To na niego musi uważać Raków. Kim jest Viktor Gyokeres?

WP SportoweFakty / Kuba Duda / Na zdjęciu: Viktor Gyokeres
WP SportoweFakty / Kuba Duda / Na zdjęciu: Viktor Gyokeres

Działacze Sportingu wybrali go kosztem Krzysztofa Piątka i nikt w Lizbonie tego nie żałuje. Viktor Gyokeres robi furorę na Estadio Jose Alvalade. W czwartek Szwed ma straszyć Raków w meczu Ligi Europy.

Nie ma wątpliwości, że Raków Częstochowa nie będzie faworytem żadnej z dwóch rywalizacji w Lidze Europy ze Sportingiem CP. Portugalski zespół co prawda ma za sobą słabszy sezon, ale wciąż dysponuje ogromną jakością we wszystkich formacjach. Mówimy po prostu o zdecydowanie mocniejszej ekipie. A przynajmniej na papierze.

W drużynie Lwów jest kilka nazwisk znanych szerszej publiczności, jak Sebastian Coates, Antonio Adan, Francisco Trincao, czy też Pedro Goncalves. Jednak tym, które w obecnym sezonie najbardziej wybija się ponad resztę zespołu jest Viktor Gyokeres.

Szwedzki snajper trafił do stolicy Portugalii przed tym sezonem i błyskawicznie wprowadził się do zespołu. Już w oficjalnym debiucie w ligowym starciu z Vizelą zdobył dwie bramki, więc naprawdę, nie mógł lepiej przywitać się z kibicami zebranymi na Estadio Jose Alvalade. Obecnie po dziewięciu meczach w barwach Sportingu ma na koncie osiem goli i dwie asysty.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz tylko patrzył, jak leci piłka. Co za gol!

Najdroższy w historii

Natomiast tego od niego oczekiwano, bo jednak mówimy o najdroższym transferze w historii 19-krotnego mistrza kraju. Latem Szwed został sprowadzony z Coventry City za 20 milionów euro i cztery miliony zmiennych.

Można się zastanawiać, dlaczego Sporting wyłożył takie pieniądze na zawodnika z Championship. Powód jest prozaiczny, Lwy musiały walczyć o jego transfer z zespołami z Premier League, a te przecież mogły pozwolić sobie na ogromny wydatek. Dlatego też konieczne było zaproponowanie dużej kwoty.

Kluczem do dopięcia tego transferu miało być wcześniejsze dogadanie się z samym zawodnikiem, a potem przejście do negocjacji z jego klubem. W taki sposób reprezentant Szwecji ostatecznie wylądował na Estadio Jose Alvalade.

O tym transferze na antenie radia TSF wypowiadał się trener Gyokeresa z czasów młodości, Azrudin Valentić. Obaj panowie mają ze sobą znakomity kontakt, a Bośniak nie unikał komentarzy dla portugalskich mediów: - Decyzja o przejściu do klubu i ligi, w których drużyna będzie dominować przez większość meczów, to dobra opcja dla napastnika. To szansa na zdobycie wielu bramek.

Viktor Gyokeres w meczu przeciwko Atalancie Bergamo
Viktor Gyokeres w meczu przeciwko Atalancie Bergamo

Wielkość klubu

Nie ma wątpliwości co do tego, że Szwed zderzył się z delikatną zmianą rzeczywistości. Pomijając już kwestie językowe, po prostu musiał przyzwyczaić się do wielkości klubu, do jakiego trafił. Na Estadio Jose Alvalade wejść może 50 tysięcy kibiców, co samo w sobie robi wrażenie. W Polsce niewiele większą pojemność ma Stadion Narodowy.

Natomiast tym, co w Portugalii robi duże wrażenie, jest to, że trzem największym klubom (Benfica, Sporting oraz FC Porto) kibicują ludzie w całym kraju. Regularnie zdarzają się sytuacje, gdy jeden z tych zespołów jedzie do miasta, w którym lokalny zespół nie ma zbyt dużej bazy kibicowskiej i na trybunach więcej jest kibiców gości niż gospodarzy.

Fani potrafią również jechać przez niemalże cały kraj, aby potem pojawić się na meczu swojej drużyny i zapewne następnego dnia wsiąść w autobus jadący w odwrotnym kierunku. I to nie pojedyncze osoby, a kilkuosobowe rodziny. To naprawdę pokazuje skalę popularności klubów z portugalskiej wielkiej trójki.

Jest to spory przeskok względem tego, z czym Gyokeres mógł spotykać się na drugim poziomie rozgrywkowym w Anglii. Szczególnie, gdy spojrzymy na to, o co gra Sporting. W tym klubie nie może powtórzyć się to, co wydarzyło się w poprzednim sezonie, czyli wypadnięcie z Ligi Mistrzów. A oczywiście najlepiej byłoby zabrać tytuł mistrzowski Benfice.

Wspomniany wyżej były trener Szweda w cytowanej już rozmowie mówił też o pierwszych wrażeniach piłkarza z pobytu w Portugalii. - Kilka dni po transakcji zadzwonił do mnie i powiedział: Nie masz pojęcia, jak duży jest Sporting. Opowiedział mi o ludziach, którzy pracują w klubie, w biurze, w ośrodku treningowym, że wszyscy są na tyle profesjonalni, że czuł, że musi dać z siebie wszystko dla klubu - mówił Azrudin Valentić.

Kibice Sportingu podczas wyjazdowego meczu z Farense
Kibice Sportingu podczas wyjazdowego meczu z Farense

Jaki to napastnik?

Bramki bramkami, ale trzeba go też przedstawić ze strony największych atutów. Do tych oczywiście przede wszystkim należy zaliczyć umiejętność zachowania spokoju pod bramką rywala. Sam na sam na początku meczu, czy rzut karny w doliczonym czasie - dla niego nie robi to najmniejszej różnicy.

Gdy będzie miał piłkę na nodze, najprawdopodobniej po chwili pobiegnie cieszyć się z kolejnego trafienia w swoim charakterystycznym i również często stonowanym, wręcz chłodnym stylu. Dlaczego najprawdopodobniej? W obecnych rozgrywkach zdobył osiem goli dla Sportingu, a według statystyk przewidywanych bramek (xG), powinien ich mieć na koncie zaledwie pięć. Ale co ma 25-latek poza świetnym wykończeniem?

Gdy ogląda się go na żywo i patrzy na to, jak porusza się po boisku, ciężko uniknąć porównań do Erlinga Haalanda. Co prawda Szwed jest trochę niższy od snajpera Manchesteru City, ale sposób biegu obu panów jest stosunkowo podobny. Obaj biegają pochyleni, ale to nie jedyne podobieństwo.

Mówimy o dwóch wysokich napastnikach, którzy przy tym dysponują bardzo dobrą szybkością, a na dodatek dorzucają nieprzeciętną siłę. Nie ma wątpliwości co do tego, że środkowi obrońcy Rakowa Częstochowa będą mieli ogromne problemy z 25-latkiem, bo ten będzie mógł ich podejść na wszelkie możliwe sposoby.

Jeśli nie będzie sobie radził na płaszczyźnie walki fizycznej, to może zacząć wychodzić po piłkę, czy też szukać podań za linię obrony. Wachlarz możliwości jakie ma reprezentant Szwecji jest niesamowity i zauważają to również legendy Sportingu.

- To zawodnik, który ma start, siłę i niezwykłą technikę. Ma wszystko - mówił o Gyokeresie w rozmowie z Sporting.tv były kapitan Lwów, Manuel Fernandes.

Kolejnym niepodważalnym plusem tego gracza jest wybieganie. Rzadko spotyka się napastników, którzy przez 90 minut praktycznie się nie zatrzymują. A tak jest w przypadku Szweda. W jego przypadku określenie "koń do biegania" jest jak najbardziej na miejscu.

Gdy ogląda się jego mecze, pod kątem fizycznym, nie widać zbyt dużej różnicy na początku starcia, a pod koniec. Azrudin Valentić zdradził, dlaczego tak to wygląda. - To zasługa intensywności. Jego życie prywatne, dieta, wszystko jest dostosowane do piłki nożnej. Tylko wtedy może grać z taką intensywnością. Jeśli przeanalizujemy jego dane fizyczne, liczbę sprintów, które wykonuje na mecz, mówimy o czymś szalonym - stwierdził Bośniak.

Wybrany zamiast Piątka

Pod koniec poprzedniego sezonu w portugalskich, a potem również i polskich mediach gruchnęła wiadomość, że Sporting interesuje się Krzysztofem Piątkiem. Według wspomnianego już radia TSF Polak miał być wtedy nawet dogadany z klubem w kwestii indywidualnej umowy.

Jak dobrze wiemy, ostatecznie historia potoczyła się inaczej i niewykluczone, że przyczyną takiego rozwoju wydarzeń były właśnie kwestie pieniężne. Reprezentant Polski byłby zwyczajnie droższy w utrzymaniu od Szweda, a jak pokazuje boisko, można stwierdzić, że wybór padł na odpowiedniego strzelca.

Wspomniany wyżej Manuel Fernandes w cytowanej rozmowie wychwalał sprowadzenie Gyokeresa. - Sporting dokonał niezwykłego transferu i zobaczymy, czy zostanie tu na wiele lat. To byłoby dobre i oznaczało, że Sporting miałby szanse na sukces, ale bardzo trudno jest zatrzymać takiego zawodnika, biorąc pod uwagę jego cotygodniowe występy. Bieg , gra 90 minut i wydaje się, że nigdy nie jest zmęczony - mówił 72-latek.

- To już zdecydowanie najlepszy napastnik w Portugalii. Właściwie od razu to powiedziałem i od tej pory zobaczymy, co zrobi, ale jestem przekonany, że Sporting bardzo na nim skorzysta - zaznaczył były kapitan Lwów.

Czy lizboński klub skorzysta na popisach strzeleckich szwedzkiego zawodnika przy okazji meczów z Rakowem Częstochowa? Nie można tego wykluczyć, choć oczywiście należy mieć nadzieję na to, że mistrzowie Polski zdołają go powstrzymać. Pierwsza okazja na przekonanie się o tym już w czwartek.

Początek meczu Raków Częstochowa - Sporting CP w czwartek o godz. 18.45. Transmisja w TVP Sport oraz na platformie Viaplay. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.

Czytaj też:
Media: Górnik nie płaci piłkarzom
Ponad 100 mln za portugalskie talenty? Manchester United szykuje duże wydatki

Komentarze (0)