Kulisy mundialu dla Arabii. Niejasne działania FIFA. "Środowisko bardzo łatwe do korumpowania"

Getty Images / Marc Atkins oraz Cristiano Barni ATPImages / Na zdjęciu: Gianni Infantino i Muhammad bin Salman
Getty Images / Marc Atkins oraz Cristiano Barni ATPImages / Na zdjęciu: Gianni Infantino i Muhammad bin Salman

Zmiana systemu głosowania, osobiste związki prezesa FIFA z księciem, MŚ 2030 na trzech kontynentach. Wokół wyboru Arabii Saudyjskiej na gospodarza mundialu 2034 jest sporo kontrowersji. - Infantino kupuje sobie spokój - mówi WP Mieszko Rajkiewicz.

Kolejna wielka impreza sportowa niemal na pewno odbędzie się na Bliskim Wschodzie. Mowa o Arabii Saudyjskiej i mundialu w 2034 roku. Oficjalnej decyzji jeszcze nie ma, ale tak naprawdę jest tylko formalnością. Ta kandydatura budzi emocje i jest kontrowersyjna.

Przyjaciele, nie tylko w biznesie

Nie jest bowiem tajemnicą, że Gianni Infantino znakomicie odnajduje się w realiach Bliskiego Wschodu. Prezes FIFA utrzymywał zażyłe relacje z emirem Kataru, podobnie jest w przypadku znajomości z następcą tronu Arabii Saudyjskiej Muhammadem bin Salmanem.

- Bin Salman zaprosił Infantino na walkę bokserską Usyk vs. Joshua w Dżuddzie i razem siedzieli w loży honorowej. To wiele mówi o zażyłości ich relacji i o tym, jak osobiście bin Salman załatwia pewne sprawy - uważa Mieszko Rajkiewicz, ekspert ds. polityki w sporcie z Instytutu Nowej Europy.

Dodatkowo twierdzi też, że FIFA dała gospodarzom ogromny kredyt zaufania. - Arabia Saudyjska sama zorganizuje imprezę. Przynajmniej tak na ten moment planuje. A to wbrew trendowi, bo MŚ 2026 i 2030 odbędą się w trzech i sześciu krajach. Dodatkowo dostaną prawie tyle samo czasu na przygotowania co Katar - dodaje.

Według eksperta, taką decyzją prezes FIFA kupuje spokój sobie i swojej federacji. Organizowanie mundialu w demokratycznych państwach jest dla działaczy ryzykowne, ponieważ muszą się mierzyć z niewygodnymi pytaniami od dziennikarzy czy oburzeniem opinii publicznej. W autorytarnej Arabii Saudyjskiej o krytykę martwić się nie trzeba.

- To sprawny dyplomata. Doskonale wie, jakie są potrzeby państw Bliskiego Wschodu. Infantino kupuje sobie spokój. Ma świadomość, że organizacja mistrzostw świata w krajach Zachodu wiązałaby się z przypominaniem wszystkich grzechów FIFA i że Infantino wcale nie jest święty. A w Arabii Saudyjskiej nikt nie będzie zwracał na to uwagi - opowiada.

Kandydatury do organizacji mundialu 2034 można zgłaszać do końca października. W grze jest Australia, która sonduje możliwość zorganizowania turnieju wspólnie z Indonezją, Malezją i Singapurem. Według Rajkiewicza nie ma ona jednak większych szans na powodzenie.

Dziwne zmiany w przepisach

Jednak nie tylko sama znajomość Infantino z następcą tronu sprawia, że mundial w Arabii Saudyjskiej jest niemal pewny. Niedawno przy wyborze nowych gospodarzy wprowadzono specjalny, nowy system, który miał utrudnić korupcję, tak jak miało to miejsce przy wyborze Kataru na organizatora MŚ 2022.

I gospodarzy mundialu 2026 wyłoniono nowymi przepisami. Ale na następne wybory zmiana zostaje wycofana. Oczywiście FIFA stara się zachować pozory, ale intencja zdaje się być jasna.

- Dotychczas organizacja mundialu była przyznawana przez Komitet Wykonawczy FIFA (dzisiaj zwany Radą FIFA - przyp. red.), czyli niewiele ponad 20 osób. To było środowisko bardzo łatwe do korumpowania. Mistrzostwa świata 2026 wybrał cały kongres, czyli wszystkie federacje zrzeszone w FIFA miały po jednym głosie - tłumaczy nam Rajkiewicz. - Ale ma się to zmienić i już wiadomo, że mundial 2034 choć wybierze kongres FIFA, to będzie on głosował za rekomendacją Rady FIFA, czyli mniejszego organu. A on wedle dokumentów może polecić na przykład tylko jednego gospodarza - dodaje.

Mundial na trzech kontynentach pomaga Arabii

Dość zastanawiająca była decyzja FIFA o tym, że Mundial 2030 rozegra się na trzech kontynentach, w Europie, Afryce oraz Ameryce Południowej. A to budzi wątpliwości w kontekście Arabii Saudyjskiej i mundialu 2034.

Według nowych przepisów FIFA, jeśli dany kontynent był gospodarzem mundialu, to nie może go zorganizować przez dwie kolejne edycje. I tak naprawdę MŚ 2034 może gościć tylko Azja lub Oceania. A szef Azjatyckiej Konfederacji Piłkarskiej już zadeklarował poparcie dla Arabii Saudyjskiej. Czy FIFA specjalnie wcisnęła trzy mecze do Ameryki Południowej, by ułatwić Saudyjczykom zdobycie turnieju cztery lata później?

- Jest to możliwe, ale według mnie FIFA bardzo chciała zorganizować MŚ 2030 w Ameryce Południowej. I tak naprawdę otwarta droga dla Saudyjczyków jest tylko efektem ubocznym - zaprzecza ekspert.

Według niego FIFA bardzo chciała zorganizować całe MŚ 2030 w Ameryce Południowej ze względu na 100. rocznicę pierwszego mundialu. Ale problemy ekonomicznie na kontynencie, a zwłaszcza w Argentynie, która zmaga się z inflacją przekraczają 100 proc., to uniemożliwiły.

- A po drugiej stronie była kandydatura Hiszpanii, Portugalii i Maroko. Hiszpanie modernizują swoje stadiony na potęgę, Santiago Bernabeu, Camp Nou, powstają nowe obiekty Betisu, Athleticu Bilbao i Atletico Madryt. Do tego Portugalia ma stadiony w dobrym stanie, a Maroko też już przygotowuje niezależnie inwestycje w infrastrukturę sportową, na przykład stadion w Casablance. Zadecydował więc pragmatyzm - przyznaje Rajkiewicz.

W mediach często pojawiała się informacja, że Saudyjczycy chcieliby zorganizować mistrzostwa świata już w 2030 roku. Wtedy właśnie kończy się plan Saudi Vision 2030, a tak wielkie wydarzenie byłoby jego znakomitym zwieńczeniem.

- Nigdy nie miał być nim mundial, ale wystawa światowa Expo. Rijad walczy o to głównie z Rzymem - opowiada Rajkiewicz.

- Saudyjczycy wiedzą, że na 2030 rok najpewniej nie zrealizują hucznie zapowiadanych inwestycji, choćby supermiasta Neom czy gigantycznych parków rozrywki. Dają sobie po prostu więcej czasu także na zbudowanie stadionów i bazy hotelowej. Poza tym MŚ 2034 to będzie symboliczne otwarcie nowej Arabii Saudyjskiej, także ważne dla rozwoju społecznego - dodaje Rajkiewicz.

Rewolucja obyczajowa w Arabii Saudyjskiej. Gdzie są jej granice?

Nie bez znaczenia jest także to, że w 2034 na tronie będzie już najpewniej zasiadał Muhammad bin Salman. Następca tronu próbuje reformować Arabię Saudyjską. To za jego sprawą kobiety mogą jeździć samochodem, wnosić o rozwód, a kraj powoli się otwiera. Obywatele dostają także więcej swobód.

Ale gdzie jest ich granica? Za 11 lat Arabia już będzie innym społeczeństwem, ale czy kobiety uzyskają takie same prawa jak na Zachodzie?

- Nie ma co się jednak łudzić. Rola kobiet w społeczeństwie arabskim nigdy nie będzie taka sama, jak w społeczeństwach Zachodu. Ale nie jest też tak, że kobiety są traktowane bez szacunku, pełnią ważną rolę w ich życiu rodzinnym - twierdzi Rajkiewicz.

Dodatkowo Saudyjczycy chcą otwierać dla kobiet także nowe dziedziny życia. A jedną z nich ma być właśnie sport.

- Hierarchia społeczna poza życiem rodzinnym jest zupełnie inna niż u nas. Ale i tu powoli zachodzą zmiany. Od 2021 roku mamy reprezentację kobiet w piłce nożnej, ligę. Ale nigdy rola kobiet pewnego poziomu w państwach arabskich nie przeskoczy - dodaje.

- Saudyjczycy mają plan, który zakłada, że do 2030 roku 40 proc. społeczeństwa będzie aktywne fizycznie, z czego duży procent to mają być kobiety. A procent aktywnych kobiet w społeczeństwie ogólnie rośnie rokrocznie i już wynosi około 20 proc. Jest kilka przesłanek, które wskazują na to, że za 11 lat to będzie już inne społeczeństwo. Ale model życia wciąż będzie się różnił od tego, jaki my mamy - kończy Mieszko Rajkiewicz.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
"Nie ma zgody". MSZ zareagowało na nowy film Legii

Źródło artykułu: WP SportoweFakty