Pomimo remisu 1:1 z teoretycznie lepszym Sportingiem Lizbona, zawodnicy Rakowa Częstochowa nie mogą być całkowicie zadowoleni. Zespół Dawida Szwargi grał w przewadze liczebnej po czerwonej kartce Viktora Gyokeresa.
Z jednym punktem na koncie mistrzowie Polski zamykają stawkę grupy D Ligi Europy. Częstochowianie zdają sobie sprawę, że muszą mocno się postarać, by pozostać w grze o awans do fazy pucharowej.
Marcin Cebula przyznał, że jego drużyna nie ustrzegła się błędów. Pomocnik Rakowa pokusił się o podsumowanie czwartkowego spotkania.
- Myślę, że zaważyły błędy indywidualne. Zbyt szybko chcieliśmy wejść jedną stroną. Wystarczyło zmienić raz lub dwa stronę i było miejsce. Robiliśmy to w drugiej połowie. Wiadomo, że trzeba się cieszyć z punktu, jednak z przebiegu meczu jest lekki niedosyt. Trzeba punkt uszanować. Mam nadzieję, że teraz będzie z górki - skomentował przed kamerą TVP Sport.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: akcja-marzenie! Mbappe dostał brawa od kolegi
Ze względu na to, że obiekt Rakowa nie spełnia wymogów UEFA, drużyna Szwargi rozegrała mecz domowy na stadionie pierwszoligowego Zagłębia Sosnowiec. Stan murawy był daleki od ideału.
Zdaniem Cebuli, prezydent Częstochowy Krzysztof Matyjaszczyk nie ułatwia sprawy "Medalikom": - Było bardzo ciężko. W pierwszej połowie nawet jeden z zawodników Sportingu mnie pytał co to jest i na czym my gramy. Nie jest lekko, ale nic z tym nie zrobimy. Widocznie też prezydent nie jest skory, żeby coś zrobić z naszym stadionem - wypalił.
Czytaj więcej:
Trener Rakowa przekazał fatalne wieści. "Spodziewamy się najgorszego. Złamania"
Niedosyt. Raków nie wykorzystał fantastycznej szansy