jednego dnia. To ogromna pasja, zresztą nie tylko jeśli chodzi o mnie. Na tej kolacji w Warszawie, o której wspominałem, niektórzy koledzy z zarządu oglądali na telefonach mecze swoich drużyn. To dowód na to, że to nie tylko praca. To pasja.

Prezes Mioduski też zerkał wtedy na Legię? Bo tego wieczoru jego klub grał, jak się okazało, niezwykle dramatyczny mecz.

Nie, nie. Dariusz jak na gospodarza przystało czuwał nad tym, aby wszystko na kolacji było jak trzeba.

Skoro pojawił się wcześniej temat PSG i polskich wątków, to jeszcze kwestia Grzegorza Krychowiaka, który grał w pańskim klubie. Jak go pan zapamiętał?

Jako wielkiego profesjonalistę. Każdy go szanował. Również za to jakim jest człowiekiem. A człowiekiem jest fantastycznym, rodzinnym. Mogę tylko podziękować za to co zrobił dla klubu, ale też szerzej, właśnie dla futbolu, i dla reprezentacji Polski.

Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty

Mistrz Polski znokautowany w Poznaniu!
Marzy mu się transfer Lewandowskiego

Źródło artykułu: WP SportoweFakty