"To nie jest wojna. [...] To ludobójstwo i masowa zagłada, a my jesteśmy świadkami tego na żywo. Od rzeki do morza Palestyna będzie wolna" - wpis o takiej treści zamieścił w połowie października na swoim Instagramie Anwar El Ghazi.
I choć Holender szybko wpis usunął, to nie umknęło to uwadze klubu i mediów. 28-latek został błyskawicznie zawieszony przez 1.FSV Mainz 05 i wydawało się, że jego dni w Moguncji mogą być już policzone.
Dość nieoczekiwanie jednak Mainz poinformowało o przywróceniu El Ghaziego do drużyny w związku z okazaną przez niego skruchą.
ZOBACZ WIDEO: Leo Messi dla WP o Barcelonie z Lewandowskim: To świetna mieszanka
Rzecz w tym, że chwilę później wersji tej zaprzeczył... sam El Ghazi. Władze Mainz zatem nie dość, że zostały ośmieszone, to w dodatku zostały postawione w trudnej sytuacji, bowiem Holender w tym momencie był w praktyce "niesprzedawalny". Ostatecznie w Mogucnji zdecydowano się na zwolnienie piłkarza.
Zażegnanie problemu? Nic z tego
Już niemal miesiąc trwają walki na Bliskim Wschodzie. Po tym jak Hamas zaatakował Izrael, ten odpowiedział kontrofensywą wymierzoną w Palestyńczyków. Po obu stronach konfliktu giną setki cywilów.
Wielu muzułmańskich sportowców w ostatnim czasie wyraziło swoją solidarność z Palestyną, co spotykało się za każdym razem z ostrą reakcją Izraela, a nierzadko także z karami (więcej TUTAJ).
Jednym z takich zawodników był Anwar El Ghazi. Posiadający marokańskie korzenie Holender poszedł jednak krok dalej. Jego wpis zawierający fragment "od rzeki do morza Palestyna będzie wolna" w praktyce wyklucza prawo istnienia Izreala. Co istotne, hasło to wykorzystuje w swoich działaniach Hamas.
Słowa te spotkały się z bardzo ostrą reakcją Mainz. "Klub wyraźnie odcina się od treści wpisu, gdyż nie odzwierciedla on naszych wartości" - można było przeczytać w oświadczeniu, które przy okazji informowało o zawieszeniu zawodnika.
W Niemczech bowiem, przez wzgląd na historię, zwłaszcza tę związaną z II wojną światową, kładzie się szczególny nacisk na kwestie negujące prawo do istnienia Izraela. W ostatnich tygodniach u naszych zachodnich sąsiadów miało miejsce wiele konfliktów związanymi z antysemickimi i proislamskimi manifestacjami. Niektórym osobom, za hasła podobne do tych głoszonych przez El Ghaziego, zostały postawione zarzuty.
Władze Mainz jednak, pod koniec października, postanowiły załagodzić sytuację i przywrócić Holendra do składu.
"El Ghazi zdystansował się od swojej publikacji na Instagramie. Wyraził również ubolewanie z powodu zamieszczonego wpisu i jego negatywnych konsekwencji, zwłaszcza dla całego klubu" - mogliśmy przeczytać w kolejnym oświadczeniu.
Wydawało się, że sprawa jest zakończona. Nieco inną optykę na tę kwestię miał jednak sam zawodnik.
Żydowski klub
1.FSV Mainz 05, jak sama nazwa wskazuje, zostało założone w 1905 roku. Jednym z twórców klubu, a także jego pierwszym prezesem, był zaledwie 17-letni wówczas Eugen Salomon. W rozwój klubu zaangażował się także lokalny biznesmen - Carl Lahnstein, właściciel największego ówcześnie sklepu w Moguncji.
Obaj panowie, posiadający żydowskie pochodzenie, bardzo szybko się zaprzyjaźnili. Połączyła ich pasja, jaką była budowa potęgi FSV. Ich wspólny wysiłek sprawił, że klub po I wojnie światowej odnosił liczne sukcesy w tym kilkukrotnie sięgając po mistrzostwo Hesji.
Wszystko zmieniło jednak przejęcie władzy w kraju przez nazistów. Mainz uznawane już wcześniej za "klub żydowski", znalazł się na celowniku rządzących. Zwłaszcza, że w przeciwieństwie do innych południowoniemieckich klubów nie podpisał wspólnej deklaracji poparcia hitlerowców, zobowiązującej przy tym do usunięcia Żydów z niemieckiego futbolu.
Wkrótce po tym Carl Lahnstein został pozbawiony sklepu, a także usunięty z zarządu klubu razem z innymi Żydami, w tym Salomonem. Miejsce prezesa zajął późniejszy żołnierz Wermachtu - Paul Oswald. Sam Salomon wyemigrował natomiast do Francji, skąd w 1942 roku został deportowany i zmarł w obozie w Auschwitz-Birkenau.
W 2011 roku, lokalni politycy, za sprawą kibiców Mainz, zgodzili się nazwać jedną z ulic dojazdowych do stadionu właśnie imieniem Salomona.
Nie złamało go nawet zwolnienie
Powyższa historia, choć opowiada o czasach zamierzchłych, pokazuje, że Mainz może być dziś klubem wyjątkowo wrażliwym na konflikt na Bliskim Wschodzie. Wiele osób wciąż pamięta żydowskie pochodzenie drużyny i tragiczny koniec jej pierwszego założyciela. Tym trudniej więc przejść tam do porządku dziennego nad słowami El Ghaziego, który otwarcie sprzeciwia się istnieniu Izraela.
"Nie żałuję ani nie mam wyrzutów sumienia z powodu mojego stanowiska. Nie odcinam się od tego, co powiedziałem i stoję dziś i zawsze, aż do ostatniego tchnienia, za ludzkością i uciśnionymi. Nie ponoszę żadnej szczególnej odpowiedzialności wobec żadnego państwa. Nie wierzę, że jakikolwiek naród lub państwo jest poza wszelkimi kwestiami i odpowiedzialnością, ani że jest ponad prawem międzynarodowym" - odpowiedział El Ghazi na oświadczenie Mainz, stawiając w ten sposób władze klubu pod ścianą.
W tym momencie stało się jasne, że niemożliwym jest, by 28-latek kontynuował swoją karierę w Moguncji. Problemem było jednak znalezienie optymalnego rozwiązania, bowiem sprowadzony latem zawodnik w bieżącym sezonie reprezentował już barwy dwóch zespołów (poza Mainz, rozegrał także kilka minut w barwach PSV), w związku z czym w kolejnej drużynie będzie mógł wystąpić dopiero w sezonie 2024/2025.
Klub nie miał zatem wyboru. Chcąc pozbyć się problemu, mógł jedynie zwolnić El Ghaziego.
"FSV Mainz rozwiązało umowę z Anwarem El Ghazim ze skutkiem natychmiastowym. Klub podjął takie działania w odpowiedzi na wypowiedzi zawodnika i wpisy w mediach społecznościowych" - poinformował niemiecki zespół w oficjalnym komunikacie.
To jednak nadal nie złamało piłkarza. Chwilę później na jego social mediach pojawił się wymowny wpis. "Stój za tym, co słuszne, nawet jeśli oznacza to stanie w samotności. Utrata źródła zarobku jest niczym w porównaniu z piekłem sprawionym niewinnym i bezbronnym w Gazie" - podsumował El Ghazi.
Czytaj także:
- UEFA cały czas płaci Rosjanom
- Bayern mógł stracić wielki talent