Pierwsze 45 minut należało do ekipy ze stolicy Katalonii. Strzelanie w szlagierze ligi hiszpańskiej rozpoczął Ilkay Gundogan. Potem niewiele wskazywało na to, że Real Madryt zdoła odwrócić losy spotkania z FC Barceloną.
Nadzieję na korzystne rozstrzygnięcie w 68. minucie "Królewskim" przywrócił Jude Bellingham. Z dużej odległości reprezentant Anglii odpalił prawdziwą torpedę pod poprzeczkę i Marc-Andre ter Stegen nie potrafił ugasić pożaru. Po piekielnie silnym strzale wschodzącej gwiazdy nie było czego zbierać.
Bellingham kolejny raz udowodnił, że jest wart 100 milionów euro. W drugiej minucie doliczonego czasu znowu podłączył się do akcji ofensywnej, idealnie odnalazł się pod bramką FC Barcelony i pokonał bezradnego bramkarza. Tym sposobem zapewnił madrytczykom zwycięstwo 2:1.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz tylko patrzył, jak leci piłka. Co za gol!
Po drugim ciosie wyprowadzonym przez Bellinghama na trybunach Estadi Olimpic Lluis Companys w Barcelonie zapanowała grobowa atmosfera. W ciężkim szoku byli Mick Jagger i pozostali członkowie legendarnego zespołu The Rolling Stones. Gospodarze zdali sobie sprawę, że wypuścili trzy punkty z rąk na własne życzenie.
Czytaj więcej:
Lewandowski nie gryzł się w język. Tak nazwał zwycięstwo Realu
Cztery punkty. Zobacz tabelę po sobotnim El Clasico
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)