Przyznajmy, słowa są dość kurtuazyjne. Szczególnie w ustach geniusza, który od kilkunastu lat utrzymuje się na absolutnym topie; który w wielkim stylu poprowadził Argentynę do zwycięstwa w mundialu po całych dekadach rozczarowań; który wreszcie posiadł dar, aby wydobywać wszystko, co najlepsze w kluczowych momentach w karierze. Takie zalety można przypisać tylko największym.
Ale w poniedziałkowy wieczór w paryskim Teatrze Chatelet zobaczyliśmy Messiego autentycznie spełnionego. Zupełnie na luzie, bez żadnej widocznej presji. Wylewnego, jak rzadko kiedy. Tak jakby górował na całą planetą futbolu. Jakby zdawał sobie sprawę, że to pewnikiem jego pożegnanie ze Złotą Piłką. Jakby świadomy swojej wielkości, nie tylko doceniał klasę pokonanych - Haalanda i Mbappe - ale widział w nich naturalnych następców, aby przejąć schedę po mistrzu. Choć wiadomo, że o jakimkolwiek zbliżeniu się do indywidualnych osiągnięć Argentyńczyka nie może być mowy. Nawet w dalekiej perspektywie.
Po ósmej Złotej Piłce, będącej naturalną konsekwencją wygranego mundialu, pytanie o miejsce w historii jest więc nie tylko zasadne, ono narzuca się samo, skoro w wieku 36 lat Messi potrafi wspiąć się na szczyt i uzyskać komfortową przewagę - to nieoficjalne informacje, bo punktacja zostanie podana dopiero w sobotnim numerze "France Football" - nad coraz śmielej poczynającymi sobie gwiazdami młodego pokolenia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: akcja-marzenie! Mbappe dostał brawa od kolegi
Jakby na potwierdzenie ponadczasowego charakteru sukcesu Argentyńczyka prosty zabieg graficzny obrazowo pokazał wyjątkowość wydarzenia. "Przewrócona ósemka" symbolizująca ósmy triumf nabrała zupełnie nowego wymiaru, gdy na tle laureata odbierającego nagrodę z rąk Davida Beckhama ukazał się napis: "Messi jest nieskończonością" (Messi is infinity).
We wtorkowej "L’Equipe" wymowna jest również reklama jednego ze sponsorów, wykorzystująca grę słów, z ukrytą "ósemką" w środku - The Greightest (Największy). - Nie wiem, czy jestem najlepszy w historii. Szczerze mówiąc, nie spędza mi to snu z powiek - odpowiadał Messi na nasze pytania. - Wiem za to, że wszystko, co mnie spotkało, jest absolutnie wyjątkowe. Bo wszędzie gra się w piłkę i niemal każde dziecko na całym świecie chce zostać piłkarzem. A dla mnie samo stwierdzenie, że mogę być wśród najlepszych w historii, to wielki zaszczyt - dodawał.
"Gotowi, aby walczyć o Ligę Mistrzów"
Czy powrót Messiego do Paryża był taki oczywisty? A przede wszystkim dobre wrażenie, które w poniedziałek zostawił tu z całą rodziną, szczególnie z trzema synami na scenie? Niekoniecznie. Jeśli przypomnimy sobie sposób, w jakim doszło do rozstania z PSG, drobne szpilki wbijane co rusz byłemu klubowi - a to że fatalnie czuł się we Francji, albo że jego mistrzostwo świata nie zostało w żaden sposób docenione - sprawa jest godna poruszenia.
Zapytany, czy chciałby pokazać trofeum publiczności na Parc des Princes, odpowiedział, że nie sądzi, aby z jednej i z drugiej strony była taka wola. Co więcej, można było odnieść wrażenie, że ze wszystkich sił stara się nie wymieniać nazwy Paris Saint-Germain, co dobrze oddaje relacje po dwuletnim, pełnym napięć i nieporozumień pobycie w Paryżu.
Bez porównania cieplejsze słowa miał Messi dla swojego wcześniejszego klubu, Barcelony, któremu wiele zawdzięcza i któremu jeszcze więcej dał. Tę bliskość czuć na każdym kroku. Gdy zapytaliśmy obecnego gracza Interu Miami, czy Robert Lewandowski jako jeden z liderów drużyny i mistrzowie Hiszpanii są w stanie wygrać obecną edycję Ligi Mistrzów - Argentyńczyk nie miał żadnych wątpliwości.
- Oczywiście, że tak. Śledzę wszystko, co dzieje się w Barcelonie. To klub, który będę kochał przez całe życie. Dzisiaj mają świetny zespół, który jest dobrą mieszanką zarówno młodych, jak i doświadczonych piłkarzy. W futbolu w jednym sezonie może się wiele zdarzyć, mogą przytrafić się nieoczekiwane porażki czy trudne momenty, ale myślę, że Barcelona jest gotowa, aby walczyć o Ligę Mistrzów - powiedział Messi WP SportowymFaktom.
- Nawet jeśli nastroje nie są teraz najlepsze po porażce 1:2 w El Clasico. Sam doświadczyłem tego wiele razy. Z drugiej strony jestem pewny, że podniosą się po tym ciosie. Dlatego nie mam wątpliwości, że Barca jest jednym z kandydatów do zwycięstwa w Lidze Mistrzów, choć nie powinno się to stać dla klubu obsesją. Ważne, żeby krok po kroku iść do przodu i grać lepiej z każdą rundą. Wtedy wszystko stanie się możliwe - mówił nam Messi o celach Barcelony i Lewandowskiego na ten sezon.
Dwunaste miejsce Lewandowskiego. Fałszywe przecieki
Jak zapowiadaliśmy w poniedziałek, Polak ostatecznie nie pojawił się na gali. Powód to oczywiście niskie miejsce - dwunaste (Ewa Pajor w kategorii kobiet była osiemnasta) - po raz pierwszy od lat poza czołową "dziesiątką". Przy okazji wyszło też na jaw, z jakim dystansem, jeśli nie ma wiarygodnego potwierdzenia, należy traktować rzekome przecieki z końcowej klasyfikacji przed oficjalnym ogłoszeniem wyników.
Oprócz niespodziewanego gościa, Novaka Djokovicia, słyszanych wielokrotnie owacji dla Kyliana Mbappe oraz nieco mniejszych dla Leo Messiego i Davida Beckhama, oprócz Gary’ego Linekera wzywającego Haalanda do… zmiany "cieszynek", 67. gala Złotej Piłki w Paryżu przejdzie do historii z jeszcze jednego powodu. Dość wymowne było buczenie, a gdzieniegdzie nawet gwizdy na jednego z laureatów (Trofeum Jaszyna dla najlepszego bramkarza).
Doświadczył tego Emiliano Martinez, argentyński mistrz świata, do tego stopnia, że mistrz ceremonii Didier Drogba musiał publicznie apelować o to, aby "szanować sportowców". To niechybny znak, że porażka w Katarze stoi Francuzom cały czas kością w gardle, co jest całkiem zrozumiałe, jeśli przypomnimy prowokacyjne, a czasem nawet mało fair, zachowanie "Dibu".
Nie zmienia to jednak faktu, że poza kamerami doszło do niespotykanej sceny. Zanim obecni w Teatrze Chatelet nominowani pojawili się wspólnie na scenie, za kulisami Martinez zagaił do Mbappe, pytając, jak przygotowywał się do pierwszego karnego w finale katarskich mistrzostw świata. Francuz tylko się uśmiechnął, mówiąc, że skoro Martinez jest słusznej postury, to wybrał opcję ze strzałem w róg bramki, po ziemi, na co Argentyńczyk miał się jedynie uśmiechnąć. W każdym razie lodowate relacje nieznacznie się ociepliły. A potem całe show skradł już tylko Messi.
Remigiusz Półtorak, dziennikarz Wirtualnej Polski (WP SportoweFakty), z Paryża
Zobacz też:
Deklasacja. Messi jedyny taki w historii
Złota Piłka 2023: oto oficjalne miejsce Roberta Lewandowskiego