Po pierwszej połowie Legia Warszawa remisowała ze Zrinjskim Mostar 1:1. W drugiej części spotkania obie drużyny trafiły do siatki, ale tylko gol Wojskowych został zdobyty prawidłowo.
W spornych sytuacjach interweniował VAR. Po analizie bramki strzelone przez Mario Cuze i Matiję Malekinusicia zostały anulowane przez pozycje spalone, co tylko frustrowało gospodarzy.
Inaczej było w przypadku trafienia Blaza Kramera. Gol Słoweńca najpierw nie został uznany, a po analizie VAR uznano, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. Dzięki temu Legia zwyciężyła w całym meczu 2:1 (więcej tutaj).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz tylko patrzył, jak leci piłka. Co za gol!
Trudno się dziwić, że piłkarze klubu z Mostaru byli po meczu rozgoryczeni, że nie udało się im co najmniej wywalczyć remisu. - Zagraliśmy dobry mecz, solidnie i męsko. Myślę, że straciliśmy dwa gole w sposób naiwny. Niestety mieliśmy też trochę tego "cyrku" z VAR - stwierdził Dario Canadjija, cytowany przez portal sport1.oslobodjenje.ba.
- Myślę, że zagraliśmy dobrze w środku pola i dominowaliśmy. Nie daliśmy im zbyt wiele, ale pozostaje żal po stracie pierwszego gola. Byliśmy wówczas w lekkiej euforii. I w końcówce byliśmy na spalonym, a oni nie, a wszystko było w granicach kilku centymetrów - dodał chorwacki pomocnik.
Smutny był również Nemanja Bilbija, który w pierwszej połowie wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. W jego ocenie Zrinjski nie zasłużył w czwartek na porażkę. - Myślę, że zagraliśmy dobry mecz i zasłużyliśmy na to, aby nie przegrać. Najbardziej realistyczne było to, że spotkanie zakończy się remisem - stwierdził.
Kapitan bośniackiej drużyny również skomentował decyzje zespołu sędziowskiego. - W naszej lidze nie ma systemu VAR i może to być trochę frustrujące. Sędziowie są bardzo chronieni. Ufam im, ale jest mi smutno, że przynajmniej jeden gol nie został uznany - przyznał 32-latek.
Już za dwa tygodnie, 9 listopada, obie drużyny znów zmierzą się ze sobą. Tym razem na stadionie przy Łazienkowskiej w Warszawie w ramach 4. kolejki Ligi Konferencji Europy.
Czytaj także:
To na niego musi uważać Raków. Kim jest Viktor Gyokeres?
"Byłem już spakowany". Gwiazdor Rakowa był o krok od wielkiego transferu