Świetnie mówi po polsku. Z Wisłą Kraków zdobywał mistrzostwo, ale częściej niż w jej bramce, stawał między słupkami reprezentacji Mołdawii. Dziś mieszka w Dubaju, gdzie jest właścicielem klubu United FC.
Jarosław Tomczyk, "Piłka Nożna": Czy Mołdawia może wygrać z Polską także w Warszawie?
Ilie Cebanu, były gracz Wisły Kraków, (2007-2009), 36-krotny reprezentant Mołdawii: Jasne. To jest piłka nożna, wszystko jest w niej możliwe.
Wybiera się pan na mecz?
Planowałem, bardzo chciałem, ale tak się składa, że mój klub też gra 15 października ważny mecz w Pucharze Emiratów i zdecydowałem się zostać w Dubaju.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski zabrał głos ws. kontuzji. Wróci na hit z Realem?
Był pan za to na pierwszym meczu w Kiszyniowie.
Tak. Dla wszystkich, którzy przyszli, był to chyba niezapomniany mecz i wieczór. Dziękuję drużynie, że nie opuściła w przerwie rąk i dokonała czegoś niesamowitego.
Dlaczego Mołdawia zwyciężyła?
Wydaje mi się, że Polacy pomyśleli w przerwie, że mecz jest już wygrany, a kadra Mołdawii odwrotnie. Była bardziej agresywna w drugiej połowie, zaczęła stosować mądry, odpowiedzialny pressing. Pomogły zmiany. Na pewno mieliśmy też trochę szczęścia, zagrała psychologia, kibice wspaniale wspierali zespół, wszystko razem złożyło się na niespodziewane zakończenie.
Myśli pan, że to mecz założycielski dla reprezentacji, którą od półtora roku budował trener Siergiej Kleszczenko, że to już jest jego drużyna, która będzie grała tylko lepiej, rozwijała się, szła do przodu?
Mam nadzieję. W kadrze nastąpiła zmiana pokoleniowa. Ta wygrana pozwoli chłopakom uwierzyć w ich możliwości. Przez te półtora roku pracy trenera były różne momenty, ale teraz atmosfera jest wspaniała. Kleszczenko ma wizję i zarówno zawodnicy, sztab szkoleniowy, jak i ludzie z federacji jadą obecnie na jednym wozie, w tym samym kierunku. Wiedzą, czego od siebie oczekują i co chcą osiągnąć. Jest zrozumienie i dobra komunikacja.
Reprezentację Mołdawii stać na awans do finałów Euro 2024?
Matematycznie mamy szansę, ale dzisiaj nie ma co mówić o dużych marzeniach, tylko o kolejnych meczach. A ten z Polską nie będzie łatwy, może dziesięć razy trudniejszy niż w Kiszyniowie. Najważniejsze, żeby drużyna była do niego dobrze przygotowana – fizycznie i mentalnie. Życzę tym młodym chłopakom, na których oparta jest kadra, żeby kontynuowali to, co zaczęli, rozwijali się, byli cierpliwi, rok po roku robili małe kroki do przodu. I przede wszystkim grali w swoich drużynach. Jak mamy w kadrze zawodników, którzy grają w klubach, wyniki reprezentacji są lepsze, ale jeżeli grają mniej, powoływani są za nazwisko, na rezultatach odbija się to negatywnie.
Jest pan zaskoczony, że reprezentacja Polski w kwalifikacjach gra tak słabo?
Jestem zaskoczony i wynikami, i grą, bo w ostatnich latach polska reprezentacja się rozwijała, stała się solidną, uznaną w Europie. Wszyscy wiedzą, że grałem w Polsce, mam do niej wielki sentyment i śledzę zarówno jej reprezentację, jak i kluby.
Zmiana trenera reprezentacji Polski może być dobrą wiadomością dla reprezentacji Mołdawii czy wręcz przeciwnie?
To raczej dobra wiadomość dla Polski. Zmiana zawsze na początku pobudza, mobilizuje. Ale czy to dobra zmiana w dłuższej perspektywie, tego nie wiem, bo nie znam trenera Michała Probierza, nie wiem jak pracuje.
A co u pana słychać, po zakończeniu kariery pracował pan w Moskwie jako doradca w jednym z banków, a dzisiaj?
Mieszkam z najbliższymi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich w Dubaju, jestem tu prezydentem i właścicielem klubu United FC. To jeden z obszarów, którym się zajmuję, oprócz tego mam jeszcze inne biznesy.
Proszę powiedzieć więcej o swoim klubie.
Przejąłem go rok temu, gdy grał na trzecim poziomie rozgrywkowym. Udało nam się awansować do First Division, czyli odpowiednika polskiej pierwszej ligi. Zagraliśmy w niej pierwsze mecze, dwa wygraliśmy, po jednym zremisowaliśmy i przegraliśmy. Wygraliśmy też w Pucharze Prezydenta. W Emiratach to najważniejsze rozgrywki, dlatego jestem ciekaw, jak zaprezentujemy się w kolejnej grze.
Jaki jest pana pomysł na prowadzenie klubu?
Strategia opiera się na dobrej pracy skautingowej w Afryce. Mamy ekipę, która pracuje w Senegalu, Ghanie, Nigerii, Wybrzeżu Kości Słoniowej, Burkina Faso i Mali. Z tych krajów chcemy pozyskiwać zawodników młodych, 18-letnich, którzy nie pojechali do Europy, acz byli tego blisko, sprowadzić ich do Emiratów, pomóc się rozwinąć, nauczyć profesjonalizmu. Kadrę uzupełniamy zawodnikami starszymi, 24, 25-letnimi, wypożyczanymi z największych klubów Emiratów, którzy nie przebili się w nich do podstawowego składu. Dajemy im możliwość rozwijać się u nas, grać i może wrócić do tych pierwszych kadr. Przy okazji uczą się przy nich młodzi Afrykanie. Mamy bardzo dobry sztab szkoleniowy, nastawiamy się na rozwój chłopaków i dalsze ich transferowanie.
Śledzi pan co dzieje się w pana byłym klubie, Wiśle Kraków, utrzymuje kontakt ze znajomymi z Krakowa?
Kontakty utrzymuję, wysyłam życzenia przy różnych okazjach, ale nie mam na tyle czasu, by uważnie śledzić, co dzieje się w samym klubie. Oczywiście wiem, że Wisła nie awansowała do Ekstraklasy, a dla takiego klubu gra na zapleczu to bardzo nieprzyjemny czas. Może za rok, dwa uda się wrócić na właściwe miejsce.
A co słychać u pańskiego ojca, Pavla Cebanu, wybranego w plebiscycie UEFA piłkarzem 50-lecia Mołdawii, wieloletniego prezesa mołdawskiej federacji?
Obecnie jest już tylko honorowym prezydentem związku, ale pomaga w takich działaniach, jak podejmowanie gości z Polski podczas meczu w Kiszyniowie, wśród których był choćby ambasador czy były prezes PZPN, Michał Listkiewicz. Pomaga departamentowi odpowiedzialnemu za rozwój młodzieży, no i przede wszystkim zajmuje się oldbojami, byłymi reprezentantami. Trzeba o nich pamiętać, wspierać, bo różnie układają się losy piłkarzy po zakończeniu kariery.