Chodzi o Arkadiusza Milika, który nie popisał się w dwóch ostatnich meczach reprezentacji Polski z Wyspami Owczymi (2:0) i Mołdawią (1:1).
W obu spotkaniach napastnik Juventusu wyszedł w podstawowym składzie, ale zmarnował mnóstwo sytuacji. Jedyne, co zapadnie kibicom w pamięć po jego grze, to wywalczenie czerwonej kartki na piłkarzu z Wysp Owczych.
- Naprawdę, wystarczy już - grzmi pod adresem Milika Radosław Kałużny na łamach "Przeglądu Sportowego".
- To, że ktoś jest piłkarzem Juventusu, nie oznacza, że jest przydatny kadrze. Doprawdy, jednego gola dla reprezentacji w roku, jak on, to chyba i ja bym strzelił. Jego rozliczajmy ze zdobywanych bramek, a nie z tego, że jest zawodnikiem słynnego klubu - dodał były reprezentant Polski.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz tylko patrzył, jak leci piłka. Co za gol!
W wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" Kałużny poszedł nawet o krok dalej i powiedział, że nie ma nic przeciwko temu, by Michał Probierz zakończył reprezentacyjną karierę Milika.
A skoro już mowa o Probierzu, to zdaniem byłego kadrowicza, 50-letni trener nie ponosi winy za sytuację, w jakiej obecnie znajduje się reprezentacja Polski. O Euro 2024 Biało-Czerwoni najprawdopodobniej powalczą w barażu i co gorsza mogą trafić na jedną z potęg.
- Biorąc pod uwagę jej dyspozycję (kadry - przyp. red.) - z Chorwatami czy Włochami przewiduję srogie lanie. Tak w okolicach piątki. Zadanie postawione przed Probierzem powinno być jasne: w tych eliminacjach ugrać co się da, wyjść z nich z twarzą, a przynajmniej nieco ją uratować, a priorytetem budowa drużyny na eliminacje do mistrzostw świata - podkreślił.
Czytaj także:
Po tym pytaniu przerwał wywiad. Poszło o Lewandowskiego
"Nie mam zamiaru zmieniać". Probierz stanowczo zareagował na plotki